- Cleo, przynieś zamówienie numer 32 na nazwisko Styles- krzyknęła Mell zza lady.
- Ok- odkrzyknęłam i o razu odnalazłam tort, który kończyłam ozdabiać dziś rano.
Weszłam do głównego pomieszczenia cukierni, w którym nasi klienci mogli usiąść przy małych stolikach i wypić kawę oraz zjeść nasze produkty. Kiedy zauważyłam chłopaka, który oczekiwał
na zamówienie lekko się zawahałam. Był on olśniewająco przystojny, kręcone włosy próbowały
się wydostać spod czapki, jego szeroki uśmiech kończył się cudownymi dołeczkami w obu policzkach.
- Cleo, wszystko w porządku?- spytała Mell a ja wróciłam do rzeczywistości.
- Tak, oczywiście- podeszłam z tortem i postawiłam go na blacie.- Proszę oto pański tort- popatrzyłam w górę na twarz chłopaka, czy ja już go wcześniej widziałam?
- Wygląda świetnie- powiedział niskim głosem.
- Czy napis się zgadza?- spytałam aby upewnić się, że wszystko zostało wykonane zgodnie
z życzeniem klienta.
- Wszystkiego najlepszego Niall stary byku!- przeczytał na głos.- Tak zgadza się.
- Doskonale, zaraz go zapakuję do pudełka.
Odwróciłam się tyłem i zaczęłam pakować tort w firmowe pudełko, które miało kolor blado żółty, przewiązałam je jeszcze białą wstążką i zwróciłam się w stronę chłopaka, który bawił
się swoim telefonem.
-Proszę bardzo- przesunęłam pudełko w jego stronę.
- Dziękuję- położył na blacie banknot, szybko wydałam mu resztę.
Odwrócił się w stronę wyjścia a ja po prostu nie mogłam się powstrzymać przed spojrzeniem na jego tyłek. Po chwili zorientowałam się, że chłopak którego pupę właśnie oceniałam na piątkę patrzy
na mnie z miną "wiem, że patrzyłaś na mój tyłek". Moje policzki spłonęły. Chciałam się schować,
ale co miałam zrobić, wybiec stąd na zaplecze, czy skryć się pod ladą? Na szczęście uratowała mnie Mell mówiąc:
- Cleo już jest szósta, zamykamy i idziemy świętować twoje zdane egzaminy- pisnęła trochę
za głośno i ze zbyt dużym entuzjazmem.
Kiedy spojrzałam na wejście do cukierni chłopaka już nie było, odetchnęłam z ulgą. A co do słów Mell, tak właśnie dziś wychodzimy na imprezę moją pierwszą od bardzo, bardzo dawna. Zakończenie szkoły należy oblać dlatego zaprosiłam wszystkich moich współpracowników na kolację, po której pojedziemy do jednego z modniejszych klubów w Londynie.
-Idź się przebrać ja tu wszystko zrobię- podeszłam do drzwi by je zamknąć.
Posprzątałam stoliki, pozbierałam kubki zostawione przez ostatnich klientów i poszłam na tył cukierni aby się przebrać w to co przygotowałam sobie na wieczór. Weszłam do mojego biura, uśmiechnęłam się na widok szmaragdowej sukienki, którą kupiłam parę dni wcześniej, naprawdę bardzo rzadko mogę ubrać coś tak eleganckiego. Postanowiłam poprawić mój dzienny makijaż i dodać mu trochę koloru. Czarno-granatowe cienie doskonale podkreślały moje zielone oczy. Włosy związałam w wysokiego kucyka.
Usłyszałam pukanie do drzwi i po chwili słowa:
-Cleo, jesteś gotowa?
-Tak, wejdź John- odpowiedziałam i dosunęłam do końca zamek sukienki.
-Ooo, wyglądasz oszałamiająco- powiedział z uśmiechem.
-Dziękuję John, ty również wyglądzasz bardzo dobrze w tym garniturze.
-To dzięki mojej zonie, ona go wybrała i no cóż dba też o to bym się w niego mieścił- John wybuchnął śmiechem a ja mu zawtórowałam.
Wyszliśmy z biura ciągle się śmiejąc.
-Wszyscy gotowi?- spytałam.
-Tak- odrzekli chórem.
-Cleo czy ty kiedyś włożysz obcasy?- spytała Mell zrezygnowanym głosem.
-Hmm...- udałam, że się zastanawiam- raczej nie.
Wszyscy moi przyjaciele, z którymi pracowałam wiedzieli, że jestem niezdarna i wolałam dodatkowo nie pogarszać sprawy wysokimi obcasami.
Ruszyliśmy do wyjścia by udać się do restauracji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz