sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 10

Wybaczcie, że dawno mnie tu nie było postaram się częściej dodawać rozdziały ale przygotowania do Świąt i reszta obowiązków nieco mnie przytłoczyła ostatnio. Zatem zapraszam na kolejny rozdział. Miłego czytania.


Jednak gdy jego ręka wylądowała na mojej piersi przestraszyłam się. Nie byłam gotowa na to! Zaczęłam odpychać Harry'ego od siebie.
-Harry przestań proszę.
-Dlaczego?- szepnął i powędrował ustami na moją szyję.
-Ja nie chcę... nie...- chciałam go mocniej odepchnąć ale nie miałam siły.- Harry proszę ja nie mogę.
-Nie chcesz mnie?- spytał odsuwając się ode mnie na tyle by widzieć moją twarz. Jego biodra ściśle przylegały do moich i czułam, że on zdecydowanie chce mnie.
-To nie znaczy, że cię nie chcę, po prostu jeszcze nie teraz, nie tu na kanapie gdzie każdy może nas zobaczyć.
-Przepraszam- powiedział i usiadł a ja od razu poczułam zimno przeszywające moje ciało- nie chciałem żeby tak to wyglądało, po prostu działasz na mnie tak jak nikt nigdy tego nie robił. Nie mogę utrzymać przy sobie rąk, uwierz mi bardzo się staram ale jest to trudne.
-Nie przepraszaj mnie za to- dotknęłam jego policzka- zrozum tylko, że nie jestem gotowa.
-Mogę sprawić, że będziesz gotowa- uśmiechnął się a ja poczułam czerwień wylewająca się na moje policzki.
-Nie wątpię Harry- szepnęłam.
-Mogę cię znów pocałować?
-Tak.
Całowaliśmy się namiętnie, nasze ciała przywierały do siebie co raz mocniej.
-Nie możecie iść do pokoju?- usłyszałam Louis'a. Odsunęliśmy się z Harry'm od siebie a on tylko zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego miał na sobie tylko bokserki, wszedł do kuchni a już po chwili wracał z niej z butelką wody.
-Miałaś rację- powiedział Harry.
-Będę już wracać do domu- powiedziała i chciałam wstać z kanapy.
-Odprowadzę cię nie chcę, żebyś wracała sama.
-Wezmę taksówkę, a ty połóż się i odpocznij zobaczymy się później.
-Myślisz, że pozwolą mi spać?- spytał Harry i znacząco popatrzył w górę schodów.
-Chcesz spać u mnie?
-Myślisz, że to dobry pomysł?
-Chyba potrafisz być grzecznym gościem?
-Postaram się. Wezmę tylko kilka rzeczy, usiądź na chwilę a ja zaraz wrócę.
Usiadłam wygodnie na kanapie, poczułam się zmęczona więc oparłam głowę i przymknęłam oczy. Miałam wrażenie, że unoszę się w górę a później opadam na coś miękkiego. Obudziłam się rano. Czułam, że przytulam się mocno do kogoś, otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w pokoju Harry'ego. Uniosłam wyżej głowę i spojrzałam na chłopaka, spał. Odsunęłam się delikatnie i wstałam. nadal miałam na sobie swoje ubrania, w myślach bardzo podziękowałam mu, że mnie nie rozebrał. Było mi zimno, zauważyłam, że na fotelu leży bluza wzięłam ją i założyłam na ramiona. Zaciągnęłam się jej zapachem, była to mieszanka Harry'ego i jego wody toaletowej. Po cichu wyszłam z pokoju i ruszyłam do kuchni. Przeszukiwałam szafki w poszukiwaniu potrzebnych mi rzeczy. Chciałam się napić kawy i zacząć robić śniadanie. To zadanie wymagało ode mnie dobrej organizacji, w końcu to śniadanie dla dziesięciu osób. Naleśniki, tosty i jajecznica powinny wystarczyć, żeby ich nakarmić. Zaczęłam od naleśników, kiedy były gotowe zabrałam się za tosty. W kuchni pojawił się Harry.
-Uciekłaś mi z łóżka- powiedział i podszedł mnie przytulić.
-Dzień dobry. Nie uciekłam, nie chciałam cię budzić.
-Czy tak będzie zawsze?
-Jak?
-Że jak wstanę rano to będę cię widział w mojej kuchni?
-Hmm... właściwie to- udałam że się zastanawiam- nie!- droczyłam się z nim.
-Szkoda- westchnął- pomóc ci w czymś?
-Może sprowadzisz wszystkich na śniadanie?
-Dobrze- odpowiedział po czym wrzasnął- wstawać śniadanie!
-Ogłuchłam, na prawdę ogłuchłam- powiedziałam.
-Spokojnie, nic ci nie będzie, przyzwyczaisz się- cmoknął mój policzek i bezczelnie zaczął pić moją kawę.
-Hej to moje. jak chcesz to zrobię ci kawę.
-Wolę twoją- wyszczerzył się i usiadł do stołu.
Po chwili usłyszeliśmy, że z góry zaczynają schodzić brutalnie obudzeni domownicy.
-Kto zrobił śniadanie?- spytał Zayn.
-Cleo.
-Harry pomóż mi przy jajecznicy- poleciłam mu.
-Zaraz, zaraz, jeśli jest ranek i Cleo nadal tu jest to oznacza tylko jedno...- Louis zaczął śmiesznie poruszać brwiami i robić sugestywne ruchy biodrami.
-Louis!- zganiła go Samy.
-No co przecież ja tylko wyciągam wnioski.
-Lou jeśli nie chcesz oberwać to siedź cicho- powiedział Harry.
-Ale przecież jesteśmy przyjaciółmi, możesz nam powiedzieć co się działo w nocy- dalej mówił Lou, a reszta tylko nam się przypatrywała.
-Louis!
-Ok. Powiesz mi jak będziemy sami.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Dlaczego się śmiejesz Cleo?
-Możesz być trochę zawiedziony Lou. Zasnęłam na kanapie kiedy czekałam na Harry'ego żeby mnie odprowadził i tylko dlatego tu spałam.
-Ale przecież was widziałem- Louis zrobił minę jakby naprawdę był zawiedziony, że ja i Harry nie spędziliśmy tej nocy razem tak jak on myślał.
-Tylko się całowaliśmy.
-Cholera jeszcze żadna dziewczyna nie zasnęła z tobą z nudów. Co się z tobą dzieje?
Wszyscy zaczęliśmy się śmieć ze słów chłopaka. Po śniadaniu zabrałam swoje rzeczy gotowa iść do domu.
-Odwiozę cię.
Kiedy jechaliśmy w stronę mojego domu rozmawialiśmy o Australii.
-Wejdziesz na kawę?
-Bardzo bym chciał, ale jeszcze dziś mamy spotkanie z fankami i podpisywanie płyt. Potem tydzień przerwy i trzy tygodnie w USA.
-Znów wyjedziesz?
-Tak, ale to ostatni wyjazd z Anglii w tym roku.
-Jak ty to wytrzymujesz?
-Opowiem ci dzisiaj przy kolacji, dobrze?
-Dobrze.
-Bądź gotowa o siódmej, przyjadę po ciebie.
-Ok. Do zobaczenie- chciałam wysiąść z auta.
-Nie zapomniałaś o czymś?
Spojrzałam na niego nie wiedząc o czy mówi.
-Nie, wszystko mam.
-A całus na do widzenia?
-Ach...- westchnęłam, zbliżyłam nasze twarze i delikatnie musnęłam jego usta.
-Do wieczora.
-Do wieczora.

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 9

Wstałam niepewnie, bałam się, że upadnę, jednak moje nogi już odzyskały sprawność. Zeszliśmy na dół, wszyscy siedzieli w salonie tak jak ich zostawiliśmy. Sophie popatrzyła na nas i wiedziałam, że aż się gotuje aby coś powiedzieć, jednak tego nie zrobiła. Zauważyłam, że inni nam się przyglądają i to upewniło mnie w przekonaniu, że Sophie powiedziała im o tym jak się całowaliśmy.
-Sophie chciałaś jechać do domu?- spytałam aby przerwać tą dziwną ciszę.
-Yyy tak.
-No to chodźmy.
Wszyscy wstali aby odprowadzić nas do drzwi. Gdy wychodziliśmy już na zewnątrz Harry poszedł za nami. Sophie i Max żegnali się czule mimo tego, że zaraz mieli się spotkać w jej mieszkaniu. Chcąc dać im odrobinę prywatności podeszłam do auta Sophie i tam na nią czekałam.
-Zatem do zobaczenia za dwa tygodnie Harry.
-Och jednak się do mnie odzywasz! Już myślałem, że przez ten pocałunek jesteś na mnie zła i nie chcesz już ze mną nawet rozmawiać.
-Hmm zaskoczyłeś mnie tym pocałunkiem ale to nie jest powód żebym przestała się do ciebie odzywać.
-Teraz twoja klątwa przestała istnieć- wyszczerzył się pokazując mi dołeczki zdobiące jego policzki.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-No tak pocałunek księcia!- powiedziałam po chwili.
-Z czego tak się śmiejecie?- spytała Sophie.
-Harry jest moim Shrek'iem- powiedziałam i znów zaczęłam się głośno śmiać widząc minę Harry'ego.
-Ej miałem być księciem z bajki- zaprotestował i zrobił urażoną minę.
-Ale to Shrek zdjął klątwę z Fiony, więc...
-Nie rozumiem was- westchnęła Sophie po czym wsiadła do samochodu.
-Do zobaczenia po powrocie- powiedziałam i chciałam wsiąść do auta, jednak Harry przytrzymał drzwi, nachylił się nade mną i pocałował delikatnie w usta.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Wsiadając do samochodu zahaczyłam nogą i prawie do niego wpadłam, popatrzyłam na Harry'ego, który śmiał się ze mnie.
-To chyba oznacza, że muszę złożyć reklamację- powiedziałam.
-Może potrzeba więcej czasu, a może po prostu trzeba to powtórzyć parę razy?- zrobił niewinną minę i zamknął drzwi.
Sophie ruszyła.
-Teraz musisz mi wszystko opowiedzieć- powiedziała.
-Co tu opowiadać, widziałaś wszystko na własne oczy.
-Ale jak to się stało?
-Po prostu mnie pocałował.
-No tak, po Harrym to ja się tego mogłam spodziewać, zdziwiło mnie to, że już wczoraj nie próbował cię pocałować.
-Dlatego pytałaś czy był grzeczny?
-No tak. Zamierzasz się teraz z nim spotykać?
-Umówiliśmy się, że jak wrócą z Australii to się spotkamy.
-Ciesze się, pasujecie z Harrym do siebie, to wspaniałe, że wreszcie udało wam się spotkać.
-Sophie to tylko zwykłe spotkanie, nie planuj ślubu- zaśmiałam się, była taka rozentuzjazmowana jakbym co najmniej jej powiedziała, że Harry mi się oświadczył.
-Ja tylko twierdzę, że pasujecie do siebie, reszta zależy od was.
Droga powrotna minęła bardzo szybko, o tej godzinie nie było prawie ruchu na drodze.
-Dzięki Sophie, do zobaczenia.
-Papa.
Sophie odjechała a ja ruszyłam do domu.
Niby nic się w moim życiu nie zmieniło jednak te dwa tygodnie były dla mnie nie do zniesienia. Starałam się wszystko robić tak jak zawsze jednak nie mogłam. Harry cały czas wysyłał do mnie wiadomości które mnie rozśmieszały lub rozczulały. Udało nam się nawet dwa razy porozmawiać na Skypie ale nie było to łatwe ze względu na różnice stref czasowych.
Byłam na kolacji z Sophie i Max'em. już po kilku chwilach spędzonych razem zrozumiałam dlaczego moja przyjaciółka go pokochała. Miał niesamowite poczucie humoru, traktował Sophie jak normalną dziewczynę i sposób w jaki na nią patrzył... jakby była jedyna kobietą na świecie. Szczęście mojej przyjaciółki napawało mnie radością.
W dniu kiedy chłopcy mieli wrócić do domu dostałam wiadomość od Jazz.
          "Szykujemy małe przyjęcie powitalne dla chłopców, chcesz dołączyć?"
          "Oczywiście! Czy mam coś przynieść?"
          "Jeśli to nie będzie problem to coś słodkiego do jedzenia"
          "Myślę, że da się to załatwić;) o której i gdzie mam być?"
          "Zaczynamy o ósmej, chłopców spodziewamy się o dziewiątej"
Już miałam pisać gdzie mamy się spotkać gdy Jazz napisała:
          "Oczywiście zapomniałam ci napisać gdzie. Wybacz! Spotykamy się u chłopców"
          "OK!"
Przed wyjściem z pracy spakowałam babeczki, kilka rodzajów czekoladek i ciastek do pudełka i ruszyłam do domu.
Po prysznicu pomalowałam się delikatnie i ubrałam sukienkę która kupiłam dwa dni temu pod wpływem impulsu. Granatowy kolor idealnie współgrał z moją jasna skórą. Ubrałam ciemne rajstopy i czarne baleriny. Narzuciłam płaszcz i byłam gotowa do wyjścia. Byłam tak podekscytowana tym, że zobaczę Harry'ego, że o mało nie zapomniałam zabrać pudełka ze słodyczami. Wróciłam się po nie do kuchni, potknęłam się o krzesło i upadłam na podłogę. Bardzo bolało mnie kolano, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Powili ruszyłam do wyjścia, do domu chłopców dotarłam na czas. Zapukałam do drzwi, otworzyła mi Kate.
-Witaj Cleo! Wejdź.
-Cześć.
-Daj wezmę to- zabrała pudełko z moich rąk abym mogła się rozebrać.
-Dziewczyny Cleo już jest!- krzyknęła idąc w stronę kuchni.
Każda z dziewczyn wyszła aby się ze mną przywitać. Wszystkie były ubrane w sukienki, co prawda były one bardziej... hmm dużo bardziej seksowne od mojej, ale i tak mogłam sobie pogratulować tego, że ubrałam coś innego niż jeansy.
-Paul dał mi znać, że ruszają już z lotniska, czyli wszystko idzie zgodnie z planem- powiedziała Samy.
-Robimy im niespodziankę. Myślą, że spotkamy się dopiero rano. Harry nic do ciebie nie pisał?
-Nie, właściwie też umówiliśmy się jutro na spotkanie.
-Czyli też będzie miał niespodziankę- uśmiechnęła się Kate.
Przygotowałyśmy wszystkie rzeczy i zaniosłyśmy do salonu. Rose otworzyła szampana chociaż nie obyło się bez problemów... no cóż chłopcy będą musieli kupić nową lampę do kuchni. Gotowe pogasiłyśmy swiatła i usiadłyśmy z kieliszkami na kanapie.
-Cleo co jest między tobą a Harry'm?- spytała Jazz.
-Właściwie to... po prostu się spotykamy.
-Bardzo cię polubiłyśmy, mamy nadzieję, że to będzie coś poważnego. Inne dziewczyny Harry'ego raczej nie przypadły nam do gustu, były takie jakby to powiedzieć... puste. Nareszcie zaczął spotykac się z kimś odpowiednim.
-Jazz przestań, jeszcze Cleo się nas przestraszy i ucieknie.
-Bardzo polubiłam Harry'ego, chciałabym go lepiej poznać...
-No proszę czy to nie kolejny powód, że ona jest idealna dla niego?- przerwała mi Jazz.-Nie mówi, że go kocha nawet go nie znając.
-Jazz błagam cię- westchnęła Rose.
-Ok już nic nie powiem ale same musicie przyznać mi rację.
Zaśmiałyśmy się, każda z nas miała pusty kieliszek więc ruszyłyśmy do kuchni aby nalać sobie jeszcze trochę i uczcić fakt, że chłopcy wracają do domu. Rose musiała otworzyć kolejna butelkę co po ciemku było jeszcze trudniejsze, razem z Samy oświetlałyśmy ją naszymi telefonami. Tym razem odbyło się bez strat materialnych.Siadając z powrotem w salonie usłyszałyśmy ich pod drzwiami. Po chwili weszli do domu robiąc przy tym tyle hałasu, że umarłego postawiliby na nogi. Ktoś zapalił światło w salonie a my krzyknęłyśmy chórem:
-Niespodzianka!- ich miny były bezcenne, byli jednocześnie zaskoczeni, wystraszeni i szczęśliwi.
-Ale jak?- pytała Niall i tulił Rose.
-Chciałyśmy wam zrobić niespodziankę.
-No to wam się udało- cieszył się Louis.
Każdy z nich tulił swoją dziewczynę a ja czekałam aż Harry do mnie podejdzie, nie byłam pewna jego reakcji. Kiedy się uśmiechnął i wziął mnie w ramiona wiedziałam już, że moje obawy były bezpodstawne. Delikatnie pocałował mnie w usta. Z jednej strony byłam mu wdzięczna za to, że nie całuje mnie namiętnie przy wszystkich a z drugiej zdałam sobie sprawę jak bardzo tęskniłam za sposobem w jak pocałował mnie przed wyjazdem.
-Widzisz Harry, dobrze, że cię namówiliśmy żebyś jechał do domu!- śmiał się Louis.- Harry chciał jechać prosto do ciebie i zobaczyć się z tobą. Namówiliśmy go żeby przyjechał do domu i przynajmniej wziął prysznic po tylu godzinach w samolocie.
Uśmiechnęłam się.
-Jestem strasznie głodny- powiedział Niall i chciał iść do kuchni.
-Nie!- krzyknęłyśmy wszystkie.
-Co się stało?- spytał zdezorientowany.
-Jedzenie jest tutaj- powiedziała Rose łapiąc go za rękę i odciągając na bok.
-A co jest w kuchni?- spytał Zayn.
-Nic- znów odpowiedziałyśmy razem przez co chłopcy spojrzeli na nas podejrzliwie.
-Coś jest nie tak.
Chłopcy ruszyli jeden za drugim do kuchni.
-Co się stało ze światłem? Harry poświeć tu telefonem- usłyszałyśmy Liam'a.
-Lampa jest zbita- powiedział Niall.
-Jak to zrobiłyście? W tym domu odbyło się tyle imprez ale nigdy nie ucierpiała na tym żadna lampa.
-Po prostu cholernie ciężko jest otworzyć szampana- powiedziała Rose i wzruszyła ramionami.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Rozsiedliśmy się w salonie. Chłopcy zjedli niemalże wszystko co dla nich przygotowałyśmy. Zayn i Jazz poszli na górę pierwsi, zaraz za nimi Louis i Samy. Rose i Niall poszli do kuchni pod pretekstem przyniesienia czegoś do picia ale już stamtąd nie wrócili. Zostaliśmy w salonie z Liam'em i Kate. Widziałam jak chłopak stara się dyskretnie włożyć dziewczynie rękę pod sukienkę a ta tak samo delikatnie lecz stanowczo mu na to nie pozwalała. Wiedziałam, że chcą być sami ale chyba po prostu było im głupio zostawić nas samych. Wreszcie Harry powiedział do nich:
-Idźcie na górę, przecież widzę co robicie- oboje się zaśmiali, Kate spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem a ja uśmiechnęłam się żeby wiedziała, że wcale nie jestem zła.
-Miło było cie zobaczyć Cleo- powiedział Liam.
-Was również. Dobranoc.
-Dobranoc.
Kiedy zostaliśmy już sami w salonie Harry przysunął się do mnie.
-Nareszcie sami. Teraz mogę cię pocałować- zatopił rękę w moich włosach i przyciągnął do siebie.
Z początku delikatnie muskaliśmy się wargami, jednak obojgu to nie wystarczało. Przycisnęłam mocniej moje usta do ust Harry'ego i jestem pewna, że się uśmiechnął. Uniósł mnie lekko i po chwili siedziałam na jego kolanach. Nasze języki toczyły ze sobą walkę. Chłopak przeniósł swoją rękę z mojej talii na moje udo. W miejscu gdzie spoczęły jego palce moja skóra zaczęła płonąć. Było to bardzo przyjemne. Opuszkami palców kręcił kółka tuż przy zakończeniu mojej sukienki i nim się zorientowałam jego dłoń była już pod moja sukienką. Chciałam go powstrzymać ale zmienił pozycję i leżałam teraz na kanapie a Harry na mnie. Wpijał się w moje usta mocno co było bardzo przyjemne i podniecające.



Witajcie.
Mogę Was prosić o komentarze? Nawet jeśli macie napisać, że coś Wam się nie podoba to proszę napiszcie to wtedy będę mogła coś zmienić w stylu pisania.
Pod ostatnim postem zapomniałam wam coś napisać, więc pisze to teraz:
Wiem, że Liam, Louis i Zayn mają dziewczyny, jednak na potrzeby moich opowiadań przyjmuję, że Perrie, Eleonor i Sophie nie istnieją, wolę przyjąć takie rozwiązanie niż pisać o nich źle lub je uśmiercać.
pozdrawiam