środa, 20 listopada 2013

Rozdział 5

Rano wstałam i od razu zebrałam się by pójść pobiegać. Po powrocie do domu poszłam pod prysznic, wiedziałam, że Sophie będzie wyglądać co najmniej olśniewająco, więc musiałam się postarać aby wyglądać chociaż dobrze.
Punkt dziesiąta zadzwonił dzwonek, przycisnęłam guzik i rzuciałam szybko:
-Już schodzę.
Na dole czekała na mnie Sophie w swoim srebrnym BMW. Wsiadłam do środka i mocno ją uścisnęłam.
-Och jak ja się cieszę, że cię widzę, bardzo mi cię brakowało.
-Wiem Cleo, teraz wszystkie moje kontrakty obejmują tylko Anglię i Francję.
-To dobrze.
-A teraz opowiedz mi jak udała się impreza w piątek- powiedziała Sophie i ruszyła z miejsca.
-Było świetnie, tak dawno nigdzie nie wychodziłam, szkoda, że nie było cię tam z nami.
-Nic straconego teraz masz więcej czasu będziemy mogły gdzieś razem częściej wychodzić.
-Oczywiście, nawet nie wiesz jak się cieszę, że szkoła już za mną. Te dwa tygodnie tak mi dały popalić, że na koniec już nie wiedziałam jak się nazywam- westchnęłam kończąc moje narzekanie.
-Kochana nie każdy może pochwalić się tym, że pięć lat studiów zrobił w trzy. Zmieniając temat chciałabym cię jutro zaprosić na lunch i kogoś przedstawić- powiedziała Sophie i uśmiechnęła się szeroko nie odrywając oczu od drogi.
-Och, czy ktoś skradł serce panny Clark?- użyłam nagłówka z jednego z brukowców, które często rozpisywały się o romansach Sophie, które tak naprawdę nigdy nie miały miejsca. Zaśmiałam się.
-Chyba tak- odparła nieśmiało.
-Jak ma na imię?
-Max.
-Czym się zajmuje?
-Jest lekarzem.
-Jak się poznaliście?- prowadziłam swoje małe przesłuchanie i widziałam jak z każdym moim pytaniem na twarzy Sophie pojawia się coraz większy uśmiech.
-Och... wjechałam w niego wózkiem kiedy robiłam zakupy.
-Co?- nie mogłam się przestać śmiać.
-Po prostu się zamyśliłam, szukałam mojego ulubionego soku i kiedy on się po coś schylił wjechałam w niego bo go nie zauważyłam.
-Kiedy to było?- spytałam nadal się śmiejąc.
-Dwa miesiące temu- powiedziała i popatrzyła na mnie z miną "tylko nie krzycz".
-Co?! Chcesz mi powiedzieć, że spotykasz się z kimś od dwóch miesięcy a ja nic o tym nie wiem?- udawałam obrażoną.
-Cleo proszę cię nie złość się, ja po prostu nie chciałam zapeszać.
-Nie będę się złościć, ale koniecznie muszę go poznać. Chyba jeszcze nikt tak długo z Tobą nie wytrzymał- odgryzłam się jej za ta tajemnicę.
-On jest inny, jest taki dobry i nie patrzy na mnie jak na pustą dziewczynę, to jest cudowne- powiedziała rozmarzonym głosem.
-Sophie ty naprawdę jesteś zakochana!
-Chyba tak- jej policzki się zarumieniły.
-To co mogę go jutro przyprowadzić do cukierni, żebyście się poznali?
-Jutro nie mogę mam coś w rodzaju randki.
Sophie o mały włos nie wjechała w samochód stojący przed nami.
-Cleo błagam cie nigdy więcej takich rewelacji kiedy prowadzę- powiedziała poważnie.- Nie żartujesz sobie ze mnie? Naprawdę masz randkę?- spytała powoli ruszając z miejsca.
-Tak, chociaz nie wiem czy to randka, czy zwykłe spotkanie, był strasznie uparty, więc się zgodziłam.
-Wyjeżdżam na trzy tygodnie a tu proszę, moja kochana przyjaciółka wreszcie wyszła ze swojej skorupy i idzie na randkę- Sophie zatrzymała samochód na parkingu.- W co się ubierzesz?
-Jak to w co? W to co zwykle on przyjdzie do cukierni nie zamierzam z nim nigdzie wychodzić- powiedziałam i wysiadłam z auta.
-Cleo czy ty chcesz być sama do końca życia? Jeśli nie będziesz dopuszczać do siebie ludzi to nigdy się nie dowiesz gdzie jest ten jedyny.
-Sophie proszę nie zaczynaj tej rozmowy- powiedziałam do przyjaciółki czując, że zmierzamy tylko do tego, że na koniec stwierdzi, że będę starą panną.
-Cleo ja się po prostu o Ciebie martwię. Masz dwadzieścia jeden lat, czas znaleźć kogoś z kim bedziesz mogła iść przez zycie.
-Ty masz dwadzieścia pięć i dopiero teraz znalazłaś kogoś z kim chcesz stworzyć stały związek.
-Ale to nie znaczy, że nie próbowałam wcześniej.
-No przecież ja też próbuję- odpowiedziałam jej na co tylko przewróciła oczami.
-Och chodźmy już na te zakupy- odpoweidziała zrezygnowana.
Kiedy stałyśmy przed jednym z butików i podziwiałyśmy sukienki z wystawy Spohie powiedziała:
-Chciałabym ci kupić ta sukienkę jako prezent na zakończenie szkoły.
Spojrzałam na sukienkę o której mówiła Sophie, była czarna- mój ulubiony kolor- jednak to było wszystko co mi się w niej podobało. Była zdecydowanie za krótka, jej dekolt też wydał mi się zbyt głęboki.
-Sophie, hmm... ta sukienka... ona... przecież to nie mój styl, z resztą nie miałabym jej gdzie ubrać.
-Cleo okazja zawsze się znajdzie. Myślę, że już czas skończyć z tym babcinym stylem ubierania się- pociągnęła mnie za rękę i już po chwili byłyśmy w środku.
-Ja wcale nie ubieram się jak babcia- burknęłam oburzona.
-Cleo w twojej szafie nie znajdę żadnej bluzki z dekoltem, krótkiej spódnicy, czy czegoś co mogłabym nazwać odważnym.
-Ale czy ja muszę świecić majtkami lub stanikiem?
-Nie będziesz niczym świecić. Zaufaj mi.
Poprosiłam o mój rozmiar i skierowałam się do przymierzalni. Kiedy ja za drzwiami próbowałam się wcisnąć w ta sukienkę Sophie śpiewała jakąś piosenkę.
-Ta sukienka jest za krótka, sięga zaledwie centymetr za moje pośladki- powiedziałam zrezygnowana.
-Pokaz się- usłyszałam.
Wyszłam z przymierzalni i próbowałam naciągną sukienkę.
-Wyglądasz... seksownie. Naprawdę wyglądasz super.
-W tym się nie da chodzić, nie będę mogła się schylić, bo jeśli to zrobię to moja pupa będzie na wierzchu.
-Przesadzasz! Ta sukienka jest krótka ale, można w niej chodzić. Och gdybyś tylko zechciała ubrać do tego szpilki- powiedziała z nadzieją.
-Nie ma mowy, wiesz przecież, że nie lubię szpilek nie czuję się w nich pewnie.
-Dobrze,że przynajmniej nie jesteś zwolenniczką trampek.
-Ej mam jedną parę.
-Ale baleriny, które zazwyczaj nosisz są bardziej eleganckie- uśmiechnęła się do mnie pobłażliwie.
-Phh- prychnęłam pod nosem.
-Ok ściągaj ją, ja idę zapłacić- Sophie popchnęła mnie lekko w stronę przymierzalni.
-Ale Sophie ja nie będę tego nosić.
-Nie marudź, może do pracy to się nie nadaje, ale na randkę jak najbardziej. Skoro masz spotkanie to może będzie i randka- uśmiechnęła się szeroko.
Kiedy wychodziłyśmy ze sklepu Sophie pisnęła nagle, aż mnie przestraszyła.
-Co się stało?
-Chodź szybko- pociągnęła mnie za rękę.
Pobiegłyśmy w stronę jakiś chłopaków.
-Cześć chłopcy! Jak ja was dawno nie widziałam- Sophie zaczęła ściskać wszystkich po kolei.
-Sophie czy to możliwe, że jesteś jeszcze piękniejsza?- spytał jeden z nich.
-Niall, zawsze jesteś taki słodki. Poznajcie moją przyjaciółkę, to jest Cleo.
-Cześć- uśmiechnęłam się do nich niepewnie.
-Cleo to jest Niall, Zayn, Liam i Louis- z każdym podałam sobie dłonie na przywitanie.
-A gdzie Harry?
-Zaraz przyjdzie poszedł kupić kawę.
-Czy ja was powinnam znać? Mam wrażenie, że już was gdzieś widziałam.
-Czy ona sobie żartuje- spytał Zayn.
-Musicie wybaczyć mojej przyjaciółce, jest trochę jakby z innej planety- wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ej- zaprotestowałam.
-Jesteśmy One Direction- powiedział Niall.
-Masz ich piosenki na iphone- powiedziała Sophie.
-Przecież to ty tworzysz moją playlistę- spojrzałam na nią jakbym chciała się wytłumaczyć.
-No tak! O Harry już jesteś. Jak miło cię widzieć.
Obróciłam się do tyłu i zobaczyłam Harry'ego. Przecież to był TEN Harry!


Hej!
No i oto jest kolejny rozdział. Mam do Was prośbę o komentarze. Chciałabym wiedzieć co myślicie o tym co piszę, czy Wam się podoba czy też nie. Nie bójcie się nie będę straszyć, że bez komentarzy nie będzie rozdziału.
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz