poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 4

Podałam kierowcy adres mojego mieszkania. Znajdowało się w bardzo dobrej dzielnicy Londynu, mogłam sobie na nie pozwolić dzięki dochodom z cukierni i pieniądzom za sprzedaż mieszkania taty, nie chciałam tam mieszkać sama, było tam bez niego pusto i cicho.
Weszłam do budynku i udałam się do windy, która zawiozła mnie na czwarte piętro. W moim mieszkaniu panował nie mały bałagan, a to przez to, że ostatnio byłam bardzo zajęta. Dwa tygodnie egzaminów końcowych zupełnie mnie wykończyły. Jednak fakt, że skończyłam studia trzy lata wcześniej robiąc dwa lata w jeden rok napawał mnie dumą. Teraz będę miała więcej czasu dla przyjaciół.
Byłam tak zmęczona, że kiedy położyłam się do łóżka od razu zasnęłam. Kiedy rano zadzwonił mój budzik wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Zebrałam moje włosy wysoki kucyk, umyłam żeby i ubrałam strój do biegania. Wygrzebałam mojego iphone'a z torebki i ruszyłam do drzwi zgarniając po drodze słuchawki z półki. Kiedy włączyłam muzykę wszystkie myśli uciekły i mogłam zacząć biec. Nie mogę powiedzieć, że bieganie to mój ulubiony sposób spędzania czasu, ale jeśli pracujesz w cukierni to po prostu musisz coś robić aby twój tyłek nie rósł w zastraszającym tempie. Ja biegam i dwa razy w tygodniu chodzę na siłownię, wolę to niż musieć odmawiać sobie czekolady.
Po dwudziestu minutach biegu przed siebie postanowiłam zawrócić do domu. Przebiegając przez ulicę o mało nie wpadłam pod samochód który właśnie ruszał z miejsca. Wystraszona zatrzymałam się próbując złapać oddech. Oparłam ręce na kolanach i opuściłam głowę. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą parę męskich butów i poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia.
Moja buzia otworzyła się ze zdziwienia kiedy go zobaczyłam. Stał przede mną Harry. Mówił coś do mnie a ja nic nie słyszałam. Głupia, wyciągnij słuchawki z uszu- upomniałam sama siebie i pociągnęłam za kabelki.
-Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś była w szoku.
-Nie... nic... mi... nie jest- wypowiedziałam te słowa z przerwami próbując złapać oddech.
-Nie widziałem cię kiedy ruszałem.
-To moja wina, zasłuchałam się i bezmyślnie przebiegłam przez ulicę.
-Chcesz żebym cię odwiózł?
-Nie dziękuję, poradzę sobie- odparłam szorstko, może trochę zbyt szorstko bo spojrzał na mnie dziwnie.
-Jest ok, na prawdę. Pójdę już- chciałam go wyminąć, ale on zastąpił mi drogę.
-Czy nie uważasz, że to przeznaczenie, że ciągle się spotykamy?
-A może po prostu mieszkamy w tym samym mieście?- odparłam rozkładając przy tym ręce.
-Podobasz mi się.
Powiedział to tak otwarcie, że nie wiedziałam jak zareagować, zupełnie mnie tym zaskoczył. Moje policzki się zaczerwieniły.
-Bardzo bym chciał się z tobą umówić.
-Mówiłam ci już, że nie mam czasu.
-Czy praca w cukierni jest aż tak absorbująca?- spytał unosząc brwi.
-Jestem właścicielem tej cukierni, co wymaga ode mnie większej ilości czasu niż mogłoby ci się wydawać.
-Zatem możemy spotkać się w cukierni kiedy będziesz miała przerwę na lunch.
-Uhh, no dobrze.
-W takim razie w poniedziałek o dwunastej?
-Dobrze- już chciałam odejść ale coś nie dawało mi spokoju- Harry?
-Tak?
-Czy my się już kiedyś gdzieś spotkaliśmy? Mam wrażenie, że już cię kiedyś gdzieś widziałam, ale nie w cukierni.
-Cleo przecież mieszkamy w tym samym mieście- użył moich słów i ruszył do samochodu uśmiechając się tak, że moje nogi odmówiły posłuszeństwa.- Do zobaczenia w poniedziałek.
Wsiadł do auta i odjechał a ja siłą zmusiłam swoje nogi by wreszcie ruszyły się z miejsca. Wróciłam do domu i poszłam pod prysznic, gorąca woda oblewała moje ciało i koiła nerwy.
Sobota minęła mi na sprzątaniu. Wieczorem mieszkanie lśniło czystością, rzeczy były poukładane na półkach a nie rozrzucone byle gdzie. Zabrałam się za kolację, bardzo lubię gotować przypomina mi się wtedy moje dzieciństwo kiedy mama i tata byli jeszcze razem. Kiedy kończyłam smażyć kurczaka zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i uśmiechnęłam się.
-Cześć Sophie.
-Cześć Cleo, właśnie wróciłam do domu, spotkamy się jutro? Może wyskoczymy na małe zakupy?
-Jasne, potem zapraszam cię na obiad.
-Super, w takim razie przyjadę po ciebie o dziesiątej.
-Ok, do zobaczenia jutro.
-Papa.
Sophie była moja najlepsza przyjaciółka, poznałyśmy się trzy lata temu kiedy dopiero co przyjechałam do Londynu. Siedziałam nad książkami w cukierni i czekałam na tatę abyśmy mogli pójść na kolację kiedy weszła do środka a za nią próbował się dostać tłum fotoreporterów. Widziałam po niej, że chciałaby zniknąć. Szybko zamknęłam drzwi i ustawiłam zawieszkę ZAMKNIĘTE. Błysk fleszy rozjaśnił wnętrze cukierni.
-Z tyłu jest drugie wyjście- powiedziałam.
-Dziękuję- uśmiechnęła się z wdzięcznością, zaprowadziłam ją do tylnego wyjścia.
-Czy mogę tu poczekać dopóki taksówka nie przyjedzie?
-Oczywiście, chcesz może kawy?
-Och, bardzo chętnie- odpowiedziała.
Kiedy wróciłam z kawą kończyła rozmowę z taksówkarzem.
-Proszę.
-Dziękuję. Nazywam się Sophie Clark.
-Cleo Spenser- podałam jej dłoń do uścisku.
-Dzięki Cleo, że mogłam się tu schować, odkąd świat obiegła ta straszna plotka nie chcą mnie zostawić w spokoju.
-Nie ma za co.
-Naprawdę jestem ci bardzo wdzięczna. Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć.
-To nie będzie konieczne, zresztą jeśli jutro twoje zdjęcia ukażą się w gazetach to będzie to dobra reklama dla cukierni- uśmiechnęłam się.
-Czyli wiesz kim jestem?
-Jesteś jedna z lepszych modelek, twoje zdjęcia są na okładkach  prestiżowych pism o modzie.
-I większości brukowców.
-Czy to nie jest cena sławy?
-Jest zdecydowanie zbyt wysoka. Cleo ja naprawdę nie miałam nic wspólnego z rozpadem małżeństwa Cheryl Cole. Ona jest moją przyjaciółką, a jej mąż chciał się pokazać w mediach i wymyślił coś tak okropnego.
-Sophie nie musisz mi się tłumaczyć.-Wiem, po prostu chciałam, żebyś znała prawdę.
Pod wejście podjechała taksówka.
-Proszę to za kawę- Sophie podała mi banknot.
-To poczęstunek od firmy.
-Dziękuję.
Sophie odjechała taksówką, a ja wróciłam do książek. Następnego dnia w gazetach pojawiły się zdjęcia Sophie ukrywającej się w naszej cukierni i rzeczywiście miałam rację, to była dobra reklama. Tydzień po tamtym spotkaniu Sophie przyszła do cukierni.
-Cleo czy mogłybyśmy kiedyś gdzieś razem wyskoczyć?- spytała bez ogródek.
-Jasne, było by bardzo miło.
-Czuję, że z tobą będę mogła się zaprzyjaźnić.
I tak zaczęła się nasza przyjaźń.


Witajcie.
Tak jak obiecałam wstawiam kolejny rozdział.
A propos Harry'ego to tak właśnie sobie wyobrażam go kiedy chce poderwać jakąś dziewczynę. Wydaje mi się, że jest uparty i nie spocznie dopóki nie uda mu się osiągnąć celu- takie tam moje przemyślenie ;P. Też takim go widzicie?
Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz