Wybaczcie, że dawno mnie tu nie było postaram się częściej dodawać rozdziały ale przygotowania do Świąt i reszta obowiązków nieco mnie przytłoczyła ostatnio. Zatem zapraszam na kolejny rozdział. Miłego czytania.
Jednak gdy jego ręka wylądowała na mojej piersi przestraszyłam się. Nie byłam gotowa na to! Zaczęłam odpychać Harry'ego od siebie.
-Harry przestań proszę.
-Dlaczego?- szepnął i powędrował ustami na moją szyję.
-Ja nie chcę... nie...- chciałam go mocniej odepchnąć ale nie miałam siły.- Harry proszę ja nie mogę.
-Nie chcesz mnie?- spytał odsuwając się ode mnie na tyle by widzieć moją twarz. Jego biodra ściśle przylegały do moich i czułam, że on zdecydowanie chce mnie.
-To nie znaczy, że cię nie chcę, po prostu jeszcze nie teraz, nie tu na kanapie gdzie każdy może nas zobaczyć.
-Przepraszam- powiedział i usiadł a ja od razu poczułam zimno przeszywające moje ciało- nie chciałem żeby tak to wyglądało, po prostu działasz na mnie tak jak nikt nigdy tego nie robił. Nie mogę utrzymać przy sobie rąk, uwierz mi bardzo się staram ale jest to trudne.
-Nie przepraszaj mnie za to- dotknęłam jego policzka- zrozum tylko, że nie jestem gotowa.
-Mogę sprawić, że będziesz gotowa- uśmiechnął się a ja poczułam czerwień wylewająca się na moje policzki.
-Nie wątpię Harry- szepnęłam.
-Mogę cię znów pocałować?
-Tak.
Całowaliśmy się namiętnie, nasze ciała przywierały do siebie co raz mocniej.
-Nie możecie iść do pokoju?- usłyszałam Louis'a. Odsunęliśmy się z Harry'm od siebie a on tylko zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego miał na sobie tylko bokserki, wszedł do kuchni a już po chwili wracał z niej z butelką wody.
-Miałaś rację- powiedział Harry.
-Będę już wracać do domu- powiedziała i chciałam wstać z kanapy.
-Odprowadzę cię nie chcę, żebyś wracała sama.
-Wezmę taksówkę, a ty połóż się i odpocznij zobaczymy się później.
-Myślisz, że pozwolą mi spać?- spytał Harry i znacząco popatrzył w górę schodów.
-Chcesz spać u mnie?
-Myślisz, że to dobry pomysł?
-Chyba potrafisz być grzecznym gościem?
-Postaram się. Wezmę tylko kilka rzeczy, usiądź na chwilę a ja zaraz wrócę.
Usiadłam wygodnie na kanapie, poczułam się zmęczona więc oparłam głowę i przymknęłam oczy. Miałam wrażenie, że unoszę się w górę a później opadam na coś miękkiego. Obudziłam się rano. Czułam, że przytulam się mocno do kogoś, otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w pokoju Harry'ego. Uniosłam wyżej głowę i spojrzałam na chłopaka, spał. Odsunęłam się delikatnie i wstałam. nadal miałam na sobie swoje ubrania, w myślach bardzo podziękowałam mu, że mnie nie rozebrał. Było mi zimno, zauważyłam, że na fotelu leży bluza wzięłam ją i założyłam na ramiona. Zaciągnęłam się jej zapachem, była to mieszanka Harry'ego i jego wody toaletowej. Po cichu wyszłam z pokoju i ruszyłam do kuchni. Przeszukiwałam szafki w poszukiwaniu potrzebnych mi rzeczy. Chciałam się napić kawy i zacząć robić śniadanie. To zadanie wymagało ode mnie dobrej organizacji, w końcu to śniadanie dla dziesięciu osób. Naleśniki, tosty i jajecznica powinny wystarczyć, żeby ich nakarmić. Zaczęłam od naleśników, kiedy były gotowe zabrałam się za tosty. W kuchni pojawił się Harry.
-Uciekłaś mi z łóżka- powiedział i podszedł mnie przytulić.
-Dzień dobry. Nie uciekłam, nie chciałam cię budzić.
-Czy tak będzie zawsze?
-Jak?
-Że jak wstanę rano to będę cię widział w mojej kuchni?
-Hmm... właściwie to- udałam że się zastanawiam- nie!- droczyłam się z nim.
-Szkoda- westchnął- pomóc ci w czymś?
-Może sprowadzisz wszystkich na śniadanie?
-Dobrze- odpowiedział po czym wrzasnął- wstawać śniadanie!
-Ogłuchłam, na prawdę ogłuchłam- powiedziałam.
-Spokojnie, nic ci nie będzie, przyzwyczaisz się- cmoknął mój policzek i bezczelnie zaczął pić moją kawę.
-Hej to moje. jak chcesz to zrobię ci kawę.
-Wolę twoją- wyszczerzył się i usiadł do stołu.
Po chwili usłyszeliśmy, że z góry zaczynają schodzić brutalnie obudzeni domownicy.
-Kto zrobił śniadanie?- spytał Zayn.
-Cleo.
-Harry pomóż mi przy jajecznicy- poleciłam mu.
-Zaraz, zaraz, jeśli jest ranek i Cleo nadal tu jest to oznacza tylko jedno...- Louis zaczął śmiesznie poruszać brwiami i robić sugestywne ruchy biodrami.
-Louis!- zganiła go Samy.
-No co przecież ja tylko wyciągam wnioski.
-Lou jeśli nie chcesz oberwać to siedź cicho- powiedział Harry.
-Ale przecież jesteśmy przyjaciółmi, możesz nam powiedzieć co się działo w nocy- dalej mówił Lou, a reszta tylko nam się przypatrywała.
-Louis!
-Ok. Powiesz mi jak będziemy sami.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Dlaczego się śmiejesz Cleo?
-Możesz być trochę zawiedziony Lou. Zasnęłam na kanapie kiedy czekałam na Harry'ego żeby mnie odprowadził i tylko dlatego tu spałam.
-Ale przecież was widziałem- Louis zrobił minę jakby naprawdę był zawiedziony, że ja i Harry nie spędziliśmy tej nocy razem tak jak on myślał.
-Tylko się całowaliśmy.
-Cholera jeszcze żadna dziewczyna nie zasnęła z tobą z nudów. Co się z tobą dzieje?
Wszyscy zaczęliśmy się śmieć ze słów chłopaka. Po śniadaniu zabrałam swoje rzeczy gotowa iść do domu.
-Odwiozę cię.
Kiedy jechaliśmy w stronę mojego domu rozmawialiśmy o Australii.
-Wejdziesz na kawę?
-Bardzo bym chciał, ale jeszcze dziś mamy spotkanie z fankami i podpisywanie płyt. Potem tydzień przerwy i trzy tygodnie w USA.
-Znów wyjedziesz?
-Tak, ale to ostatni wyjazd z Anglii w tym roku.
-Jak ty to wytrzymujesz?
-Opowiem ci dzisiaj przy kolacji, dobrze?
-Dobrze.
-Bądź gotowa o siódmej, przyjadę po ciebie.
-Ok. Do zobaczenie- chciałam wysiąść z auta.
-Nie zapomniałaś o czymś?
Spojrzałam na niego nie wiedząc o czy mówi.
-Nie, wszystko mam.
-A całus na do widzenia?
-Ach...- westchnęłam, zbliżyłam nasze twarze i delikatnie musnęłam jego usta.
-Do wieczora.
-Do wieczora.
sobota, 14 grudnia 2013
niedziela, 1 grudnia 2013
Rozdział 9
Wstałam niepewnie, bałam się, że upadnę, jednak moje nogi już odzyskały sprawność. Zeszliśmy na dół, wszyscy siedzieli w salonie tak jak ich zostawiliśmy. Sophie popatrzyła na nas i wiedziałam, że aż się gotuje aby coś powiedzieć, jednak tego nie zrobiła. Zauważyłam, że inni nam się przyglądają i to upewniło mnie w przekonaniu, że Sophie powiedziała im o tym jak się całowaliśmy.
-Sophie chciałaś jechać do domu?- spytałam aby przerwać tą dziwną ciszę.
-Yyy tak.
-No to chodźmy.
Wszyscy wstali aby odprowadzić nas do drzwi. Gdy wychodziliśmy już na zewnątrz Harry poszedł za nami. Sophie i Max żegnali się czule mimo tego, że zaraz mieli się spotkać w jej mieszkaniu. Chcąc dać im odrobinę prywatności podeszłam do auta Sophie i tam na nią czekałam.
-Zatem do zobaczenia za dwa tygodnie Harry.
-Och jednak się do mnie odzywasz! Już myślałem, że przez ten pocałunek jesteś na mnie zła i nie chcesz już ze mną nawet rozmawiać.
-Hmm zaskoczyłeś mnie tym pocałunkiem ale to nie jest powód żebym przestała się do ciebie odzywać.
-Teraz twoja klątwa przestała istnieć- wyszczerzył się pokazując mi dołeczki zdobiące jego policzki.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-No tak pocałunek księcia!- powiedziałam po chwili.
-Z czego tak się śmiejecie?- spytała Sophie.
-Harry jest moim Shrek'iem- powiedziałam i znów zaczęłam się głośno śmiać widząc minę Harry'ego.
-Ej miałem być księciem z bajki- zaprotestował i zrobił urażoną minę.
-Ale to Shrek zdjął klątwę z Fiony, więc...
-Nie rozumiem was- westchnęła Sophie po czym wsiadła do samochodu.
-Do zobaczenia po powrocie- powiedziałam i chciałam wsiąść do auta, jednak Harry przytrzymał drzwi, nachylił się nade mną i pocałował delikatnie w usta.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Wsiadając do samochodu zahaczyłam nogą i prawie do niego wpadłam, popatrzyłam na Harry'ego, który śmiał się ze mnie.
-To chyba oznacza, że muszę złożyć reklamację- powiedziałam.
-Może potrzeba więcej czasu, a może po prostu trzeba to powtórzyć parę razy?- zrobił niewinną minę i zamknął drzwi.
Sophie ruszyła.
-Teraz musisz mi wszystko opowiedzieć- powiedziała.
-Co tu opowiadać, widziałaś wszystko na własne oczy.
-Ale jak to się stało?
-Po prostu mnie pocałował.
-No tak, po Harrym to ja się tego mogłam spodziewać, zdziwiło mnie to, że już wczoraj nie próbował cię pocałować.
-Dlatego pytałaś czy był grzeczny?
-No tak. Zamierzasz się teraz z nim spotykać?
-Umówiliśmy się, że jak wrócą z Australii to się spotkamy.
-Ciesze się, pasujecie z Harrym do siebie, to wspaniałe, że wreszcie udało wam się spotkać.
-Sophie to tylko zwykłe spotkanie, nie planuj ślubu- zaśmiałam się, była taka rozentuzjazmowana jakbym co najmniej jej powiedziała, że Harry mi się oświadczył.
-Ja tylko twierdzę, że pasujecie do siebie, reszta zależy od was.
Droga powrotna minęła bardzo szybko, o tej godzinie nie było prawie ruchu na drodze.
-Dzięki Sophie, do zobaczenia.
-Papa.
Sophie odjechała a ja ruszyłam do domu.
Niby nic się w moim życiu nie zmieniło jednak te dwa tygodnie były dla mnie nie do zniesienia. Starałam się wszystko robić tak jak zawsze jednak nie mogłam. Harry cały czas wysyłał do mnie wiadomości które mnie rozśmieszały lub rozczulały. Udało nam się nawet dwa razy porozmawiać na Skypie ale nie było to łatwe ze względu na różnice stref czasowych.
Byłam na kolacji z Sophie i Max'em. już po kilku chwilach spędzonych razem zrozumiałam dlaczego moja przyjaciółka go pokochała. Miał niesamowite poczucie humoru, traktował Sophie jak normalną dziewczynę i sposób w jaki na nią patrzył... jakby była jedyna kobietą na świecie. Szczęście mojej przyjaciółki napawało mnie radością.
W dniu kiedy chłopcy mieli wrócić do domu dostałam wiadomość od Jazz.
"Szykujemy małe przyjęcie powitalne dla chłopców, chcesz dołączyć?"
"Oczywiście! Czy mam coś przynieść?"
"Jeśli to nie będzie problem to coś słodkiego do jedzenia"
"Myślę, że da się to załatwić;) o której i gdzie mam być?"
"Zaczynamy o ósmej, chłopców spodziewamy się o dziewiątej"
Już miałam pisać gdzie mamy się spotkać gdy Jazz napisała:
"Oczywiście zapomniałam ci napisać gdzie. Wybacz! Spotykamy się u chłopców"
"OK!"
Przed wyjściem z pracy spakowałam babeczki, kilka rodzajów czekoladek i ciastek do pudełka i ruszyłam do domu.
Po prysznicu pomalowałam się delikatnie i ubrałam sukienkę która kupiłam dwa dni temu pod wpływem impulsu. Granatowy kolor idealnie współgrał z moją jasna skórą. Ubrałam ciemne rajstopy i czarne baleriny. Narzuciłam płaszcz i byłam gotowa do wyjścia. Byłam tak podekscytowana tym, że zobaczę Harry'ego, że o mało nie zapomniałam zabrać pudełka ze słodyczami. Wróciłam się po nie do kuchni, potknęłam się o krzesło i upadłam na podłogę. Bardzo bolało mnie kolano, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Powili ruszyłam do wyjścia, do domu chłopców dotarłam na czas. Zapukałam do drzwi, otworzyła mi Kate.
-Witaj Cleo! Wejdź.
-Cześć.
-Daj wezmę to- zabrała pudełko z moich rąk abym mogła się rozebrać.
-Dziewczyny Cleo już jest!- krzyknęła idąc w stronę kuchni.
Każda z dziewczyn wyszła aby się ze mną przywitać. Wszystkie były ubrane w sukienki, co prawda były one bardziej... hmm dużo bardziej seksowne od mojej, ale i tak mogłam sobie pogratulować tego, że ubrałam coś innego niż jeansy.
-Paul dał mi znać, że ruszają już z lotniska, czyli wszystko idzie zgodnie z planem- powiedziała Samy.
-Robimy im niespodziankę. Myślą, że spotkamy się dopiero rano. Harry nic do ciebie nie pisał?
-Nie, właściwie też umówiliśmy się jutro na spotkanie.
-Czyli też będzie miał niespodziankę- uśmiechnęła się Kate.
Przygotowałyśmy wszystkie rzeczy i zaniosłyśmy do salonu. Rose otworzyła szampana chociaż nie obyło się bez problemów... no cóż chłopcy będą musieli kupić nową lampę do kuchni. Gotowe pogasiłyśmy swiatła i usiadłyśmy z kieliszkami na kanapie.
-Cleo co jest między tobą a Harry'm?- spytała Jazz.
-Właściwie to... po prostu się spotykamy.
-Bardzo cię polubiłyśmy, mamy nadzieję, że to będzie coś poważnego. Inne dziewczyny Harry'ego raczej nie przypadły nam do gustu, były takie jakby to powiedzieć... puste. Nareszcie zaczął spotykac się z kimś odpowiednim.
-Jazz przestań, jeszcze Cleo się nas przestraszy i ucieknie.
-Bardzo polubiłam Harry'ego, chciałabym go lepiej poznać...
-No proszę czy to nie kolejny powód, że ona jest idealna dla niego?- przerwała mi Jazz.-Nie mówi, że go kocha nawet go nie znając.
-Jazz błagam cię- westchnęła Rose.
-Ok już nic nie powiem ale same musicie przyznać mi rację.
Zaśmiałyśmy się, każda z nas miała pusty kieliszek więc ruszyłyśmy do kuchni aby nalać sobie jeszcze trochę i uczcić fakt, że chłopcy wracają do domu. Rose musiała otworzyć kolejna butelkę co po ciemku było jeszcze trudniejsze, razem z Samy oświetlałyśmy ją naszymi telefonami. Tym razem odbyło się bez strat materialnych.Siadając z powrotem w salonie usłyszałyśmy ich pod drzwiami. Po chwili weszli do domu robiąc przy tym tyle hałasu, że umarłego postawiliby na nogi. Ktoś zapalił światło w salonie a my krzyknęłyśmy chórem:
-Niespodzianka!- ich miny były bezcenne, byli jednocześnie zaskoczeni, wystraszeni i szczęśliwi.
-Ale jak?- pytała Niall i tulił Rose.
-Chciałyśmy wam zrobić niespodziankę.
-No to wam się udało- cieszył się Louis.
Każdy z nich tulił swoją dziewczynę a ja czekałam aż Harry do mnie podejdzie, nie byłam pewna jego reakcji. Kiedy się uśmiechnął i wziął mnie w ramiona wiedziałam już, że moje obawy były bezpodstawne. Delikatnie pocałował mnie w usta. Z jednej strony byłam mu wdzięczna za to, że nie całuje mnie namiętnie przy wszystkich a z drugiej zdałam sobie sprawę jak bardzo tęskniłam za sposobem w jak pocałował mnie przed wyjazdem.
-Widzisz Harry, dobrze, że cię namówiliśmy żebyś jechał do domu!- śmiał się Louis.- Harry chciał jechać prosto do ciebie i zobaczyć się z tobą. Namówiliśmy go żeby przyjechał do domu i przynajmniej wziął prysznic po tylu godzinach w samolocie.
Uśmiechnęłam się.
-Jestem strasznie głodny- powiedział Niall i chciał iść do kuchni.
-Nie!- krzyknęłyśmy wszystkie.
-Co się stało?- spytał zdezorientowany.
-Jedzenie jest tutaj- powiedziała Rose łapiąc go za rękę i odciągając na bok.
-A co jest w kuchni?- spytał Zayn.
-Nic- znów odpowiedziałyśmy razem przez co chłopcy spojrzeli na nas podejrzliwie.
-Coś jest nie tak.
Chłopcy ruszyli jeden za drugim do kuchni.
-Co się stało ze światłem? Harry poświeć tu telefonem- usłyszałyśmy Liam'a.
-Lampa jest zbita- powiedział Niall.
-Jak to zrobiłyście? W tym domu odbyło się tyle imprez ale nigdy nie ucierpiała na tym żadna lampa.
-Po prostu cholernie ciężko jest otworzyć szampana- powiedziała Rose i wzruszyła ramionami.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Rozsiedliśmy się w salonie. Chłopcy zjedli niemalże wszystko co dla nich przygotowałyśmy. Zayn i Jazz poszli na górę pierwsi, zaraz za nimi Louis i Samy. Rose i Niall poszli do kuchni pod pretekstem przyniesienia czegoś do picia ale już stamtąd nie wrócili. Zostaliśmy w salonie z Liam'em i Kate. Widziałam jak chłopak stara się dyskretnie włożyć dziewczynie rękę pod sukienkę a ta tak samo delikatnie lecz stanowczo mu na to nie pozwalała. Wiedziałam, że chcą być sami ale chyba po prostu było im głupio zostawić nas samych. Wreszcie Harry powiedział do nich:
-Idźcie na górę, przecież widzę co robicie- oboje się zaśmiali, Kate spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem a ja uśmiechnęłam się żeby wiedziała, że wcale nie jestem zła.
-Miło było cie zobaczyć Cleo- powiedział Liam.
-Was również. Dobranoc.
-Dobranoc.
Kiedy zostaliśmy już sami w salonie Harry przysunął się do mnie.
-Nareszcie sami. Teraz mogę cię pocałować- zatopił rękę w moich włosach i przyciągnął do siebie.
Z początku delikatnie muskaliśmy się wargami, jednak obojgu to nie wystarczało. Przycisnęłam mocniej moje usta do ust Harry'ego i jestem pewna, że się uśmiechnął. Uniósł mnie lekko i po chwili siedziałam na jego kolanach. Nasze języki toczyły ze sobą walkę. Chłopak przeniósł swoją rękę z mojej talii na moje udo. W miejscu gdzie spoczęły jego palce moja skóra zaczęła płonąć. Było to bardzo przyjemne. Opuszkami palców kręcił kółka tuż przy zakończeniu mojej sukienki i nim się zorientowałam jego dłoń była już pod moja sukienką. Chciałam go powstrzymać ale zmienił pozycję i leżałam teraz na kanapie a Harry na mnie. Wpijał się w moje usta mocno co było bardzo przyjemne i podniecające.
Witajcie.
Mogę Was prosić o komentarze? Nawet jeśli macie napisać, że coś Wam się nie podoba to proszę napiszcie to wtedy będę mogła coś zmienić w stylu pisania.
Pod ostatnim postem zapomniałam wam coś napisać, więc pisze to teraz:
Wiem, że Liam, Louis i Zayn mają dziewczyny, jednak na potrzeby moich opowiadań przyjmuję, że Perrie, Eleonor i Sophie nie istnieją, wolę przyjąć takie rozwiązanie niż pisać o nich źle lub je uśmiercać.
pozdrawiam
-Sophie chciałaś jechać do domu?- spytałam aby przerwać tą dziwną ciszę.
-Yyy tak.
-No to chodźmy.
Wszyscy wstali aby odprowadzić nas do drzwi. Gdy wychodziliśmy już na zewnątrz Harry poszedł za nami. Sophie i Max żegnali się czule mimo tego, że zaraz mieli się spotkać w jej mieszkaniu. Chcąc dać im odrobinę prywatności podeszłam do auta Sophie i tam na nią czekałam.
-Zatem do zobaczenia za dwa tygodnie Harry.
-Och jednak się do mnie odzywasz! Już myślałem, że przez ten pocałunek jesteś na mnie zła i nie chcesz już ze mną nawet rozmawiać.
-Hmm zaskoczyłeś mnie tym pocałunkiem ale to nie jest powód żebym przestała się do ciebie odzywać.
-Teraz twoja klątwa przestała istnieć- wyszczerzył się pokazując mi dołeczki zdobiące jego policzki.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-No tak pocałunek księcia!- powiedziałam po chwili.
-Z czego tak się śmiejecie?- spytała Sophie.
-Harry jest moim Shrek'iem- powiedziałam i znów zaczęłam się głośno śmiać widząc minę Harry'ego.
-Ej miałem być księciem z bajki- zaprotestował i zrobił urażoną minę.
-Ale to Shrek zdjął klątwę z Fiony, więc...
-Nie rozumiem was- westchnęła Sophie po czym wsiadła do samochodu.
-Do zobaczenia po powrocie- powiedziałam i chciałam wsiąść do auta, jednak Harry przytrzymał drzwi, nachylił się nade mną i pocałował delikatnie w usta.
-Dobranoc.
-Dobranoc.
Wsiadając do samochodu zahaczyłam nogą i prawie do niego wpadłam, popatrzyłam na Harry'ego, który śmiał się ze mnie.
-To chyba oznacza, że muszę złożyć reklamację- powiedziałam.
-Może potrzeba więcej czasu, a może po prostu trzeba to powtórzyć parę razy?- zrobił niewinną minę i zamknął drzwi.
Sophie ruszyła.
-Teraz musisz mi wszystko opowiedzieć- powiedziała.
-Co tu opowiadać, widziałaś wszystko na własne oczy.
-Ale jak to się stało?
-Po prostu mnie pocałował.
-No tak, po Harrym to ja się tego mogłam spodziewać, zdziwiło mnie to, że już wczoraj nie próbował cię pocałować.
-Dlatego pytałaś czy był grzeczny?
-No tak. Zamierzasz się teraz z nim spotykać?
-Umówiliśmy się, że jak wrócą z Australii to się spotkamy.
-Ciesze się, pasujecie z Harrym do siebie, to wspaniałe, że wreszcie udało wam się spotkać.
-Sophie to tylko zwykłe spotkanie, nie planuj ślubu- zaśmiałam się, była taka rozentuzjazmowana jakbym co najmniej jej powiedziała, że Harry mi się oświadczył.
-Ja tylko twierdzę, że pasujecie do siebie, reszta zależy od was.
Droga powrotna minęła bardzo szybko, o tej godzinie nie było prawie ruchu na drodze.
-Dzięki Sophie, do zobaczenia.
-Papa.
Sophie odjechała a ja ruszyłam do domu.
Niby nic się w moim życiu nie zmieniło jednak te dwa tygodnie były dla mnie nie do zniesienia. Starałam się wszystko robić tak jak zawsze jednak nie mogłam. Harry cały czas wysyłał do mnie wiadomości które mnie rozśmieszały lub rozczulały. Udało nam się nawet dwa razy porozmawiać na Skypie ale nie było to łatwe ze względu na różnice stref czasowych.
Byłam na kolacji z Sophie i Max'em. już po kilku chwilach spędzonych razem zrozumiałam dlaczego moja przyjaciółka go pokochała. Miał niesamowite poczucie humoru, traktował Sophie jak normalną dziewczynę i sposób w jaki na nią patrzył... jakby była jedyna kobietą na świecie. Szczęście mojej przyjaciółki napawało mnie radością.
W dniu kiedy chłopcy mieli wrócić do domu dostałam wiadomość od Jazz.
"Szykujemy małe przyjęcie powitalne dla chłopców, chcesz dołączyć?"
"Oczywiście! Czy mam coś przynieść?"
"Jeśli to nie będzie problem to coś słodkiego do jedzenia"
"Myślę, że da się to załatwić;) o której i gdzie mam być?"
"Zaczynamy o ósmej, chłopców spodziewamy się o dziewiątej"
Już miałam pisać gdzie mamy się spotkać gdy Jazz napisała:
"Oczywiście zapomniałam ci napisać gdzie. Wybacz! Spotykamy się u chłopców"
"OK!"
Przed wyjściem z pracy spakowałam babeczki, kilka rodzajów czekoladek i ciastek do pudełka i ruszyłam do domu.
Po prysznicu pomalowałam się delikatnie i ubrałam sukienkę która kupiłam dwa dni temu pod wpływem impulsu. Granatowy kolor idealnie współgrał z moją jasna skórą. Ubrałam ciemne rajstopy i czarne baleriny. Narzuciłam płaszcz i byłam gotowa do wyjścia. Byłam tak podekscytowana tym, że zobaczę Harry'ego, że o mało nie zapomniałam zabrać pudełka ze słodyczami. Wróciłam się po nie do kuchni, potknęłam się o krzesło i upadłam na podłogę. Bardzo bolało mnie kolano, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Powili ruszyłam do wyjścia, do domu chłopców dotarłam na czas. Zapukałam do drzwi, otworzyła mi Kate.
-Witaj Cleo! Wejdź.
-Cześć.
-Daj wezmę to- zabrała pudełko z moich rąk abym mogła się rozebrać.
-Dziewczyny Cleo już jest!- krzyknęła idąc w stronę kuchni.
Każda z dziewczyn wyszła aby się ze mną przywitać. Wszystkie były ubrane w sukienki, co prawda były one bardziej... hmm dużo bardziej seksowne od mojej, ale i tak mogłam sobie pogratulować tego, że ubrałam coś innego niż jeansy.
-Paul dał mi znać, że ruszają już z lotniska, czyli wszystko idzie zgodnie z planem- powiedziała Samy.
-Robimy im niespodziankę. Myślą, że spotkamy się dopiero rano. Harry nic do ciebie nie pisał?
-Nie, właściwie też umówiliśmy się jutro na spotkanie.
-Czyli też będzie miał niespodziankę- uśmiechnęła się Kate.
Przygotowałyśmy wszystkie rzeczy i zaniosłyśmy do salonu. Rose otworzyła szampana chociaż nie obyło się bez problemów... no cóż chłopcy będą musieli kupić nową lampę do kuchni. Gotowe pogasiłyśmy swiatła i usiadłyśmy z kieliszkami na kanapie.
-Cleo co jest między tobą a Harry'm?- spytała Jazz.
-Właściwie to... po prostu się spotykamy.
-Bardzo cię polubiłyśmy, mamy nadzieję, że to będzie coś poważnego. Inne dziewczyny Harry'ego raczej nie przypadły nam do gustu, były takie jakby to powiedzieć... puste. Nareszcie zaczął spotykac się z kimś odpowiednim.
-Jazz przestań, jeszcze Cleo się nas przestraszy i ucieknie.
-Bardzo polubiłam Harry'ego, chciałabym go lepiej poznać...
-No proszę czy to nie kolejny powód, że ona jest idealna dla niego?- przerwała mi Jazz.-Nie mówi, że go kocha nawet go nie znając.
-Jazz błagam cię- westchnęła Rose.
-Ok już nic nie powiem ale same musicie przyznać mi rację.
Zaśmiałyśmy się, każda z nas miała pusty kieliszek więc ruszyłyśmy do kuchni aby nalać sobie jeszcze trochę i uczcić fakt, że chłopcy wracają do domu. Rose musiała otworzyć kolejna butelkę co po ciemku było jeszcze trudniejsze, razem z Samy oświetlałyśmy ją naszymi telefonami. Tym razem odbyło się bez strat materialnych.Siadając z powrotem w salonie usłyszałyśmy ich pod drzwiami. Po chwili weszli do domu robiąc przy tym tyle hałasu, że umarłego postawiliby na nogi. Ktoś zapalił światło w salonie a my krzyknęłyśmy chórem:
-Niespodzianka!- ich miny były bezcenne, byli jednocześnie zaskoczeni, wystraszeni i szczęśliwi.
-Ale jak?- pytała Niall i tulił Rose.
-Chciałyśmy wam zrobić niespodziankę.
-No to wam się udało- cieszył się Louis.
Każdy z nich tulił swoją dziewczynę a ja czekałam aż Harry do mnie podejdzie, nie byłam pewna jego reakcji. Kiedy się uśmiechnął i wziął mnie w ramiona wiedziałam już, że moje obawy były bezpodstawne. Delikatnie pocałował mnie w usta. Z jednej strony byłam mu wdzięczna za to, że nie całuje mnie namiętnie przy wszystkich a z drugiej zdałam sobie sprawę jak bardzo tęskniłam za sposobem w jak pocałował mnie przed wyjazdem.
-Widzisz Harry, dobrze, że cię namówiliśmy żebyś jechał do domu!- śmiał się Louis.- Harry chciał jechać prosto do ciebie i zobaczyć się z tobą. Namówiliśmy go żeby przyjechał do domu i przynajmniej wziął prysznic po tylu godzinach w samolocie.
Uśmiechnęłam się.
-Jestem strasznie głodny- powiedział Niall i chciał iść do kuchni.
-Nie!- krzyknęłyśmy wszystkie.
-Co się stało?- spytał zdezorientowany.
-Jedzenie jest tutaj- powiedziała Rose łapiąc go za rękę i odciągając na bok.
-A co jest w kuchni?- spytał Zayn.
-Nic- znów odpowiedziałyśmy razem przez co chłopcy spojrzeli na nas podejrzliwie.
-Coś jest nie tak.
Chłopcy ruszyli jeden za drugim do kuchni.
-Co się stało ze światłem? Harry poświeć tu telefonem- usłyszałyśmy Liam'a.
-Lampa jest zbita- powiedział Niall.
-Jak to zrobiłyście? W tym domu odbyło się tyle imprez ale nigdy nie ucierpiała na tym żadna lampa.
-Po prostu cholernie ciężko jest otworzyć szampana- powiedziała Rose i wzruszyła ramionami.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Rozsiedliśmy się w salonie. Chłopcy zjedli niemalże wszystko co dla nich przygotowałyśmy. Zayn i Jazz poszli na górę pierwsi, zaraz za nimi Louis i Samy. Rose i Niall poszli do kuchni pod pretekstem przyniesienia czegoś do picia ale już stamtąd nie wrócili. Zostaliśmy w salonie z Liam'em i Kate. Widziałam jak chłopak stara się dyskretnie włożyć dziewczynie rękę pod sukienkę a ta tak samo delikatnie lecz stanowczo mu na to nie pozwalała. Wiedziałam, że chcą być sami ale chyba po prostu było im głupio zostawić nas samych. Wreszcie Harry powiedział do nich:
-Idźcie na górę, przecież widzę co robicie- oboje się zaśmiali, Kate spojrzała na mnie przepraszającym wzrokiem a ja uśmiechnęłam się żeby wiedziała, że wcale nie jestem zła.
-Miło było cie zobaczyć Cleo- powiedział Liam.
-Was również. Dobranoc.
-Dobranoc.
Kiedy zostaliśmy już sami w salonie Harry przysunął się do mnie.
-Nareszcie sami. Teraz mogę cię pocałować- zatopił rękę w moich włosach i przyciągnął do siebie.
Z początku delikatnie muskaliśmy się wargami, jednak obojgu to nie wystarczało. Przycisnęłam mocniej moje usta do ust Harry'ego i jestem pewna, że się uśmiechnął. Uniósł mnie lekko i po chwili siedziałam na jego kolanach. Nasze języki toczyły ze sobą walkę. Chłopak przeniósł swoją rękę z mojej talii na moje udo. W miejscu gdzie spoczęły jego palce moja skóra zaczęła płonąć. Było to bardzo przyjemne. Opuszkami palców kręcił kółka tuż przy zakończeniu mojej sukienki i nim się zorientowałam jego dłoń była już pod moja sukienką. Chciałam go powstrzymać ale zmienił pozycję i leżałam teraz na kanapie a Harry na mnie. Wpijał się w moje usta mocno co było bardzo przyjemne i podniecające.
Witajcie.
Mogę Was prosić o komentarze? Nawet jeśli macie napisać, że coś Wam się nie podoba to proszę napiszcie to wtedy będę mogła coś zmienić w stylu pisania.
Pod ostatnim postem zapomniałam wam coś napisać, więc pisze to teraz:
Wiem, że Liam, Louis i Zayn mają dziewczyny, jednak na potrzeby moich opowiadań przyjmuję, że Perrie, Eleonor i Sophie nie istnieją, wolę przyjąć takie rozwiązanie niż pisać o nich źle lub je uśmiercać.
pozdrawiam
czwartek, 28 listopada 2013
Rozdział 8
Następnego dnia wyszłam z pracy szybciej aby się przygotować na imprezę. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się, ubrałam czarne jeansy i kremową bluzkę na to płaszcz i byłam gotowa. Po chwili zadzwonił dzwonek i wiedziałam, że to Sophie już na mnie czeka na dole. Wyszłam z domu.
-Cześć Cleo! Znów ubrałaś jeansy?- powiedziała zniesmaczona.
-Ale mam na sobie bluzkę, którą dostałam kiedyś od ciebie.
-Mogłaś ubrać tą sukienkę.
-Chyba zwariowałaś! To zwykła impreza w domu, nie chcę, żeby wszyscy oglądali mój tyłek.
-Przecież dobrze wiesz, że wcale nie widać ci pupy w tej sukience.
-Może kiedyś ją gdzieś ubiorę, ale nie dziś.
-Trzymam cie za słowo.
Do domu chłopców dotarliśmy w czterdzieści minut ponieważ były niesamowite korki. Dlatego nie mam samochodu, przez korki jakie panują w Londynie traci się mnóstwo czasu. Jeżdżąc metrem nie muszę się martwić.
Ich dom był wielki, okna były imponujących rozmiarów i zapewne dawały dużo światła. Sophie weszła do domu a ja zaraz za nią. Muzyka była dość głośna. W salonie siedzieli chłopcy z dziewczynami, Harry od razu nas zauważył.
-Cześć!
-Witajcie! Ej wszyscy poznajcie Cleo!
Dziewczyny podchodziły do mnie i witały się.
-Cześć, jestem Rose, miło cię poznać- przywitała się dziewczyna o nieskazitelnej figurze, była wyższa ode mnie i bardzo szczupła, jej czarne włosy sięgały do ramion, miała bardzo jasną cerę przez co przypominała mi Królewnę Śnieżkę.
-Hej, ja mam na imię Jasminne ale wszyscy mówią na mnie Jazz- teraz ściskałam dłoń dziewczyny równej ze mną, miała jasne włosy splecione w warkocz.
-Cześć, ja jestem Samy- dziewczyna ścisnęła mnie, była trochę wyższa ode mnie, brązowe włosy zebrane w kucyka odsłaniały jej piękne rysy twarzy.
-Witaj ja jestem Kate- podeszła do mnie dziewczyna w okularach, jej włosy układały się miękkimi falami na ramionach, bardzo przypominała mi moją siostrę Lou.
Po chwili siedziałam już na wygodnej kanapie pomiędzy Rose a Jazz z drinkiem w ręce, który wcisnął mi Zayn.
-Sophie oglądałam twój ostatni pokaz, byłaś wspaniała.
-Dziękuję Jazz, teraz na szczęście mam trochę wolnego, zresztą muszę się przygotowywać na Victoria Secret Fashion Show.
-Kiedy trochę zwolnisz? Ostatnio bardzo rzadko cię widujemy- spytała Kate, która siedziała na kolanach Liam'a.
-Może już niedługo. Chciałabym, żebyście kogoś poznali. Max będzie tu za godzinę jak skończy dyżur. Tylko go nie wystraszcie- zaśmiała się Sophie.
-Och nie, czyli teraz już nie mam żadnych szans na to, że będziemy razem?!- zaczął lamentować Niall.
Rose podeszła do niego i go przytuliła.
-Widzisz teraz będziesz musiał się zadowolić mną- powiedziała i zaczęła się śmiać, my też wybuchnęliśmy śmiechem.
-Kupię ci babeczki u Cleo na pocieszenie- dodała Rose po chwili, w jej oczach było widać rozbawienie.
-Ty zawsze umiesz mnie wyleczyć- powiedział Niall i pocałował Rose.
-Słuchajcie może zagramy w coś zanim przyjdzie Max?- spytał Liam.
-Może kalambury?- podsunęła pomysł Samy.
-Świetnie.
Podzieliliśmy się na dwie drużyny, dziewczyny przeciwko chłopcom. Pierwsza stanęła przed nami Sophie. Wylosowała karteczkę z hasłem które było przygotowane przez chłopców.
-Kategoria osoba- powiedziała i zaczęła pokazywać. Jej ciało zaczęło wykonywać dziwne ruchy, nie mogłam przestać się śmiać. Chciałam powiedzieć, że wiem o kogo chodzi, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Czy to Louis?- spytała Samy.
Sophie pokręciła przecząco głową.
-To Król Julian- krzyknęła Jazz.
Sophie znów zaprzeczyła.
-To... jest... Mick Jagger- wydusiłam z siebie.
-Tak!- krzyknęła Sophie i klasnęła w dłonie zadowolona.
-Ok Harry postaraj się!
Chłopak wylosował karteczkę, uśmiechnął się.
-Kategoria film.
Zaczął pokazywać chłopcom poszczególne słowa tytułu filmu.
-Czy to jest matrix?- spytał Zayn.
-To mają być dwa słowa Zayn- przypomniał mu Louis.
-To może to jest Indiana Jones?
-Czas wam się kończy- powiedziała Kate.
-Cholera!- wrzasnął Zayn.
-Co to może być- zastanawiał się na głos Niall.
-Przykro mi chłopcy nie zgdaliście.
-Co to było?
-Uczeń czarnoksiężnika- westchnął Harry.
Graliśmy tak do czasu, aż nie usłyszeliśmy dzwonka do drzwi.
-To Max- Sophie pobiegła otworzyć.
Wszyscy czekaliśmy żeby go poznać, ja chyba byłam najbardziej podekscytowana, reszta zajęła się sobą, to znaczy; Kate i Liam zbierali porozrzucane na podłodze karteczki z hasłami, Zayn i Jazz przygotowywali nowe drinki dla nas, Louis i Samy siedzieli na kanapie i szeptali sobie na ucho wybuchając co chwilę śmiechem, Rose i Niall jedli. Podszedł do mnie Harry i kiedy chciał coś powiedzieć, usłyszeliśmy:
-Kochani to jest właśnie Max.
Odwróciłam się w ich stronę i zobaczyłam najprzystojniejszego lekarza jakiego mogłabym sobie wyobrazić. Był bardzo wysoki, miał około trzydziestu pięciu lat i niesamowite oczy.
-Cześc!- wrzasnęliśmy chórem.
Wszyscy podchodzili do nich by poznać Maxa i się z nim przywitać, ja podeszłam na końcu.
-To jest Cleo- powiedziała Sophie.
-Witaj Cleo! Bardzo miło cię wreszcie poznać, dużo o tobie słyszałem.
-Mi ciebie również miło poznać.
-To dla was- Zayn podał nam drinki. Usiedliśmy na kanapie.
Teraz zajmowałam miejsce między Harry'm a Loius'em. wszyscy zaczęli o coś pytać Max'a, który odpowiadał na nasze pytania bardzo wyczerpująco za co go podziwiałam, bo niektóre pytania były lekko mówiąc głupie. Sophie co jakiś czas wywracała oczami ale pozwalała nam na to małe przesłuchanie. Czas z nimi mijał bardzo szybko i nim się spostrzegłam było już po jedenastej. Tańczyłam dziś ze wszystkimi członkami One Direction, bawiłam się przy tym naprawdę świetnie. Harry nie odstępował mnie na krok, kiedy szłam do toalety miałam wrażenie, że tam też chciałby ze mną pójść, rozśmieszyło mnie to i zaśmiałam się spojrzał na mnie nie rozumiejąc dlaczego się śmieję wzruszyłam tylko ramionami i zamknęłam się w toalecie. Dwa razy chciał ze mną porozmawiać i ciągnął mnie do kuchni, ale zawsze ktoś nam przeszkadzał. Poczułam jak chwyta mnie za rękę i odwróciłam się. Poprowadził mnie po schodach na górę.
-Harry?
-Ciii- przyłożył palec do swoich ust- znów nam ktoś przeszkodzi. Wejdź proszę- wskazał na otwarte drzwi.
Weszłam do pokoju a Harry zaraz za mną po czym zamknął drzwi. Stanęłam w miejscu ponieważ było ciemno i nic nie widziałam. Poczułam jego dłonie na biodrach.
-Harry... ja nie...- zaczęłam, ale sama nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Nie bój się zaraz zapalę światło- popchnął mnie do przodu, zrobiłam parę kroków aż moje kolana oparły się o coś miękkiego.
-Usiądź.
Usiadłam na łóżku a po chwili w pokoju było już jasno bo Harry zapalił lampkę nocną.
-Co my tu robimy Harry?
-Chciałem pobyć z tobą sam na sam chociaż przez chwilę w kuchni nam się nie udało a przecież nie mogłem wejść z tobą do toalety- hahaha czyli jednak miałam rację.- podoba ci się impreza?
-Tak jest bardzo fajnie, dziewczyny są miłe.
-One też cię polubiły.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi na to co powiedział.
-Jutro wyjeżdżam na dwa tygodnie, chciałbym mieć pewność, że jak wrócę to spotkamy się ponownie.
-Właściwie to myślałam, że to nasze ostatnie spotkanie Harry- powiedziałam poważnie, jednak kiedy zobaczyłam jego minę parsknęłam śmiechem.
-Czyli się zgadzasz?
-Tak Harry spotkamy się kiedy wrócisz.
-Chciałbym czegoś jeszcze spróbować.
-Tak?
Harry bardzo szybko przysunął się do mnie, złapał mnie za ramiona i pociągnął do góry. Stanęłam przed nim wtedy jedną rękę położył na moim karku a drugą na talii i przycisnął mocno do siebie. Chyba byłam w lekkim szoku bo nie zareagowałam w żaden sposób. Harry spojrzał w moje oczy i po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku. Z początku były to delikatne dotknięcia naszych warg które mnie elektryzowały. Jego dłoń gładziła mój kark, to także sprawiało mi ogromną przyjemność. Moje ręce, które do tej pory były opuszczone bezwładnie po bokach mojego ciała zatopiły się we włosach Harry'ego. Usłyszałam jak jęknął i pogłębił nasz pocałunek. Jego język dotknął moich warg, to była prośba bym wpuściła go do środka. Rozchyliłam usta. Nasze języki tańczyły ze sobą tak jakby robiły od zawsze. Harry mocniej przycisnął mnie do siebie. Czułam, że zatracam się w tym pocałunku i chciałam się od niego odsunąć, ale nie pozwolił mi na to i mocno mnie przytrzymał.
-Jeszcze chwilę- szepnął w moje usta i ponownie się w nie wpił.
Nie trwało to jednak długo bo do pokoju ktoś wszedł.
-Cleo, my z Max;em...- przerwała gdy zobaczyła nas obejmujących się- och przepraszam was! Ja chciałam tylko... Już wam nie przeszkadzam- zamknęła drzwi tak szybko jak je otworzyła.
Chciałam odsunąć się od Harry'ego ale mi na to nie pozwolił znów mocno przytrzymując mnie przy sobie.
-To było niesamowite- powiedział prosto w moje usta i oparł swoje czoło o moje.
Ja nie byłam w stanie nic z siebie wydusić i tylko pokiwałam głową, Harry uśmiechnął się cmoknął jeszcze moje usta i wypuścił z objęć. Zachwiałam się i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że moje nogi nie bardzo radziły sobie z utrzymaniem mnie w pozycji stojącej, usiadłam na łóżku. Harry popatrzył na mnie z rozbawieniem a ja poczułam, że moje policzki robią się czerwone.
-Podoba mi się jak na mnie reagujesz- powiedział i dotknął delikatnie mojego policzka- chodź Sophie i Max chyba chcą jechać do domu.
Witajcie!
no i jak podoba się? I hope so;)
pozdrawiam
BD
-Cześć Cleo! Znów ubrałaś jeansy?- powiedziała zniesmaczona.
-Ale mam na sobie bluzkę, którą dostałam kiedyś od ciebie.
-Mogłaś ubrać tą sukienkę.
-Chyba zwariowałaś! To zwykła impreza w domu, nie chcę, żeby wszyscy oglądali mój tyłek.
-Przecież dobrze wiesz, że wcale nie widać ci pupy w tej sukience.
-Może kiedyś ją gdzieś ubiorę, ale nie dziś.
-Trzymam cie za słowo.
Do domu chłopców dotarliśmy w czterdzieści minut ponieważ były niesamowite korki. Dlatego nie mam samochodu, przez korki jakie panują w Londynie traci się mnóstwo czasu. Jeżdżąc metrem nie muszę się martwić.
Ich dom był wielki, okna były imponujących rozmiarów i zapewne dawały dużo światła. Sophie weszła do domu a ja zaraz za nią. Muzyka była dość głośna. W salonie siedzieli chłopcy z dziewczynami, Harry od razu nas zauważył.
-Cześć!
-Witajcie! Ej wszyscy poznajcie Cleo!
Dziewczyny podchodziły do mnie i witały się.
-Cześć, jestem Rose, miło cię poznać- przywitała się dziewczyna o nieskazitelnej figurze, była wyższa ode mnie i bardzo szczupła, jej czarne włosy sięgały do ramion, miała bardzo jasną cerę przez co przypominała mi Królewnę Śnieżkę.
-Hej, ja mam na imię Jasminne ale wszyscy mówią na mnie Jazz- teraz ściskałam dłoń dziewczyny równej ze mną, miała jasne włosy splecione w warkocz.
-Cześć, ja jestem Samy- dziewczyna ścisnęła mnie, była trochę wyższa ode mnie, brązowe włosy zebrane w kucyka odsłaniały jej piękne rysy twarzy.
-Witaj ja jestem Kate- podeszła do mnie dziewczyna w okularach, jej włosy układały się miękkimi falami na ramionach, bardzo przypominała mi moją siostrę Lou.
Po chwili siedziałam już na wygodnej kanapie pomiędzy Rose a Jazz z drinkiem w ręce, który wcisnął mi Zayn.
-Sophie oglądałam twój ostatni pokaz, byłaś wspaniała.
-Dziękuję Jazz, teraz na szczęście mam trochę wolnego, zresztą muszę się przygotowywać na Victoria Secret Fashion Show.
-Kiedy trochę zwolnisz? Ostatnio bardzo rzadko cię widujemy- spytała Kate, która siedziała na kolanach Liam'a.
-Może już niedługo. Chciałabym, żebyście kogoś poznali. Max będzie tu za godzinę jak skończy dyżur. Tylko go nie wystraszcie- zaśmiała się Sophie.
-Och nie, czyli teraz już nie mam żadnych szans na to, że będziemy razem?!- zaczął lamentować Niall.
Rose podeszła do niego i go przytuliła.
-Widzisz teraz będziesz musiał się zadowolić mną- powiedziała i zaczęła się śmiać, my też wybuchnęliśmy śmiechem.
-Kupię ci babeczki u Cleo na pocieszenie- dodała Rose po chwili, w jej oczach było widać rozbawienie.
-Ty zawsze umiesz mnie wyleczyć- powiedział Niall i pocałował Rose.
-Słuchajcie może zagramy w coś zanim przyjdzie Max?- spytał Liam.
-Może kalambury?- podsunęła pomysł Samy.
-Świetnie.
Podzieliliśmy się na dwie drużyny, dziewczyny przeciwko chłopcom. Pierwsza stanęła przed nami Sophie. Wylosowała karteczkę z hasłem które było przygotowane przez chłopców.
-Kategoria osoba- powiedziała i zaczęła pokazywać. Jej ciało zaczęło wykonywać dziwne ruchy, nie mogłam przestać się śmiać. Chciałam powiedzieć, że wiem o kogo chodzi, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Czy to Louis?- spytała Samy.
Sophie pokręciła przecząco głową.
-To Król Julian- krzyknęła Jazz.
Sophie znów zaprzeczyła.
-To... jest... Mick Jagger- wydusiłam z siebie.
-Tak!- krzyknęła Sophie i klasnęła w dłonie zadowolona.
-Ok Harry postaraj się!
Chłopak wylosował karteczkę, uśmiechnął się.
-Kategoria film.
Zaczął pokazywać chłopcom poszczególne słowa tytułu filmu.
-Czy to jest matrix?- spytał Zayn.
-To mają być dwa słowa Zayn- przypomniał mu Louis.
-To może to jest Indiana Jones?
-Czas wam się kończy- powiedziała Kate.
-Cholera!- wrzasnął Zayn.
-Co to może być- zastanawiał się na głos Niall.
-Przykro mi chłopcy nie zgdaliście.
-Co to było?
-Uczeń czarnoksiężnika- westchnął Harry.
Graliśmy tak do czasu, aż nie usłyszeliśmy dzwonka do drzwi.
-To Max- Sophie pobiegła otworzyć.
Wszyscy czekaliśmy żeby go poznać, ja chyba byłam najbardziej podekscytowana, reszta zajęła się sobą, to znaczy; Kate i Liam zbierali porozrzucane na podłodze karteczki z hasłami, Zayn i Jazz przygotowywali nowe drinki dla nas, Louis i Samy siedzieli na kanapie i szeptali sobie na ucho wybuchając co chwilę śmiechem, Rose i Niall jedli. Podszedł do mnie Harry i kiedy chciał coś powiedzieć, usłyszeliśmy:
-Kochani to jest właśnie Max.
Odwróciłam się w ich stronę i zobaczyłam najprzystojniejszego lekarza jakiego mogłabym sobie wyobrazić. Był bardzo wysoki, miał około trzydziestu pięciu lat i niesamowite oczy.
-Cześc!- wrzasnęliśmy chórem.
Wszyscy podchodzili do nich by poznać Maxa i się z nim przywitać, ja podeszłam na końcu.
-To jest Cleo- powiedziała Sophie.
-Witaj Cleo! Bardzo miło cię wreszcie poznać, dużo o tobie słyszałem.
-Mi ciebie również miło poznać.
-To dla was- Zayn podał nam drinki. Usiedliśmy na kanapie.
Teraz zajmowałam miejsce między Harry'm a Loius'em. wszyscy zaczęli o coś pytać Max'a, który odpowiadał na nasze pytania bardzo wyczerpująco za co go podziwiałam, bo niektóre pytania były lekko mówiąc głupie. Sophie co jakiś czas wywracała oczami ale pozwalała nam na to małe przesłuchanie. Czas z nimi mijał bardzo szybko i nim się spostrzegłam było już po jedenastej. Tańczyłam dziś ze wszystkimi członkami One Direction, bawiłam się przy tym naprawdę świetnie. Harry nie odstępował mnie na krok, kiedy szłam do toalety miałam wrażenie, że tam też chciałby ze mną pójść, rozśmieszyło mnie to i zaśmiałam się spojrzał na mnie nie rozumiejąc dlaczego się śmieję wzruszyłam tylko ramionami i zamknęłam się w toalecie. Dwa razy chciał ze mną porozmawiać i ciągnął mnie do kuchni, ale zawsze ktoś nam przeszkadzał. Poczułam jak chwyta mnie za rękę i odwróciłam się. Poprowadził mnie po schodach na górę.
-Harry?
-Ciii- przyłożył palec do swoich ust- znów nam ktoś przeszkodzi. Wejdź proszę- wskazał na otwarte drzwi.
Weszłam do pokoju a Harry zaraz za mną po czym zamknął drzwi. Stanęłam w miejscu ponieważ było ciemno i nic nie widziałam. Poczułam jego dłonie na biodrach.
-Harry... ja nie...- zaczęłam, ale sama nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-Nie bój się zaraz zapalę światło- popchnął mnie do przodu, zrobiłam parę kroków aż moje kolana oparły się o coś miękkiego.
-Usiądź.
Usiadłam na łóżku a po chwili w pokoju było już jasno bo Harry zapalił lampkę nocną.
-Co my tu robimy Harry?
-Chciałem pobyć z tobą sam na sam chociaż przez chwilę w kuchni nam się nie udało a przecież nie mogłem wejść z tobą do toalety- hahaha czyli jednak miałam rację.- podoba ci się impreza?
-Tak jest bardzo fajnie, dziewczyny są miłe.
-One też cię polubiły.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi na to co powiedział.
-Jutro wyjeżdżam na dwa tygodnie, chciałbym mieć pewność, że jak wrócę to spotkamy się ponownie.
-Właściwie to myślałam, że to nasze ostatnie spotkanie Harry- powiedziałam poważnie, jednak kiedy zobaczyłam jego minę parsknęłam śmiechem.
-Czyli się zgadzasz?
-Tak Harry spotkamy się kiedy wrócisz.
-Chciałbym czegoś jeszcze spróbować.
-Tak?
Harry bardzo szybko przysunął się do mnie, złapał mnie za ramiona i pociągnął do góry. Stanęłam przed nim wtedy jedną rękę położył na moim karku a drugą na talii i przycisnął mocno do siebie. Chyba byłam w lekkim szoku bo nie zareagowałam w żaden sposób. Harry spojrzał w moje oczy i po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku. Z początku były to delikatne dotknięcia naszych warg które mnie elektryzowały. Jego dłoń gładziła mój kark, to także sprawiało mi ogromną przyjemność. Moje ręce, które do tej pory były opuszczone bezwładnie po bokach mojego ciała zatopiły się we włosach Harry'ego. Usłyszałam jak jęknął i pogłębił nasz pocałunek. Jego język dotknął moich warg, to była prośba bym wpuściła go do środka. Rozchyliłam usta. Nasze języki tańczyły ze sobą tak jakby robiły od zawsze. Harry mocniej przycisnął mnie do siebie. Czułam, że zatracam się w tym pocałunku i chciałam się od niego odsunąć, ale nie pozwolił mi na to i mocno mnie przytrzymał.
-Jeszcze chwilę- szepnął w moje usta i ponownie się w nie wpił.
Nie trwało to jednak długo bo do pokoju ktoś wszedł.
-Cleo, my z Max;em...- przerwała gdy zobaczyła nas obejmujących się- och przepraszam was! Ja chciałam tylko... Już wam nie przeszkadzam- zamknęła drzwi tak szybko jak je otworzyła.
Chciałam odsunąć się od Harry'ego ale mi na to nie pozwolił znów mocno przytrzymując mnie przy sobie.
-To było niesamowite- powiedział prosto w moje usta i oparł swoje czoło o moje.
Ja nie byłam w stanie nic z siebie wydusić i tylko pokiwałam głową, Harry uśmiechnął się cmoknął jeszcze moje usta i wypuścił z objęć. Zachwiałam się i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że moje nogi nie bardzo radziły sobie z utrzymaniem mnie w pozycji stojącej, usiadłam na łóżku. Harry popatrzył na mnie z rozbawieniem a ja poczułam, że moje policzki robią się czerwone.
-Podoba mi się jak na mnie reagujesz- powiedział i dotknął delikatnie mojego policzka- chodź Sophie i Max chyba chcą jechać do domu.
Witajcie!
no i jak podoba się? I hope so;)
pozdrawiam
BD
niedziela, 24 listopada 2013
Rozdział 7
-Cześć Cleo.
-Czesć.
-Czy moglibyśmy pójść w jakieś spokojniejsze miejsce, inaczej nie uda nam się spokojnie porozmawiać.
-Może w moim biurze?
-Może być.
-Jaką chcesz kawę?- spytałam Harry'ego kiedy już szliśmy do mojego biura.
-Zdam się na ciebie- uśmiechnął się.
Zostawiłam go w biurze i wróciłam aby zrobić nam kawę, dla siebie Latte a dla Harry'ego Bicerin (jedna trzecia kawy, jedna trzecia czekolady i jedna trzecia śmietanki). Wziełam jeszcze po dwie karmelowe babeczki. Harry stał przy jednej ze ścian i oglądał moje zdjęcia.
-Bardzo ładne zdjęcia- powiedział Harry kiedy zorientował się, ze już jestem z powrotem.
-Dzięki, mój tata je robił. Usiądź proszę- wskazałam mu fotel, a sama zabrałam się za sprzątanie dokumentów z biurka. Zauważyłam, że Harry cały czas mi się przygląda.
-Proszę- postawiłam przed nim kubek z kawą oraz babeczki.
-Jak to się stało, że jesteś właścicielem tej cukierni?- zaczął rozmowę Harry.
-Należała do mojego taty, kiedy umarł musiałam się nią zająć, moje siostry tego nie chciały i tak stałam się jedynym właścicielem.
-Chcesz to dalej ciągnąć?- spytał biorąc pierwszy łyk kawy.- Umm bardzo dobra kawa.
-Na początku byłam przerażona nie wiedziałam co robić, chciałam skończyć studia i wyjechać do Australii do mamy. Jednak teraz wszystko wygląda inaczej. Jestem zadowolona z tego co robię i idzie mi to całkiem nieźle.
--Czym chciałaś się zajmować wcześniej?
-Studiowałam nauki polityczne i w tym kierunku chciałam iść dalej.
-Chciałaś być politykiem?- spytał zdziwiony.
-Nie, nie- zaśmiałam się- myślę, że jakieś doradztwo, dyplomacja.
-Cieszę się, że zostałaś przy cukierni, inaczej bym cię nie poznał.
-Kto wie, może los uśmiechnął by się do Sophie i zdecydowałbyś się na randkę w ciemno ze mną o ile Sophie udałoby się namówić mnie na to spotkanie.
-Gdybym wtedy wiedział, że chodzi o ciebie na pewno bym się zgodził.
-Aż się boję myśleć co ona ci o mnie mówiła.
-Właściwie to były to normalne rzeczy, ale...
-Ale nie przekonały cie do spotkania ze mną.
-Tak. Chyba Sophie mnie wystraszyła mówiąc jaka jesteś mądra i zamknięta w sobie.
-Hmm i o klątwie też wspomniała?- chciałam go rozśmieszyć, bo wyglądał na zasmuconego.
-Nie, sama się wygadałaś!- uśmiechnął się do mnie a ja poczułam jak moje kolana drżą.
Jeszcze dwa dni temu go nie znałam a dzisiaj nie mogę przestać się na niego patrzeć kiedy się do mnie uśmiecha.
-Od dawna na tobie ciąży?- spytał przerywając moje rozmyślenia.
-Zawsze się o coś potykam, tak jakoś już mam- wzruszyłam ramionami.
Wzięłam do ręki babeczkę i zanurzyłam w niej zęby, to były moje ulubione.
-Są aż tak dobre?
-Słucham?
-Pytam czy te babeczki są tak dobre, bo jak wzięłaś kawałek to przymknęłaś oczy.
-Ja je uwielbiam. Spróbuj, sam się przekonasz, że nie jadłeś lepszych.
-Zawsze uważałem swoje wypieki za najlepsze- powiedział Harry i wziął babeczkę do ręki.
-Chcesz mi powiedzieć, że umiesz piec?- zrobiłam zdziwioną minę.
-Tak kiedyś pracowałem w piekarni.
-Czyli jesteśmy kolegami po fachu. A teraz jedz babeczkę, czekam na komplementy- uśmiechnęłam się szeroko wiedząc, że mu posmakuje. Patrzyłam jak bierze pierwszy kęs.
-To jest naprawdę dobre! Niall zabiłby za to.
-Widzisz mówiłam, że są dobre.
-Muszę wziąć kilka dla chłopców, one są wyśmienite- powiedział i zjadł drugą babeczkę.
-Mój tata wymyślił je dla mnie. Wiedział, że uwielbiam karmel i babeczki więc połączył je razem.
-Twój tato to geniusz.
-Wiem.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, oboje skierowaliśmy głowy w ich stronę.
-Proszę.
Po sekundzie drzwi się otworzyły.
-Cleo skarbie, nie chcę wam przeszkadzać ale jest już dwunasta trzydzieści a to pora na mój lunch, wiesz, że nie mogę się spóźnić...- Mell zrobiła pauzę.
-Już idę, możesz wychodzić- uśmiechnęłam się do niej aby wiedziała, że wszystko jest ok.- Przepraszam cię Harry- zwróciłam się do niego- ale muszę wracać do pracy.
-Rozumiem.
Ruszyliśmy razem do wyjścia. Stanęłam za lada wiążąc na plecach fartuch.
-Wezmę dziesięć karmelowych- powiedział Harry- i... i...- przyglądał się innym babeczkom nie mogąc się zdecydować które wybrać- hmm i po jednej z każdego rodzaju.
-Jasne.
Zapakowałam jego zamówienie i postawiłam przed nim. Kiedy wyciągał kartę z portfela przyjrzałam mu się, jest naprawdę przystojny. Chciałam wsunąć rękę w jego włosy i poprawić kilka kosmyków opadających na czoło.
-Czyli widzimy się jutro?- spytał.
-Tak- odpowiedziałam, chociaż myślałam, że to Sophie miała się z nimi spotkać.
-Zatem do zobaczenia- posłał i swój uśmiech.
-Do zobaczenia.
Kiedy wyszedł dzień już nie leciał mi tak szybko. Wyjątkowo dłużyło mi się w pracy. Kiedy zegar wybił szóstą odetchnęłam z ulgą. Mell jak zwykle wszystko posprzątała a ja zamknęłam cukiernie i ruszyłam do domu. Było chłodno więc szczelniej owinęłam się swetrem. Gdy wchodziłam do domu mój telefon zadzwonił.
-Halo?
-Cześć Cleo, opowiadaj jak było z Harry'm- powiedziała Sophie jednym tchem.
-Normalnie a jak miało być?
-No ale to jest Harry Styles, wiesz ile dziewczyn chciało by być na twoim miejscu?
-Sophie dla mnie to on nie jest żadną gwiazdą i nie zamierzam go tak traktować.
-Byłam ciekawa jak się zachowywał, był grzeczny?
-Hmm, co masz na myśli mówiąc czy był grzeczny?- spytałam nie wiedząc jak mam to rozumieć.
-Och... nie ważne. Spotkacie się jeszcze?
-No jutro z nimi wychodzimy tak?
-Ach, zapomniałabym.
-Czy Max ma aż taką siłę zniewolenia twojego umysłu?- spytałam śmiejąc się.
-Chyba tak, o właśnie przyszedł. Muszę kończyć. Do zobaczenia jutro.
-Papa.
Przebrałam się w dres i ruszyłam do kuchni zrobić sobie jakąś kolację. Kiedy sałatka była gotowa usiadłam przed telewizorem żeby ją zjeść. Nagle naszła mnie jedna myśl. Wzięłam komputer na kolana i go włączyłam. Po chwili w google wpisałam Harry Styles. Otworzyłam pierwsza lepsza stronę. Kiedy czytałam o Harry'm zadzwonił mój telefon. Wzięłam go do ręki i przeczytałam wiadomość.
''Chłopcy byli zachwyceni babeczkami. Dziękuję za dzisiejsze spotkanie było bardzo zaskakujące"
Szybko odpisałam:
"Zaskakujące? Dlaczego?"
Po chwili dostałam odpowiedź.
"Już kiedy cię zapraszałem wiedziałem, że będzie miło, ale nie sądziłem, ze aż tak. Zresztą lubię dziewczyny które lubią słodycze"
Zaśmiałam się.
"Ja też uważam, że było miło"
"A tak się broniłaś przed spotkaniem ze mną, widzisz wcale nie gryzę."
"A czy ty umawiasz się ze wszystkimi nieznajomymi dziewczynami, które ci to proponują?"
"Nie bo nie jestem w stanie;)"
No tak, czyż nie przeczytałam przed chwila, że Harry to flirciarz i kobieciarz? Nic mu nie odpisałam i dalej przeglądałam strony o nim chcąc nadrobić zaległości, bo wyglądało na to, że One Direction jest naprawdę znanym zespołem. Sama lubię ich piosenki. Mój telefon znów zadzwonił.
"Co robisz? Ja właśnie wracam z Niall'em z zakupów."
"Googluję cię."
"Przecież możesz mnie o wszystko spytać, jestem jak otwarta księga."
"Chyba byłam po prostu ciekawa po tym jak Sophie uznała, że każda dziewczyna by mi zazdrościła gdyby wiedziała o naszym spotkaniu."
"Nie każda! Ona ci nie zazdrości;)"
Znów się zaśmiałam.
"Nie mogę się doczekać jutrzejszego spotkania, postanowiliśmy z chłopakami, że zrobimy imprezę w domu. Przekażesz Sophie, że impreza zaczyna się o osiemnastej?"
"Oczywiście. Wybacz ale uciekam na siłownię. Miłego wieczoru."
"Nawzajem."
Wstałam z kanapy, zabrałam torbę z potrzebnymi rzeczami i wyszłam z domu. Po kilku minutach byłam już na siłowni.
Witajcie.
Oglądałyście 1D Day? Ja tak i bardzo mi się podobało.
W następnym rozdziale zdradzę Wam kilka szczegółów z opowiadań o reszcie chłopców.
Pozdrawiam
BD
-Czesć.
-Czy moglibyśmy pójść w jakieś spokojniejsze miejsce, inaczej nie uda nam się spokojnie porozmawiać.
-Może w moim biurze?
-Może być.
-Jaką chcesz kawę?- spytałam Harry'ego kiedy już szliśmy do mojego biura.
-Zdam się na ciebie- uśmiechnął się.
Zostawiłam go w biurze i wróciłam aby zrobić nam kawę, dla siebie Latte a dla Harry'ego Bicerin (jedna trzecia kawy, jedna trzecia czekolady i jedna trzecia śmietanki). Wziełam jeszcze po dwie karmelowe babeczki. Harry stał przy jednej ze ścian i oglądał moje zdjęcia.
-Bardzo ładne zdjęcia- powiedział Harry kiedy zorientował się, ze już jestem z powrotem.
-Dzięki, mój tata je robił. Usiądź proszę- wskazałam mu fotel, a sama zabrałam się za sprzątanie dokumentów z biurka. Zauważyłam, że Harry cały czas mi się przygląda.
-Proszę- postawiłam przed nim kubek z kawą oraz babeczki.
-Jak to się stało, że jesteś właścicielem tej cukierni?- zaczął rozmowę Harry.
-Należała do mojego taty, kiedy umarł musiałam się nią zająć, moje siostry tego nie chciały i tak stałam się jedynym właścicielem.
-Chcesz to dalej ciągnąć?- spytał biorąc pierwszy łyk kawy.- Umm bardzo dobra kawa.
-Na początku byłam przerażona nie wiedziałam co robić, chciałam skończyć studia i wyjechać do Australii do mamy. Jednak teraz wszystko wygląda inaczej. Jestem zadowolona z tego co robię i idzie mi to całkiem nieźle.
--Czym chciałaś się zajmować wcześniej?
-Studiowałam nauki polityczne i w tym kierunku chciałam iść dalej.
-Chciałaś być politykiem?- spytał zdziwiony.
-Nie, nie- zaśmiałam się- myślę, że jakieś doradztwo, dyplomacja.
-Cieszę się, że zostałaś przy cukierni, inaczej bym cię nie poznał.
-Kto wie, może los uśmiechnął by się do Sophie i zdecydowałbyś się na randkę w ciemno ze mną o ile Sophie udałoby się namówić mnie na to spotkanie.
-Gdybym wtedy wiedział, że chodzi o ciebie na pewno bym się zgodził.
-Aż się boję myśleć co ona ci o mnie mówiła.
-Właściwie to były to normalne rzeczy, ale...
-Ale nie przekonały cie do spotkania ze mną.
-Tak. Chyba Sophie mnie wystraszyła mówiąc jaka jesteś mądra i zamknięta w sobie.
-Hmm i o klątwie też wspomniała?- chciałam go rozśmieszyć, bo wyglądał na zasmuconego.
-Nie, sama się wygadałaś!- uśmiechnął się do mnie a ja poczułam jak moje kolana drżą.
Jeszcze dwa dni temu go nie znałam a dzisiaj nie mogę przestać się na niego patrzeć kiedy się do mnie uśmiecha.
-Od dawna na tobie ciąży?- spytał przerywając moje rozmyślenia.
-Zawsze się o coś potykam, tak jakoś już mam- wzruszyłam ramionami.
Wzięłam do ręki babeczkę i zanurzyłam w niej zęby, to były moje ulubione.
-Są aż tak dobre?
-Słucham?
-Pytam czy te babeczki są tak dobre, bo jak wzięłaś kawałek to przymknęłaś oczy.
-Ja je uwielbiam. Spróbuj, sam się przekonasz, że nie jadłeś lepszych.
-Zawsze uważałem swoje wypieki za najlepsze- powiedział Harry i wziął babeczkę do ręki.
-Chcesz mi powiedzieć, że umiesz piec?- zrobiłam zdziwioną minę.
-Tak kiedyś pracowałem w piekarni.
-Czyli jesteśmy kolegami po fachu. A teraz jedz babeczkę, czekam na komplementy- uśmiechnęłam się szeroko wiedząc, że mu posmakuje. Patrzyłam jak bierze pierwszy kęs.
-To jest naprawdę dobre! Niall zabiłby za to.
-Widzisz mówiłam, że są dobre.
-Muszę wziąć kilka dla chłopców, one są wyśmienite- powiedział i zjadł drugą babeczkę.
-Mój tata wymyślił je dla mnie. Wiedział, że uwielbiam karmel i babeczki więc połączył je razem.
-Twój tato to geniusz.
-Wiem.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, oboje skierowaliśmy głowy w ich stronę.
-Proszę.
Po sekundzie drzwi się otworzyły.
-Cleo skarbie, nie chcę wam przeszkadzać ale jest już dwunasta trzydzieści a to pora na mój lunch, wiesz, że nie mogę się spóźnić...- Mell zrobiła pauzę.
-Już idę, możesz wychodzić- uśmiechnęłam się do niej aby wiedziała, że wszystko jest ok.- Przepraszam cię Harry- zwróciłam się do niego- ale muszę wracać do pracy.
-Rozumiem.
Ruszyliśmy razem do wyjścia. Stanęłam za lada wiążąc na plecach fartuch.
-Wezmę dziesięć karmelowych- powiedział Harry- i... i...- przyglądał się innym babeczkom nie mogąc się zdecydować które wybrać- hmm i po jednej z każdego rodzaju.
-Jasne.
Zapakowałam jego zamówienie i postawiłam przed nim. Kiedy wyciągał kartę z portfela przyjrzałam mu się, jest naprawdę przystojny. Chciałam wsunąć rękę w jego włosy i poprawić kilka kosmyków opadających na czoło.
-Czyli widzimy się jutro?- spytał.
-Tak- odpowiedziałam, chociaż myślałam, że to Sophie miała się z nimi spotkać.
-Zatem do zobaczenia- posłał i swój uśmiech.
-Do zobaczenia.
Kiedy wyszedł dzień już nie leciał mi tak szybko. Wyjątkowo dłużyło mi się w pracy. Kiedy zegar wybił szóstą odetchnęłam z ulgą. Mell jak zwykle wszystko posprzątała a ja zamknęłam cukiernie i ruszyłam do domu. Było chłodno więc szczelniej owinęłam się swetrem. Gdy wchodziłam do domu mój telefon zadzwonił.
-Halo?
-Cześć Cleo, opowiadaj jak było z Harry'm- powiedziała Sophie jednym tchem.
-Normalnie a jak miało być?
-No ale to jest Harry Styles, wiesz ile dziewczyn chciało by być na twoim miejscu?
-Sophie dla mnie to on nie jest żadną gwiazdą i nie zamierzam go tak traktować.
-Byłam ciekawa jak się zachowywał, był grzeczny?
-Hmm, co masz na myśli mówiąc czy był grzeczny?- spytałam nie wiedząc jak mam to rozumieć.
-Och... nie ważne. Spotkacie się jeszcze?
-No jutro z nimi wychodzimy tak?
-Ach, zapomniałabym.
-Czy Max ma aż taką siłę zniewolenia twojego umysłu?- spytałam śmiejąc się.
-Chyba tak, o właśnie przyszedł. Muszę kończyć. Do zobaczenia jutro.
-Papa.
Przebrałam się w dres i ruszyłam do kuchni zrobić sobie jakąś kolację. Kiedy sałatka była gotowa usiadłam przed telewizorem żeby ją zjeść. Nagle naszła mnie jedna myśl. Wzięłam komputer na kolana i go włączyłam. Po chwili w google wpisałam Harry Styles. Otworzyłam pierwsza lepsza stronę. Kiedy czytałam o Harry'm zadzwonił mój telefon. Wzięłam go do ręki i przeczytałam wiadomość.
''Chłopcy byli zachwyceni babeczkami. Dziękuję za dzisiejsze spotkanie było bardzo zaskakujące"
Szybko odpisałam:
"Zaskakujące? Dlaczego?"
Po chwili dostałam odpowiedź.
"Już kiedy cię zapraszałem wiedziałem, że będzie miło, ale nie sądziłem, ze aż tak. Zresztą lubię dziewczyny które lubią słodycze"
Zaśmiałam się.
"Ja też uważam, że było miło"
"A tak się broniłaś przed spotkaniem ze mną, widzisz wcale nie gryzę."
"A czy ty umawiasz się ze wszystkimi nieznajomymi dziewczynami, które ci to proponują?"
"Nie bo nie jestem w stanie;)"
No tak, czyż nie przeczytałam przed chwila, że Harry to flirciarz i kobieciarz? Nic mu nie odpisałam i dalej przeglądałam strony o nim chcąc nadrobić zaległości, bo wyglądało na to, że One Direction jest naprawdę znanym zespołem. Sama lubię ich piosenki. Mój telefon znów zadzwonił.
"Co robisz? Ja właśnie wracam z Niall'em z zakupów."
"Googluję cię."
"Przecież możesz mnie o wszystko spytać, jestem jak otwarta księga."
"Chyba byłam po prostu ciekawa po tym jak Sophie uznała, że każda dziewczyna by mi zazdrościła gdyby wiedziała o naszym spotkaniu."
"Nie każda! Ona ci nie zazdrości;)"
Znów się zaśmiałam.
"Nie mogę się doczekać jutrzejszego spotkania, postanowiliśmy z chłopakami, że zrobimy imprezę w domu. Przekażesz Sophie, że impreza zaczyna się o osiemnastej?"
"Oczywiście. Wybacz ale uciekam na siłownię. Miłego wieczoru."
"Nawzajem."
Wstałam z kanapy, zabrałam torbę z potrzebnymi rzeczami i wyszłam z domu. Po kilku minutach byłam już na siłowni.
Witajcie.
Oglądałyście 1D Day? Ja tak i bardzo mi się podobało.
W następnym rozdziale zdradzę Wam kilka szczegółów z opowiadań o reszcie chłopców.
Pozdrawiam
BD
piątek, 22 listopada 2013
Rozdział 6
Przez chwilę patrzeliśmy się na siebie wymownie.
-Witaj Sophie, Cleo.
-Ooo to wy się znacie?- spytała Sophie zdziwiona.
-Tak to z jego powodu jutro nie możemy się spotkać na lunch- powiedziałam chłodno.
-Co takiego?- Sophie nie mogła uwierzyć.
-Tak Sophie znam Cleo, wpadliśmy na siebie parę razy i wreszcie na koniec dała się zaprosić na lunch- uśmiechnął się do mnie.
-Jak ja się cieszę! Tyle razy ile ci mówiłam, że mam cudowną przyjaciółkę, i że powinieneś się z nią umówić a ty mnie zbywałeś!
-Chciałaś mnie z nim umówić na randkę?- spytałam zszokowana.
-Parę razy. ale jak widać los zrobił to za mnie- powiedziała uradowana Sophie.
-Harry ciągle o tobie mów- wypalił Niall.
-Niall zamknij się- wrzasnął Louis.
-Chłopcy może wyskoczymy gdzieś razem? Dawno nigdzie nie byliśmy.
-Jasne może we wtorek? Mamy wolne popołudnie później lecimy na dwa tygodnie do Australii.
-Dobrze w takim razie widzimy się we wtorek.
-A gdzie wybieracie się teraz? My chcieliśmy coś zjeść- powiedział Niall.
-Właściwie to dopiero co przyjechałyśmy na zakupy potem idziemy na obiad- powiedziałam.
-Może pójdziemy z wami? Też chcemy kupić parę rzeczy.
-Niall wytrzymasz bez jedzenia?- spytała Sophie.
- Postaram się- chłopak uśmiechnął się szeroko.
-Zatem chodźmy!
Czułam się nieco skrępowana faktem, że robimy zakupy razem z obcymi chłopakami. Dobrze, że nie widzieli mnie w tej sukience, nie odważyłabym się w niej przed nimi stanąć. Po kilku chwilach zaczęłam się przyzwyczajać do ich obecności i zaczęłam się dobrze bawić. Louis co chwilę opowiadał dowcip, Niall cały czas mówił o jedzeniu. Wyciągnęłam mu z torby kilka czekoladek, które robimy w cukierni, był bardzo uradowany tym faktem.
-Dzięki Cleo.
-Nie ma za co- uśmiechnęłam się, miałam nadzieję, że chociaż przez chwilę przestanie gadać o jedzeniu.
Nawet fakt, że Harry cały czas mi się przygląda przestał mi przeszkadzać.
Po dwóch godzinach zakupów stwierdziliśmy, że pójdziemy już na obiad. Gdybyście tylko mogli zobaczyć minę Niall'a to było tak zabawne, że nie mogłam przestać się śmiać.
-Co się stało?- spytała Sophie.
-Ach nic, tylko... Niall... on... miał taką... zabawną minę- mówiłam próbując przestać się śmiać.
-Musisz się przyzwyczaić do tego, że Niall zawsze jest głodny- poinformował mnie Harry.
-Ok, postaram się.
Kiedy weszliśmy do Nandos- bo tam ciągnął nas Niall- padłam zmęczona na krzesło. Położyłam torby na podłodze. Złożyliśmy zamówienie. Czekając na jedzenie zdałam sobie sprawę z tego jak głodna jestem, teraz już rozumiałam Niall'a, który mówił tylko o jedzeniu. Kiedy wszyscy już zjedli, zaczęliśmy się zbierać. Telefon Sophie zaczął zadzwonić.
-Tak słucham?- odebrała- och, cześć- kiedy jej oczy zrobiły się wręcz maślane domyśliłam się kto dzwonił.- Nie niestety nie mogę. Nie zdążę... muszę odwieźć Cleo do domu.
Kiedy usłyszałam co mówi zaczęłam wymachiwać w jej stronę rękoma. Moje usta układały się w bezdźwięczne: idź dam sobie radę.
-Cleo jesteś pewna? To kawałek drogi- powiedziała z nadzieją w głosie.
-Jasne, jedź.
-Będę za dziesięć minut- powiedziała jeszcze do telefonu i się rozłączyła.
-Dzięki Cleo. Do zobaczenia we wtorek chłopcy.
-Cześć Sophie- odpowiedzieli niemal jednocześnie.
Ruszyliśmy do wyjścia.
-Bardzo miło było was poznać- powiedziałam i zatrzymałam się ponieważ musiałam iść w inną stronę niż oni.
-Ciebie również, jesteś pewna, że dasz sobie radę? Możemy cię podwieźć.
-To miło z waszej strony. Dziękuję ale pojadę metrem.
-Gdzie mieszkasz?
-W Kensington.
-To tam gdzie my, musisz z nami pojechać- niemal krzyknął Louis.
-Nie chcę wam robić problemu.
-To żaden problem. mamy duży samochód. Chodź- powiedział Niall i wyciągnął moje torby z zakupami z moich rąk. Ruszyliśmy do ich samochodu.
Usiadłam pomiędzy Liam'em a Harry'm, za kierownica zasiadł Louis.
-Podaj dokładny adres.
Zrobiłam to i już po chwili jechaliśmy w stronę mojego mieszkania. Po około dwudziestu minutach, które upłynęły nam na śmianiu się z żartów Loius'a byliśmy pod moim domem.
-Dzięki chłopcy- zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z auta. Ruszyłam w stronę drzwi wejściowych szukając w torebce kluczy.
-Cleo! Zostawiłaś telefon- usłyszałam Liam'a.
-Och dziękuję, musiał mi wypaść z torebki.
Kiedy ponownie wchodziłam po schodach do drzwi wejściowych potknęłam się i mało brakowało a upadłabym na schody jednak w porę złapałam się barierki. Czy wspomniałam już, że jestem trochę niezdarna?
Weszłam do mieszkania i od razu odetchnęłam z ulgą, że jestem w domu. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Dostałam wiadomość... od Harry'ego.
"Mam nadzieje, że nic ci się nie stało kiedy się potknęłaś?"
Zaraz skąd on ma mój numer telefonu? Pewnie zanim Liam go mi oddał Harry wziął numer- pomyślałam.
"Nic mi nie jest, przyzwyczaiłam się do tego, że czasem się potykam"
Odłożyłam telefon i ruszyłam do sypialni by odwiesić nowe rzeczy do szafy. Usłyszałam swój telefon ponownie, znów Harry.
"Ściągnę z ciebie ta klątwę"
Wybuchnęłam śmiechem i szybko wysłałam odpowiedź.
"Hahahaha. Taaaak gdyby lekiem na niezdarność był pocałunek księcia to może mógł byś coś zdziałać"
"Zatem jestem twoim księciem?!"
No tak czy ja mogłam się spodziewać innej odpowiedzi? Ciągle się śmiejąc ruszyłam do kuchni by zrobić sobie kawę.
Rano budzik oznajmił mi, że pora ruszyć tyłek i wstać z łóżka. Wzięłam orzeźwiający prysznic i stanęłam przed szafą. W co powinnam się ubrać? Zazwyczaj zakładam jeansy i firmową koszulkę, czasami zdarzało mi się ubrać coś innego jednak nie było to nic wyszukanego. Sophie miała rację mówiąc, że moje ubrania są nudne. Wybrałam czarne dopasowane spodnie i białą koszulkę, postanowiłam wziąć ciepły sweter bo poranki bywały już dość chłodne. Zrobiłam delikatny makijaż, moja mam zawsze powtarzała, że kobieta nie powinna ruszać się nigdzie bez pomalowanych ust, z kolei ciocia Kim mówiła, że nie można wychodzić z domu bez pomalowania rzęs. Zawsze kiedy się malowałam przypominałam sobie ich słowa i zawsze mnie to bawiło. Wyszłam z domu i ruszyłam piechotą do cukierni. Droga zajmowała mi zazwyczaj dziesięć minut.
Dzień zaczął się jak każdy inny. Razem z kawą ruszyłam do biura by zrobić przelewy za faktury i przejrzeć oferty dostawców. Czas jak zwykle leciał mi szybko gdy zatracałam się w papierach. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!
Drzwi otworzyły się i zobaczyłam w nich Mell.
-Cleo, czeka na ciebie przystojniak z klubu, mówi, że byliście umówieni.
-Która godzina?- spytałam.
-Dwunasta.
-Już?- zerwałam się z krzesła, przejechałam dłonią po włosach.
-Wyglądasz świetnie, idź.
Harry stał otoczony dziewczynami, robił sobie z nimi zdjęcia i dawał autografy. Czekałam, aż każda dostanie to czego chce, Harry spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
Witajcie!
Niestety nie doczekałam się żadnego komentarza, no cóż może powinnam to brać za dobry znak i uważać, że tak Wan się podoba, że brak Wam słów? ;P
Spokojnej nocy moje drogie.
BD
-Witaj Sophie, Cleo.
-Ooo to wy się znacie?- spytała Sophie zdziwiona.
-Tak to z jego powodu jutro nie możemy się spotkać na lunch- powiedziałam chłodno.
-Co takiego?- Sophie nie mogła uwierzyć.
-Tak Sophie znam Cleo, wpadliśmy na siebie parę razy i wreszcie na koniec dała się zaprosić na lunch- uśmiechnął się do mnie.
-Jak ja się cieszę! Tyle razy ile ci mówiłam, że mam cudowną przyjaciółkę, i że powinieneś się z nią umówić a ty mnie zbywałeś!
-Chciałaś mnie z nim umówić na randkę?- spytałam zszokowana.
-Parę razy. ale jak widać los zrobił to za mnie- powiedziała uradowana Sophie.
-Harry ciągle o tobie mów- wypalił Niall.
-Niall zamknij się- wrzasnął Louis.
-Chłopcy może wyskoczymy gdzieś razem? Dawno nigdzie nie byliśmy.
-Jasne może we wtorek? Mamy wolne popołudnie później lecimy na dwa tygodnie do Australii.
-Dobrze w takim razie widzimy się we wtorek.
-A gdzie wybieracie się teraz? My chcieliśmy coś zjeść- powiedział Niall.
-Właściwie to dopiero co przyjechałyśmy na zakupy potem idziemy na obiad- powiedziałam.
-Może pójdziemy z wami? Też chcemy kupić parę rzeczy.
-Niall wytrzymasz bez jedzenia?- spytała Sophie.
- Postaram się- chłopak uśmiechnął się szeroko.
-Zatem chodźmy!
Czułam się nieco skrępowana faktem, że robimy zakupy razem z obcymi chłopakami. Dobrze, że nie widzieli mnie w tej sukience, nie odważyłabym się w niej przed nimi stanąć. Po kilku chwilach zaczęłam się przyzwyczajać do ich obecności i zaczęłam się dobrze bawić. Louis co chwilę opowiadał dowcip, Niall cały czas mówił o jedzeniu. Wyciągnęłam mu z torby kilka czekoladek, które robimy w cukierni, był bardzo uradowany tym faktem.
-Dzięki Cleo.
-Nie ma za co- uśmiechnęłam się, miałam nadzieję, że chociaż przez chwilę przestanie gadać o jedzeniu.
Nawet fakt, że Harry cały czas mi się przygląda przestał mi przeszkadzać.
Po dwóch godzinach zakupów stwierdziliśmy, że pójdziemy już na obiad. Gdybyście tylko mogli zobaczyć minę Niall'a to było tak zabawne, że nie mogłam przestać się śmiać.
-Co się stało?- spytała Sophie.
-Ach nic, tylko... Niall... on... miał taką... zabawną minę- mówiłam próbując przestać się śmiać.
-Musisz się przyzwyczaić do tego, że Niall zawsze jest głodny- poinformował mnie Harry.
-Ok, postaram się.
Kiedy weszliśmy do Nandos- bo tam ciągnął nas Niall- padłam zmęczona na krzesło. Położyłam torby na podłodze. Złożyliśmy zamówienie. Czekając na jedzenie zdałam sobie sprawę z tego jak głodna jestem, teraz już rozumiałam Niall'a, który mówił tylko o jedzeniu. Kiedy wszyscy już zjedli, zaczęliśmy się zbierać. Telefon Sophie zaczął zadzwonić.
-Tak słucham?- odebrała- och, cześć- kiedy jej oczy zrobiły się wręcz maślane domyśliłam się kto dzwonił.- Nie niestety nie mogę. Nie zdążę... muszę odwieźć Cleo do domu.
Kiedy usłyszałam co mówi zaczęłam wymachiwać w jej stronę rękoma. Moje usta układały się w bezdźwięczne: idź dam sobie radę.
-Cleo jesteś pewna? To kawałek drogi- powiedziała z nadzieją w głosie.
-Jasne, jedź.
-Będę za dziesięć minut- powiedziała jeszcze do telefonu i się rozłączyła.
-Dzięki Cleo. Do zobaczenia we wtorek chłopcy.
-Cześć Sophie- odpowiedzieli niemal jednocześnie.
Ruszyliśmy do wyjścia.
-Bardzo miło było was poznać- powiedziałam i zatrzymałam się ponieważ musiałam iść w inną stronę niż oni.
-Ciebie również, jesteś pewna, że dasz sobie radę? Możemy cię podwieźć.
-To miło z waszej strony. Dziękuję ale pojadę metrem.
-Gdzie mieszkasz?
-W Kensington.
-To tam gdzie my, musisz z nami pojechać- niemal krzyknął Louis.
-Nie chcę wam robić problemu.
-To żaden problem. mamy duży samochód. Chodź- powiedział Niall i wyciągnął moje torby z zakupami z moich rąk. Ruszyliśmy do ich samochodu.
Usiadłam pomiędzy Liam'em a Harry'm, za kierownica zasiadł Louis.
-Podaj dokładny adres.
Zrobiłam to i już po chwili jechaliśmy w stronę mojego mieszkania. Po około dwudziestu minutach, które upłynęły nam na śmianiu się z żartów Loius'a byliśmy pod moim domem.
-Dzięki chłopcy- zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z auta. Ruszyłam w stronę drzwi wejściowych szukając w torebce kluczy.
-Cleo! Zostawiłaś telefon- usłyszałam Liam'a.
-Och dziękuję, musiał mi wypaść z torebki.
Kiedy ponownie wchodziłam po schodach do drzwi wejściowych potknęłam się i mało brakowało a upadłabym na schody jednak w porę złapałam się barierki. Czy wspomniałam już, że jestem trochę niezdarna?
Weszłam do mieszkania i od razu odetchnęłam z ulgą, że jestem w domu. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Dostałam wiadomość... od Harry'ego.
"Mam nadzieje, że nic ci się nie stało kiedy się potknęłaś?"
Zaraz skąd on ma mój numer telefonu? Pewnie zanim Liam go mi oddał Harry wziął numer- pomyślałam.
"Nic mi nie jest, przyzwyczaiłam się do tego, że czasem się potykam"
Odłożyłam telefon i ruszyłam do sypialni by odwiesić nowe rzeczy do szafy. Usłyszałam swój telefon ponownie, znów Harry.
"Ściągnę z ciebie ta klątwę"
Wybuchnęłam śmiechem i szybko wysłałam odpowiedź.
"Hahahaha. Taaaak gdyby lekiem na niezdarność był pocałunek księcia to może mógł byś coś zdziałać"
"Zatem jestem twoim księciem?!"
No tak czy ja mogłam się spodziewać innej odpowiedzi? Ciągle się śmiejąc ruszyłam do kuchni by zrobić sobie kawę.
Rano budzik oznajmił mi, że pora ruszyć tyłek i wstać z łóżka. Wzięłam orzeźwiający prysznic i stanęłam przed szafą. W co powinnam się ubrać? Zazwyczaj zakładam jeansy i firmową koszulkę, czasami zdarzało mi się ubrać coś innego jednak nie było to nic wyszukanego. Sophie miała rację mówiąc, że moje ubrania są nudne. Wybrałam czarne dopasowane spodnie i białą koszulkę, postanowiłam wziąć ciepły sweter bo poranki bywały już dość chłodne. Zrobiłam delikatny makijaż, moja mam zawsze powtarzała, że kobieta nie powinna ruszać się nigdzie bez pomalowanych ust, z kolei ciocia Kim mówiła, że nie można wychodzić z domu bez pomalowania rzęs. Zawsze kiedy się malowałam przypominałam sobie ich słowa i zawsze mnie to bawiło. Wyszłam z domu i ruszyłam piechotą do cukierni. Droga zajmowała mi zazwyczaj dziesięć minut.
Dzień zaczął się jak każdy inny. Razem z kawą ruszyłam do biura by zrobić przelewy za faktury i przejrzeć oferty dostawców. Czas jak zwykle leciał mi szybko gdy zatracałam się w papierach. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!
Drzwi otworzyły się i zobaczyłam w nich Mell.
-Cleo, czeka na ciebie przystojniak z klubu, mówi, że byliście umówieni.
-Która godzina?- spytałam.
-Dwunasta.
-Już?- zerwałam się z krzesła, przejechałam dłonią po włosach.
-Wyglądasz świetnie, idź.
Harry stał otoczony dziewczynami, robił sobie z nimi zdjęcia i dawał autografy. Czekałam, aż każda dostanie to czego chce, Harry spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
Witajcie!
Niestety nie doczekałam się żadnego komentarza, no cóż może powinnam to brać za dobry znak i uważać, że tak Wan się podoba, że brak Wam słów? ;P
Spokojnej nocy moje drogie.
BD
środa, 20 listopada 2013
Rozdział 5
Rano wstałam i od razu zebrałam się by pójść pobiegać. Po powrocie do domu poszłam pod prysznic, wiedziałam, że Sophie będzie wyglądać co najmniej olśniewająco, więc musiałam się postarać aby wyglądać chociaż dobrze.
Punkt dziesiąta zadzwonił dzwonek, przycisnęłam guzik i rzuciałam szybko:
-Już schodzę.
Na dole czekała na mnie Sophie w swoim srebrnym BMW. Wsiadłam do środka i mocno ją uścisnęłam.
-Och jak ja się cieszę, że cię widzę, bardzo mi cię brakowało.
-Wiem Cleo, teraz wszystkie moje kontrakty obejmują tylko Anglię i Francję.
-To dobrze.
-A teraz opowiedz mi jak udała się impreza w piątek- powiedziała Sophie i ruszyła z miejsca.
-Było świetnie, tak dawno nigdzie nie wychodziłam, szkoda, że nie było cię tam z nami.
-Nic straconego teraz masz więcej czasu będziemy mogły gdzieś razem częściej wychodzić.
-Oczywiście, nawet nie wiesz jak się cieszę, że szkoła już za mną. Te dwa tygodnie tak mi dały popalić, że na koniec już nie wiedziałam jak się nazywam- westchnęłam kończąc moje narzekanie.
-Kochana nie każdy może pochwalić się tym, że pięć lat studiów zrobił w trzy. Zmieniając temat chciałabym cię jutro zaprosić na lunch i kogoś przedstawić- powiedziała Sophie i uśmiechnęła się szeroko nie odrywając oczu od drogi.
-Och, czy ktoś skradł serce panny Clark?- użyłam nagłówka z jednego z brukowców, które często rozpisywały się o romansach Sophie, które tak naprawdę nigdy nie miały miejsca. Zaśmiałam się.
-Chyba tak- odparła nieśmiało.
-Jak ma na imię?
-Max.
-Czym się zajmuje?
-Jest lekarzem.
-Jak się poznaliście?- prowadziłam swoje małe przesłuchanie i widziałam jak z każdym moim pytaniem na twarzy Sophie pojawia się coraz większy uśmiech.
-Och... wjechałam w niego wózkiem kiedy robiłam zakupy.
-Co?- nie mogłam się przestać śmiać.
-Po prostu się zamyśliłam, szukałam mojego ulubionego soku i kiedy on się po coś schylił wjechałam w niego bo go nie zauważyłam.
-Kiedy to było?- spytałam nadal się śmiejąc.
-Dwa miesiące temu- powiedziała i popatrzyła na mnie z miną "tylko nie krzycz".
-Co?! Chcesz mi powiedzieć, że spotykasz się z kimś od dwóch miesięcy a ja nic o tym nie wiem?- udawałam obrażoną.
-Cleo proszę cię nie złość się, ja po prostu nie chciałam zapeszać.
-Nie będę się złościć, ale koniecznie muszę go poznać. Chyba jeszcze nikt tak długo z Tobą nie wytrzymał- odgryzłam się jej za ta tajemnicę.
-On jest inny, jest taki dobry i nie patrzy na mnie jak na pustą dziewczynę, to jest cudowne- powiedziała rozmarzonym głosem.
-Sophie ty naprawdę jesteś zakochana!
-Chyba tak- jej policzki się zarumieniły.
-To co mogę go jutro przyprowadzić do cukierni, żebyście się poznali?
-Jutro nie mogę mam coś w rodzaju randki.
Sophie o mały włos nie wjechała w samochód stojący przed nami.
-Cleo błagam cie nigdy więcej takich rewelacji kiedy prowadzę- powiedziała poważnie.- Nie żartujesz sobie ze mnie? Naprawdę masz randkę?- spytała powoli ruszając z miejsca.
-Tak, chociaz nie wiem czy to randka, czy zwykłe spotkanie, był strasznie uparty, więc się zgodziłam.
-Wyjeżdżam na trzy tygodnie a tu proszę, moja kochana przyjaciółka wreszcie wyszła ze swojej skorupy i idzie na randkę- Sophie zatrzymała samochód na parkingu.- W co się ubierzesz?
-Jak to w co? W to co zwykle on przyjdzie do cukierni nie zamierzam z nim nigdzie wychodzić- powiedziałam i wysiadłam z auta.
-Cleo czy ty chcesz być sama do końca życia? Jeśli nie będziesz dopuszczać do siebie ludzi to nigdy się nie dowiesz gdzie jest ten jedyny.
-Sophie proszę nie zaczynaj tej rozmowy- powiedziałam do przyjaciółki czując, że zmierzamy tylko do tego, że na koniec stwierdzi, że będę starą panną.
-Cleo ja się po prostu o Ciebie martwię. Masz dwadzieścia jeden lat, czas znaleźć kogoś z kim bedziesz mogła iść przez zycie.
-Ty masz dwadzieścia pięć i dopiero teraz znalazłaś kogoś z kim chcesz stworzyć stały związek.
-Ale to nie znaczy, że nie próbowałam wcześniej.
-No przecież ja też próbuję- odpowiedziałam jej na co tylko przewróciła oczami.
-Och chodźmy już na te zakupy- odpoweidziała zrezygnowana.
Kiedy stałyśmy przed jednym z butików i podziwiałyśmy sukienki z wystawy Spohie powiedziała:
-Chciałabym ci kupić ta sukienkę jako prezent na zakończenie szkoły.
Spojrzałam na sukienkę o której mówiła Sophie, była czarna- mój ulubiony kolor- jednak to było wszystko co mi się w niej podobało. Była zdecydowanie za krótka, jej dekolt też wydał mi się zbyt głęboki.
-Sophie, hmm... ta sukienka... ona... przecież to nie mój styl, z resztą nie miałabym jej gdzie ubrać.
-Cleo okazja zawsze się znajdzie. Myślę, że już czas skończyć z tym babcinym stylem ubierania się- pociągnęła mnie za rękę i już po chwili byłyśmy w środku.
-Ja wcale nie ubieram się jak babcia- burknęłam oburzona.
-Cleo w twojej szafie nie znajdę żadnej bluzki z dekoltem, krótkiej spódnicy, czy czegoś co mogłabym nazwać odważnym.
-Ale czy ja muszę świecić majtkami lub stanikiem?
-Nie będziesz niczym świecić. Zaufaj mi.
Poprosiłam o mój rozmiar i skierowałam się do przymierzalni. Kiedy ja za drzwiami próbowałam się wcisnąć w ta sukienkę Sophie śpiewała jakąś piosenkę.
-Ta sukienka jest za krótka, sięga zaledwie centymetr za moje pośladki- powiedziałam zrezygnowana.
-Pokaz się- usłyszałam.
Wyszłam z przymierzalni i próbowałam naciągną sukienkę.
-Wyglądasz... seksownie. Naprawdę wyglądasz super.
-W tym się nie da chodzić, nie będę mogła się schylić, bo jeśli to zrobię to moja pupa będzie na wierzchu.
-Przesadzasz! Ta sukienka jest krótka ale, można w niej chodzić. Och gdybyś tylko zechciała ubrać do tego szpilki- powiedziała z nadzieją.
-Nie ma mowy, wiesz przecież, że nie lubię szpilek nie czuję się w nich pewnie.
-Dobrze,że przynajmniej nie jesteś zwolenniczką trampek.
-Ej mam jedną parę.
-Ale baleriny, które zazwyczaj nosisz są bardziej eleganckie- uśmiechnęła się do mnie pobłażliwie.
-Phh- prychnęłam pod nosem.
-Ok ściągaj ją, ja idę zapłacić- Sophie popchnęła mnie lekko w stronę przymierzalni.
-Ale Sophie ja nie będę tego nosić.
-Nie marudź, może do pracy to się nie nadaje, ale na randkę jak najbardziej. Skoro masz spotkanie to może będzie i randka- uśmiechnęła się szeroko.
Kiedy wychodziłyśmy ze sklepu Sophie pisnęła nagle, aż mnie przestraszyła.
-Co się stało?
-Chodź szybko- pociągnęła mnie za rękę.
Pobiegłyśmy w stronę jakiś chłopaków.
-Cześć chłopcy! Jak ja was dawno nie widziałam- Sophie zaczęła ściskać wszystkich po kolei.
-Sophie czy to możliwe, że jesteś jeszcze piękniejsza?- spytał jeden z nich.
-Niall, zawsze jesteś taki słodki. Poznajcie moją przyjaciółkę, to jest Cleo.
-Cześć- uśmiechnęłam się do nich niepewnie.
-Cleo to jest Niall, Zayn, Liam i Louis- z każdym podałam sobie dłonie na przywitanie.
-A gdzie Harry?
-Zaraz przyjdzie poszedł kupić kawę.
-Czy ja was powinnam znać? Mam wrażenie, że już was gdzieś widziałam.
-Czy ona sobie żartuje- spytał Zayn.
-Musicie wybaczyć mojej przyjaciółce, jest trochę jakby z innej planety- wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ej- zaprotestowałam.
-Jesteśmy One Direction- powiedział Niall.
-Masz ich piosenki na iphone- powiedziała Sophie.
-Przecież to ty tworzysz moją playlistę- spojrzałam na nią jakbym chciała się wytłumaczyć.
-No tak! O Harry już jesteś. Jak miło cię widzieć.
Obróciłam się do tyłu i zobaczyłam Harry'ego. Przecież to był TEN Harry!
Hej!
No i oto jest kolejny rozdział. Mam do Was prośbę o komentarze. Chciałabym wiedzieć co myślicie o tym co piszę, czy Wam się podoba czy też nie. Nie bójcie się nie będę straszyć, że bez komentarzy nie będzie rozdziału.
Pozdrawiam
Punkt dziesiąta zadzwonił dzwonek, przycisnęłam guzik i rzuciałam szybko:
-Już schodzę.
Na dole czekała na mnie Sophie w swoim srebrnym BMW. Wsiadłam do środka i mocno ją uścisnęłam.
-Och jak ja się cieszę, że cię widzę, bardzo mi cię brakowało.
-Wiem Cleo, teraz wszystkie moje kontrakty obejmują tylko Anglię i Francję.
-To dobrze.
-A teraz opowiedz mi jak udała się impreza w piątek- powiedziała Sophie i ruszyła z miejsca.
-Było świetnie, tak dawno nigdzie nie wychodziłam, szkoda, że nie było cię tam z nami.
-Nic straconego teraz masz więcej czasu będziemy mogły gdzieś razem częściej wychodzić.
-Oczywiście, nawet nie wiesz jak się cieszę, że szkoła już za mną. Te dwa tygodnie tak mi dały popalić, że na koniec już nie wiedziałam jak się nazywam- westchnęłam kończąc moje narzekanie.
-Kochana nie każdy może pochwalić się tym, że pięć lat studiów zrobił w trzy. Zmieniając temat chciałabym cię jutro zaprosić na lunch i kogoś przedstawić- powiedziała Sophie i uśmiechnęła się szeroko nie odrywając oczu od drogi.
-Och, czy ktoś skradł serce panny Clark?- użyłam nagłówka z jednego z brukowców, które często rozpisywały się o romansach Sophie, które tak naprawdę nigdy nie miały miejsca. Zaśmiałam się.
-Chyba tak- odparła nieśmiało.
-Jak ma na imię?
-Max.
-Czym się zajmuje?
-Jest lekarzem.
-Jak się poznaliście?- prowadziłam swoje małe przesłuchanie i widziałam jak z każdym moim pytaniem na twarzy Sophie pojawia się coraz większy uśmiech.
-Och... wjechałam w niego wózkiem kiedy robiłam zakupy.
-Co?- nie mogłam się przestać śmiać.
-Po prostu się zamyśliłam, szukałam mojego ulubionego soku i kiedy on się po coś schylił wjechałam w niego bo go nie zauważyłam.
-Kiedy to było?- spytałam nadal się śmiejąc.
-Dwa miesiące temu- powiedziała i popatrzyła na mnie z miną "tylko nie krzycz".
-Co?! Chcesz mi powiedzieć, że spotykasz się z kimś od dwóch miesięcy a ja nic o tym nie wiem?- udawałam obrażoną.
-Cleo proszę cię nie złość się, ja po prostu nie chciałam zapeszać.
-Nie będę się złościć, ale koniecznie muszę go poznać. Chyba jeszcze nikt tak długo z Tobą nie wytrzymał- odgryzłam się jej za ta tajemnicę.
-On jest inny, jest taki dobry i nie patrzy na mnie jak na pustą dziewczynę, to jest cudowne- powiedziała rozmarzonym głosem.
-Sophie ty naprawdę jesteś zakochana!
-Chyba tak- jej policzki się zarumieniły.
-To co mogę go jutro przyprowadzić do cukierni, żebyście się poznali?
-Jutro nie mogę mam coś w rodzaju randki.
Sophie o mały włos nie wjechała w samochód stojący przed nami.
-Cleo błagam cie nigdy więcej takich rewelacji kiedy prowadzę- powiedziała poważnie.- Nie żartujesz sobie ze mnie? Naprawdę masz randkę?- spytała powoli ruszając z miejsca.
-Tak, chociaz nie wiem czy to randka, czy zwykłe spotkanie, był strasznie uparty, więc się zgodziłam.
-Wyjeżdżam na trzy tygodnie a tu proszę, moja kochana przyjaciółka wreszcie wyszła ze swojej skorupy i idzie na randkę- Sophie zatrzymała samochód na parkingu.- W co się ubierzesz?
-Jak to w co? W to co zwykle on przyjdzie do cukierni nie zamierzam z nim nigdzie wychodzić- powiedziałam i wysiadłam z auta.
-Cleo czy ty chcesz być sama do końca życia? Jeśli nie będziesz dopuszczać do siebie ludzi to nigdy się nie dowiesz gdzie jest ten jedyny.
-Sophie proszę nie zaczynaj tej rozmowy- powiedziałam do przyjaciółki czując, że zmierzamy tylko do tego, że na koniec stwierdzi, że będę starą panną.
-Cleo ja się po prostu o Ciebie martwię. Masz dwadzieścia jeden lat, czas znaleźć kogoś z kim bedziesz mogła iść przez zycie.
-Ty masz dwadzieścia pięć i dopiero teraz znalazłaś kogoś z kim chcesz stworzyć stały związek.
-Ale to nie znaczy, że nie próbowałam wcześniej.
-No przecież ja też próbuję- odpowiedziałam jej na co tylko przewróciła oczami.
-Och chodźmy już na te zakupy- odpoweidziała zrezygnowana.
Kiedy stałyśmy przed jednym z butików i podziwiałyśmy sukienki z wystawy Spohie powiedziała:
-Chciałabym ci kupić ta sukienkę jako prezent na zakończenie szkoły.
Spojrzałam na sukienkę o której mówiła Sophie, była czarna- mój ulubiony kolor- jednak to było wszystko co mi się w niej podobało. Była zdecydowanie za krótka, jej dekolt też wydał mi się zbyt głęboki.
-Sophie, hmm... ta sukienka... ona... przecież to nie mój styl, z resztą nie miałabym jej gdzie ubrać.
-Cleo okazja zawsze się znajdzie. Myślę, że już czas skończyć z tym babcinym stylem ubierania się- pociągnęła mnie za rękę i już po chwili byłyśmy w środku.
-Ja wcale nie ubieram się jak babcia- burknęłam oburzona.
-Cleo w twojej szafie nie znajdę żadnej bluzki z dekoltem, krótkiej spódnicy, czy czegoś co mogłabym nazwać odważnym.
-Ale czy ja muszę świecić majtkami lub stanikiem?
-Nie będziesz niczym świecić. Zaufaj mi.
Poprosiłam o mój rozmiar i skierowałam się do przymierzalni. Kiedy ja za drzwiami próbowałam się wcisnąć w ta sukienkę Sophie śpiewała jakąś piosenkę.
-Ta sukienka jest za krótka, sięga zaledwie centymetr za moje pośladki- powiedziałam zrezygnowana.
-Pokaz się- usłyszałam.
Wyszłam z przymierzalni i próbowałam naciągną sukienkę.
-Wyglądasz... seksownie. Naprawdę wyglądasz super.
-W tym się nie da chodzić, nie będę mogła się schylić, bo jeśli to zrobię to moja pupa będzie na wierzchu.
-Przesadzasz! Ta sukienka jest krótka ale, można w niej chodzić. Och gdybyś tylko zechciała ubrać do tego szpilki- powiedziała z nadzieją.
-Nie ma mowy, wiesz przecież, że nie lubię szpilek nie czuję się w nich pewnie.
-Dobrze,że przynajmniej nie jesteś zwolenniczką trampek.
-Ej mam jedną parę.
-Ale baleriny, które zazwyczaj nosisz są bardziej eleganckie- uśmiechnęła się do mnie pobłażliwie.
-Phh- prychnęłam pod nosem.
-Ok ściągaj ją, ja idę zapłacić- Sophie popchnęła mnie lekko w stronę przymierzalni.
-Ale Sophie ja nie będę tego nosić.
-Nie marudź, może do pracy to się nie nadaje, ale na randkę jak najbardziej. Skoro masz spotkanie to może będzie i randka- uśmiechnęła się szeroko.
Kiedy wychodziłyśmy ze sklepu Sophie pisnęła nagle, aż mnie przestraszyła.
-Co się stało?
-Chodź szybko- pociągnęła mnie za rękę.
Pobiegłyśmy w stronę jakiś chłopaków.
-Cześć chłopcy! Jak ja was dawno nie widziałam- Sophie zaczęła ściskać wszystkich po kolei.
-Sophie czy to możliwe, że jesteś jeszcze piękniejsza?- spytał jeden z nich.
-Niall, zawsze jesteś taki słodki. Poznajcie moją przyjaciółkę, to jest Cleo.
-Cześć- uśmiechnęłam się do nich niepewnie.
-Cleo to jest Niall, Zayn, Liam i Louis- z każdym podałam sobie dłonie na przywitanie.
-A gdzie Harry?
-Zaraz przyjdzie poszedł kupić kawę.
-Czy ja was powinnam znać? Mam wrażenie, że już was gdzieś widziałam.
-Czy ona sobie żartuje- spytał Zayn.
-Musicie wybaczyć mojej przyjaciółce, jest trochę jakby z innej planety- wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Ej- zaprotestowałam.
-Jesteśmy One Direction- powiedział Niall.
-Masz ich piosenki na iphone- powiedziała Sophie.
-Przecież to ty tworzysz moją playlistę- spojrzałam na nią jakbym chciała się wytłumaczyć.
-No tak! O Harry już jesteś. Jak miło cię widzieć.
Obróciłam się do tyłu i zobaczyłam Harry'ego. Przecież to był TEN Harry!
Hej!
No i oto jest kolejny rozdział. Mam do Was prośbę o komentarze. Chciałabym wiedzieć co myślicie o tym co piszę, czy Wam się podoba czy też nie. Nie bójcie się nie będę straszyć, że bez komentarzy nie będzie rozdziału.
Pozdrawiam
poniedziałek, 18 listopada 2013
Rozdział 4
Podałam kierowcy adres mojego mieszkania. Znajdowało się w bardzo dobrej dzielnicy Londynu, mogłam sobie na nie pozwolić dzięki dochodom z cukierni i pieniądzom za sprzedaż mieszkania taty, nie chciałam tam mieszkać sama, było tam bez niego pusto i cicho.
Weszłam do budynku i udałam się do windy, która zawiozła mnie na czwarte piętro. W moim mieszkaniu panował nie mały bałagan, a to przez to, że ostatnio byłam bardzo zajęta. Dwa tygodnie egzaminów końcowych zupełnie mnie wykończyły. Jednak fakt, że skończyłam studia trzy lata wcześniej robiąc dwa lata w jeden rok napawał mnie dumą. Teraz będę miała więcej czasu dla przyjaciół.
Byłam tak zmęczona, że kiedy położyłam się do łóżka od razu zasnęłam. Kiedy rano zadzwonił mój budzik wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Zebrałam moje włosy wysoki kucyk, umyłam żeby i ubrałam strój do biegania. Wygrzebałam mojego iphone'a z torebki i ruszyłam do drzwi zgarniając po drodze słuchawki z półki. Kiedy włączyłam muzykę wszystkie myśli uciekły i mogłam zacząć biec. Nie mogę powiedzieć, że bieganie to mój ulubiony sposób spędzania czasu, ale jeśli pracujesz w cukierni to po prostu musisz coś robić aby twój tyłek nie rósł w zastraszającym tempie. Ja biegam i dwa razy w tygodniu chodzę na siłownię, wolę to niż musieć odmawiać sobie czekolady.
Po dwudziestu minutach biegu przed siebie postanowiłam zawrócić do domu. Przebiegając przez ulicę o mało nie wpadłam pod samochód który właśnie ruszał z miejsca. Wystraszona zatrzymałam się próbując złapać oddech. Oparłam ręce na kolanach i opuściłam głowę. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą parę męskich butów i poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia.
Moja buzia otworzyła się ze zdziwienia kiedy go zobaczyłam. Stał przede mną Harry. Mówił coś do mnie a ja nic nie słyszałam. Głupia, wyciągnij słuchawki z uszu- upomniałam sama siebie i pociągnęłam za kabelki.
-Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś była w szoku.
-Nie... nic... mi... nie jest- wypowiedziałam te słowa z przerwami próbując złapać oddech.
-Nie widziałem cię kiedy ruszałem.
-To moja wina, zasłuchałam się i bezmyślnie przebiegłam przez ulicę.
-Chcesz żebym cię odwiózł?
-Nie dziękuję, poradzę sobie- odparłam szorstko, może trochę zbyt szorstko bo spojrzał na mnie dziwnie.
-Jest ok, na prawdę. Pójdę już- chciałam go wyminąć, ale on zastąpił mi drogę.
-Czy nie uważasz, że to przeznaczenie, że ciągle się spotykamy?
-A może po prostu mieszkamy w tym samym mieście?- odparłam rozkładając przy tym ręce.
-Podobasz mi się.
Powiedział to tak otwarcie, że nie wiedziałam jak zareagować, zupełnie mnie tym zaskoczył. Moje policzki się zaczerwieniły.
-Bardzo bym chciał się z tobą umówić.
-Mówiłam ci już, że nie mam czasu.
-Czy praca w cukierni jest aż tak absorbująca?- spytał unosząc brwi.
-Jestem właścicielem tej cukierni, co wymaga ode mnie większej ilości czasu niż mogłoby ci się wydawać.
-Zatem możemy spotkać się w cukierni kiedy będziesz miała przerwę na lunch.
-Uhh, no dobrze.
-W takim razie w poniedziałek o dwunastej?
-Dobrze- już chciałam odejść ale coś nie dawało mi spokoju- Harry?
-Tak?
-Czy my się już kiedyś gdzieś spotkaliśmy? Mam wrażenie, że już cię kiedyś gdzieś widziałam, ale nie w cukierni.
-Cleo przecież mieszkamy w tym samym mieście- użył moich słów i ruszył do samochodu uśmiechając się tak, że moje nogi odmówiły posłuszeństwa.- Do zobaczenia w poniedziałek.
Wsiadł do auta i odjechał a ja siłą zmusiłam swoje nogi by wreszcie ruszyły się z miejsca. Wróciłam do domu i poszłam pod prysznic, gorąca woda oblewała moje ciało i koiła nerwy.
Sobota minęła mi na sprzątaniu. Wieczorem mieszkanie lśniło czystością, rzeczy były poukładane na półkach a nie rozrzucone byle gdzie. Zabrałam się za kolację, bardzo lubię gotować przypomina mi się wtedy moje dzieciństwo kiedy mama i tata byli jeszcze razem. Kiedy kończyłam smażyć kurczaka zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i uśmiechnęłam się.
-Cześć Sophie.
-Cześć Cleo, właśnie wróciłam do domu, spotkamy się jutro? Może wyskoczymy na małe zakupy?
-Jasne, potem zapraszam cię na obiad.
-Super, w takim razie przyjadę po ciebie o dziesiątej.
-Ok, do zobaczenia jutro.
-Papa.
Sophie była moja najlepsza przyjaciółka, poznałyśmy się trzy lata temu kiedy dopiero co przyjechałam do Londynu. Siedziałam nad książkami w cukierni i czekałam na tatę abyśmy mogli pójść na kolację kiedy weszła do środka a za nią próbował się dostać tłum fotoreporterów. Widziałam po niej, że chciałaby zniknąć. Szybko zamknęłam drzwi i ustawiłam zawieszkę ZAMKNIĘTE. Błysk fleszy rozjaśnił wnętrze cukierni.
-Z tyłu jest drugie wyjście- powiedziałam.
-Dziękuję- uśmiechnęła się z wdzięcznością, zaprowadziłam ją do tylnego wyjścia.
-Czy mogę tu poczekać dopóki taksówka nie przyjedzie?
-Oczywiście, chcesz może kawy?
-Och, bardzo chętnie- odpowiedziała.
Kiedy wróciłam z kawą kończyła rozmowę z taksówkarzem.
-Proszę.
-Dziękuję. Nazywam się Sophie Clark.
-Cleo Spenser- podałam jej dłoń do uścisku.
-Dzięki Cleo, że mogłam się tu schować, odkąd świat obiegła ta straszna plotka nie chcą mnie zostawić w spokoju.
-Nie ma za co.
-Naprawdę jestem ci bardzo wdzięczna. Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć.
-To nie będzie konieczne, zresztą jeśli jutro twoje zdjęcia ukażą się w gazetach to będzie to dobra reklama dla cukierni- uśmiechnęłam się.
-Czyli wiesz kim jestem?
-Jesteś jedna z lepszych modelek, twoje zdjęcia są na okładkach prestiżowych pism o modzie.
-I większości brukowców.
-Czy to nie jest cena sławy?
-Jest zdecydowanie zbyt wysoka. Cleo ja naprawdę nie miałam nic wspólnego z rozpadem małżeństwa Cheryl Cole. Ona jest moją przyjaciółką, a jej mąż chciał się pokazać w mediach i wymyślił coś tak okropnego.
-Sophie nie musisz mi się tłumaczyć.-Wiem, po prostu chciałam, żebyś znała prawdę.
Pod wejście podjechała taksówka.
-Proszę to za kawę- Sophie podała mi banknot.
-To poczęstunek od firmy.
-Dziękuję.
Sophie odjechała taksówką, a ja wróciłam do książek. Następnego dnia w gazetach pojawiły się zdjęcia Sophie ukrywającej się w naszej cukierni i rzeczywiście miałam rację, to była dobra reklama. Tydzień po tamtym spotkaniu Sophie przyszła do cukierni.
-Cleo czy mogłybyśmy kiedyś gdzieś razem wyskoczyć?- spytała bez ogródek.
-Jasne, było by bardzo miło.
-Czuję, że z tobą będę mogła się zaprzyjaźnić.
I tak zaczęła się nasza przyjaźń.
Witajcie.
Tak jak obiecałam wstawiam kolejny rozdział.
A propos Harry'ego to tak właśnie sobie wyobrażam go kiedy chce poderwać jakąś dziewczynę. Wydaje mi się, że jest uparty i nie spocznie dopóki nie uda mu się osiągnąć celu- takie tam moje przemyślenie ;P. Też takim go widzicie?
Pozdrawiam
Weszłam do budynku i udałam się do windy, która zawiozła mnie na czwarte piętro. W moim mieszkaniu panował nie mały bałagan, a to przez to, że ostatnio byłam bardzo zajęta. Dwa tygodnie egzaminów końcowych zupełnie mnie wykończyły. Jednak fakt, że skończyłam studia trzy lata wcześniej robiąc dwa lata w jeden rok napawał mnie dumą. Teraz będę miała więcej czasu dla przyjaciół.
Byłam tak zmęczona, że kiedy położyłam się do łóżka od razu zasnęłam. Kiedy rano zadzwonił mój budzik wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Zebrałam moje włosy wysoki kucyk, umyłam żeby i ubrałam strój do biegania. Wygrzebałam mojego iphone'a z torebki i ruszyłam do drzwi zgarniając po drodze słuchawki z półki. Kiedy włączyłam muzykę wszystkie myśli uciekły i mogłam zacząć biec. Nie mogę powiedzieć, że bieganie to mój ulubiony sposób spędzania czasu, ale jeśli pracujesz w cukierni to po prostu musisz coś robić aby twój tyłek nie rósł w zastraszającym tempie. Ja biegam i dwa razy w tygodniu chodzę na siłownię, wolę to niż musieć odmawiać sobie czekolady.
Po dwudziestu minutach biegu przed siebie postanowiłam zawrócić do domu. Przebiegając przez ulicę o mało nie wpadłam pod samochód który właśnie ruszał z miejsca. Wystraszona zatrzymałam się próbując złapać oddech. Oparłam ręce na kolanach i opuściłam głowę. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą parę męskich butów i poczułam jak ktoś dotyka mojego ramienia.
Moja buzia otworzyła się ze zdziwienia kiedy go zobaczyłam. Stał przede mną Harry. Mówił coś do mnie a ja nic nie słyszałam. Głupia, wyciągnij słuchawki z uszu- upomniałam sama siebie i pociągnęłam za kabelki.
-Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś była w szoku.
-Nie... nic... mi... nie jest- wypowiedziałam te słowa z przerwami próbując złapać oddech.
-Nie widziałem cię kiedy ruszałem.
-To moja wina, zasłuchałam się i bezmyślnie przebiegłam przez ulicę.
-Chcesz żebym cię odwiózł?
-Nie dziękuję, poradzę sobie- odparłam szorstko, może trochę zbyt szorstko bo spojrzał na mnie dziwnie.
-Jest ok, na prawdę. Pójdę już- chciałam go wyminąć, ale on zastąpił mi drogę.
-Czy nie uważasz, że to przeznaczenie, że ciągle się spotykamy?
-A może po prostu mieszkamy w tym samym mieście?- odparłam rozkładając przy tym ręce.
-Podobasz mi się.
Powiedział to tak otwarcie, że nie wiedziałam jak zareagować, zupełnie mnie tym zaskoczył. Moje policzki się zaczerwieniły.
-Bardzo bym chciał się z tobą umówić.
-Mówiłam ci już, że nie mam czasu.
-Czy praca w cukierni jest aż tak absorbująca?- spytał unosząc brwi.
-Jestem właścicielem tej cukierni, co wymaga ode mnie większej ilości czasu niż mogłoby ci się wydawać.
-Zatem możemy spotkać się w cukierni kiedy będziesz miała przerwę na lunch.
-Uhh, no dobrze.
-W takim razie w poniedziałek o dwunastej?
-Dobrze- już chciałam odejść ale coś nie dawało mi spokoju- Harry?
-Tak?
-Czy my się już kiedyś gdzieś spotkaliśmy? Mam wrażenie, że już cię kiedyś gdzieś widziałam, ale nie w cukierni.
-Cleo przecież mieszkamy w tym samym mieście- użył moich słów i ruszył do samochodu uśmiechając się tak, że moje nogi odmówiły posłuszeństwa.- Do zobaczenia w poniedziałek.
Wsiadł do auta i odjechał a ja siłą zmusiłam swoje nogi by wreszcie ruszyły się z miejsca. Wróciłam do domu i poszłam pod prysznic, gorąca woda oblewała moje ciało i koiła nerwy.
Sobota minęła mi na sprzątaniu. Wieczorem mieszkanie lśniło czystością, rzeczy były poukładane na półkach a nie rozrzucone byle gdzie. Zabrałam się za kolację, bardzo lubię gotować przypomina mi się wtedy moje dzieciństwo kiedy mama i tata byli jeszcze razem. Kiedy kończyłam smażyć kurczaka zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i uśmiechnęłam się.
-Cześć Sophie.
-Cześć Cleo, właśnie wróciłam do domu, spotkamy się jutro? Może wyskoczymy na małe zakupy?
-Jasne, potem zapraszam cię na obiad.
-Super, w takim razie przyjadę po ciebie o dziesiątej.
-Ok, do zobaczenia jutro.
-Papa.
Sophie była moja najlepsza przyjaciółka, poznałyśmy się trzy lata temu kiedy dopiero co przyjechałam do Londynu. Siedziałam nad książkami w cukierni i czekałam na tatę abyśmy mogli pójść na kolację kiedy weszła do środka a za nią próbował się dostać tłum fotoreporterów. Widziałam po niej, że chciałaby zniknąć. Szybko zamknęłam drzwi i ustawiłam zawieszkę ZAMKNIĘTE. Błysk fleszy rozjaśnił wnętrze cukierni.
-Z tyłu jest drugie wyjście- powiedziałam.
-Dziękuję- uśmiechnęła się z wdzięcznością, zaprowadziłam ją do tylnego wyjścia.
-Czy mogę tu poczekać dopóki taksówka nie przyjedzie?
-Oczywiście, chcesz może kawy?
-Och, bardzo chętnie- odpowiedziała.
Kiedy wróciłam z kawą kończyła rozmowę z taksówkarzem.
-Proszę.
-Dziękuję. Nazywam się Sophie Clark.
-Cleo Spenser- podałam jej dłoń do uścisku.
-Dzięki Cleo, że mogłam się tu schować, odkąd świat obiegła ta straszna plotka nie chcą mnie zostawić w spokoju.
-Nie ma za co.
-Naprawdę jestem ci bardzo wdzięczna. Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć.
-To nie będzie konieczne, zresztą jeśli jutro twoje zdjęcia ukażą się w gazetach to będzie to dobra reklama dla cukierni- uśmiechnęłam się.
-Czyli wiesz kim jestem?
-Jesteś jedna z lepszych modelek, twoje zdjęcia są na okładkach prestiżowych pism o modzie.
-I większości brukowców.
-Czy to nie jest cena sławy?
-Jest zdecydowanie zbyt wysoka. Cleo ja naprawdę nie miałam nic wspólnego z rozpadem małżeństwa Cheryl Cole. Ona jest moją przyjaciółką, a jej mąż chciał się pokazać w mediach i wymyślił coś tak okropnego.
-Sophie nie musisz mi się tłumaczyć.-Wiem, po prostu chciałam, żebyś znała prawdę.
Pod wejście podjechała taksówka.
-Proszę to za kawę- Sophie podała mi banknot.
-To poczęstunek od firmy.
-Dziękuję.
Sophie odjechała taksówką, a ja wróciłam do książek. Następnego dnia w gazetach pojawiły się zdjęcia Sophie ukrywającej się w naszej cukierni i rzeczywiście miałam rację, to była dobra reklama. Tydzień po tamtym spotkaniu Sophie przyszła do cukierni.
-Cleo czy mogłybyśmy kiedyś gdzieś razem wyskoczyć?- spytała bez ogródek.
-Jasne, było by bardzo miło.
-Czuję, że z tobą będę mogła się zaprzyjaźnić.
I tak zaczęła się nasza przyjaźń.
Witajcie.
Tak jak obiecałam wstawiam kolejny rozdział.
A propos Harry'ego to tak właśnie sobie wyobrażam go kiedy chce poderwać jakąś dziewczynę. Wydaje mi się, że jest uparty i nie spocznie dopóki nie uda mu się osiągnąć celu- takie tam moje przemyślenie ;P. Też takim go widzicie?
Pozdrawiam
:)
Bardzo Was przepraszam za to, że po wczorajszym rozdziale nie napisałam żadnej notatki, ale czas mi już na to nie pozwolił.
Wcześniej nie napisałam Wam tego, że opowiadania o chłopcach będą ze sobą trochę powiązane i tak w rozdziale 3 zdradziłam Wam tajemnicę jak będzie miała na imię dziewczyna Niall'a cały czas zastanawiam się kim ona będzie bo musi to być naprawdę wyjątkowa dziewczyna, ale o tym przekonacie się później;).
Zastanawiam się czy Wam się podoba to opowiadanie, mam nadzieję, że tak, dzisiaj wieczorem dodam kolejny rozdział.
Buziaki.
BD
Wcześniej nie napisałam Wam tego, że opowiadania o chłopcach będą ze sobą trochę powiązane i tak w rozdziale 3 zdradziłam Wam tajemnicę jak będzie miała na imię dziewczyna Niall'a cały czas zastanawiam się kim ona będzie bo musi to być naprawdę wyjątkowa dziewczyna, ale o tym przekonacie się później;).
Zastanawiam się czy Wam się podoba to opowiadanie, mam nadzieję, że tak, dzisiaj wieczorem dodam kolejny rozdział.
Buziaki.
BD
niedziela, 17 listopada 2013
Rozdział 3
-Słucham?
-Spytałem czy ze mną zatańczysz Cleo?
-Skąd znasz moje imię?- spytałam i zmarszczyłam czoło, wtedy sobie przypomniałam jak Mell mnie zawołała kiedy on był w cukierni.
-Twoja koleżanka tak cię nazwała- odpowiedział i uśmiechnął sę widząc moje zmieszanie.
-Ach tak, a ty jak masz na imię?
-Harry Styles.
-Cleo Spenser- przedstawiłam się tak samo formalnie jak on.
-Zatem zatańczysz ze mną?
-Ok- czy ja właśnie byłam w stanie wydusić z siebie tylko głupie ok?
Harry przysunął mnie do siebie, musiałam wysoko zadzierać głowę by móc patrzeć na niego.
-Powinnaś nosić obcasy, jesteś taka mała- usłyszałam Harry'ego.
-Nie znoszę obcasów i wcale nie jestem mała, mam metr sześćdziesiąt to całkiem przyzwoity wzrost- fuknęłam na niego.
Uśmiechnął się do mnie.
-Zatem przyszłaś oblewać koniec szkoły?
-Tak.
-Ile masz lat?
-Dwadzieścia jeden.
-Hmm... nie wyglądasz na tyle lat, myślałem, że masz około siedemnastu.
-Czy uważasz, że mając siedemnaście lat mogłabym być w tym klubie i pić alkohol?
-Wiem, że znasz Jaspera.
Uznałam to za tak. Wiem, że teraz większość nastolatków jest zepsuta i zdecydowanie zbyt szybko sięga po używki w tym alkohol ale ja taka nigdy nie byłam.
DJ zwolnił nieco tempo i teraz z głośników popłynęła spokojna melodia. Harry przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej o ile w ogóle to było możliwe, poczułam się niepewnie bo już wcześniej wydawało mi się, że jest za blisko.
-Zrelaksuj się, to twoja impreza- szepnął mi do ucha. Poczułam podmuch jego oddechu na mojej szyi i dostałam gęsiej skórki. Jeszcze nigdy się tak nie czułam tańcząc z jakimś chłopakiem, było to miłe i przerażające zarazem bo przecież go nie znałam.
Uspokój się Cleo- powiedziałam sama do siebie to tylko taniec z przystojnym chłopakiem.
Wiem, że moje zachowanie może wydać się dziwne, ale ja nigdy nie dopuszczałam do siebie chłopców zbyt blisko, nigdy nie chciałam cierpieć tak jak moje przyjaciółki, które były porzucane przez swoich chłopaków. Myślę też, że po rozwodzie rodziców bałam się zaufać komuś.
-Hazz- usłyszałam i wtedy Harry odsunął się ode mnie na kilka centymetrów.
-Chodź damy Niall'owi tort, zaśpiewamy sto lat i pozwolimy aby Rose mogła go zabrać w jakieś spokojniejsze miejsce.
-Jasne już idę.
-Mam nadzieję, że będzie wam smakował tort.
-Jeśli jest tak dobry jak wygląda to na pewno będzie wyśmienity.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i chciałam ruszyć do mojego stolika. ale Harry złapał mnie za rękę.
-Tak?
-Może pójdziesz złożyć życzenia mojemu przyjacielowi razem ze mną?
-Nie chcę wam przeszkadzać, poza tym nie mogę zaniedbać moich gości.
-Rozumiem- uśmiechnął się i odszedł.
-Cleo już myślałam, że ten chłopak się od ciebie nie odklei- powiedziała Hannah kiedy usiadłam przy naszym stoliku.
-My tylko tańczyliśmy.
-Jasne, co chwilę się rumieniłaś, a on nie mógł utrzymać rąk przy sobie.
-To był tylko jeden taniec- powiedziałam trochę ostrzej chcąc ich uciszyć.
-Ok, wypijmy i bawmy się dalej.
Po kilku drinkach i szybkich kawałkach na parkiecie poczułam się zmęczona, musiałam usiąść. Podeszłam do baru, poprosiłam o wodę i usiadłam na jednym ze stołków. Spojrzałam na zegarek i zrozumiałam dlaczego jestem taka zmęczona była już druga w nocy.
-Kochani bawcie się dobrze, ale ja już będę wracać do domu, jestem już zmęczona.
-Chcesz żebym Cie odwiózł?- spytał John.
-Nie dziękuję, wezmę taksówkę, bawcie się dobrze i do zobaczenia w poniedziałek.
-Do zobaczenia- odpowiedzieli mi chórem.
Wyszłam z klubu i odetchnęłam rześkim nocnym powietrzem.
-Chcesz uciec bez pożegnania?- usłyszałam za plecami.
-Ja nigdzie nie uciekam- odparłam nie odwracając się, dobrze wiedziałam do kogo należy ten głos.
-Chciałbym żebyś dała mi swój numer telefonu.
-Czy myślisz, że daję numer telefonu każdemu sotkanemu facetowi?
-Nie, ale chyba jesteś mi coś winna to, że gapiłaś się na mój tyłek.
-Ja wcale...- przerwałam nie chciałam kłamać.
-Cleo daj mi swój numer abym mógł do ciebie zadzwonić i umówić się.
-Ale ja nie zamierzam się z tobą umawiać!
-Dlaczego?- było to tak bezpośrednie pytanie, że nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Po prostu, ja... nie mam czasu.
-To chyba kiepska wymówka- powiedział a na jego twarzy ukazał się grymas.
-To nie jest wymówka, mam dużo na głowie.
-Cleo... - zaczął, ale w tym momencie podjechała taksówka do której podeszłam.
-Hmmm... czy masz jakieś trudności z tym, że ktoś mówi ci nie?- rzuciłam wsiadając auta, chciałam zatrzasnąć drzwi, ale on je przytrzymał.
-Muszę przyznać, że zdarzyło mi się to pierwszy raz.
-No cóż, zawsze kiedyś musi być ten pierwszy raz. Dobranoc.
-Dobranoc Cleo- zatrzasnął drzwi.
-Spytałem czy ze mną zatańczysz Cleo?
-Skąd znasz moje imię?- spytałam i zmarszczyłam czoło, wtedy sobie przypomniałam jak Mell mnie zawołała kiedy on był w cukierni.
-Twoja koleżanka tak cię nazwała- odpowiedział i uśmiechnął sę widząc moje zmieszanie.
-Ach tak, a ty jak masz na imię?
-Harry Styles.
-Cleo Spenser- przedstawiłam się tak samo formalnie jak on.
-Zatem zatańczysz ze mną?
-Ok- czy ja właśnie byłam w stanie wydusić z siebie tylko głupie ok?
Harry przysunął mnie do siebie, musiałam wysoko zadzierać głowę by móc patrzeć na niego.
-Powinnaś nosić obcasy, jesteś taka mała- usłyszałam Harry'ego.
-Nie znoszę obcasów i wcale nie jestem mała, mam metr sześćdziesiąt to całkiem przyzwoity wzrost- fuknęłam na niego.
Uśmiechnął się do mnie.
-Zatem przyszłaś oblewać koniec szkoły?
-Tak.
-Ile masz lat?
-Dwadzieścia jeden.
-Hmm... nie wyglądasz na tyle lat, myślałem, że masz około siedemnastu.
-Czy uważasz, że mając siedemnaście lat mogłabym być w tym klubie i pić alkohol?
-Wiem, że znasz Jaspera.
Uznałam to za tak. Wiem, że teraz większość nastolatków jest zepsuta i zdecydowanie zbyt szybko sięga po używki w tym alkohol ale ja taka nigdy nie byłam.
DJ zwolnił nieco tempo i teraz z głośników popłynęła spokojna melodia. Harry przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej o ile w ogóle to było możliwe, poczułam się niepewnie bo już wcześniej wydawało mi się, że jest za blisko.
-Zrelaksuj się, to twoja impreza- szepnął mi do ucha. Poczułam podmuch jego oddechu na mojej szyi i dostałam gęsiej skórki. Jeszcze nigdy się tak nie czułam tańcząc z jakimś chłopakiem, było to miłe i przerażające zarazem bo przecież go nie znałam.
Uspokój się Cleo- powiedziałam sama do siebie to tylko taniec z przystojnym chłopakiem.
Wiem, że moje zachowanie może wydać się dziwne, ale ja nigdy nie dopuszczałam do siebie chłopców zbyt blisko, nigdy nie chciałam cierpieć tak jak moje przyjaciółki, które były porzucane przez swoich chłopaków. Myślę też, że po rozwodzie rodziców bałam się zaufać komuś.
-Hazz- usłyszałam i wtedy Harry odsunął się ode mnie na kilka centymetrów.
-Chodź damy Niall'owi tort, zaśpiewamy sto lat i pozwolimy aby Rose mogła go zabrać w jakieś spokojniejsze miejsce.
-Jasne już idę.
-Mam nadzieję, że będzie wam smakował tort.
-Jeśli jest tak dobry jak wygląda to na pewno będzie wyśmienity.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i chciałam ruszyć do mojego stolika. ale Harry złapał mnie za rękę.
-Tak?
-Może pójdziesz złożyć życzenia mojemu przyjacielowi razem ze mną?
-Nie chcę wam przeszkadzać, poza tym nie mogę zaniedbać moich gości.
-Rozumiem- uśmiechnął się i odszedł.
-Cleo już myślałam, że ten chłopak się od ciebie nie odklei- powiedziała Hannah kiedy usiadłam przy naszym stoliku.
-My tylko tańczyliśmy.
-Jasne, co chwilę się rumieniłaś, a on nie mógł utrzymać rąk przy sobie.
-To był tylko jeden taniec- powiedziałam trochę ostrzej chcąc ich uciszyć.
-Ok, wypijmy i bawmy się dalej.
Po kilku drinkach i szybkich kawałkach na parkiecie poczułam się zmęczona, musiałam usiąść. Podeszłam do baru, poprosiłam o wodę i usiadłam na jednym ze stołków. Spojrzałam na zegarek i zrozumiałam dlaczego jestem taka zmęczona była już druga w nocy.
-Kochani bawcie się dobrze, ale ja już będę wracać do domu, jestem już zmęczona.
-Chcesz żebym Cie odwiózł?- spytał John.
-Nie dziękuję, wezmę taksówkę, bawcie się dobrze i do zobaczenia w poniedziałek.
-Do zobaczenia- odpowiedzieli mi chórem.
Wyszłam z klubu i odetchnęłam rześkim nocnym powietrzem.
-Chcesz uciec bez pożegnania?- usłyszałam za plecami.
-Ja nigdzie nie uciekam- odparłam nie odwracając się, dobrze wiedziałam do kogo należy ten głos.
-Chciałbym żebyś dała mi swój numer telefonu.
-Czy myślisz, że daję numer telefonu każdemu sotkanemu facetowi?
-Nie, ale chyba jesteś mi coś winna to, że gapiłaś się na mój tyłek.
-Ja wcale...- przerwałam nie chciałam kłamać.
-Cleo daj mi swój numer abym mógł do ciebie zadzwonić i umówić się.
-Ale ja nie zamierzam się z tobą umawiać!
-Dlaczego?- było to tak bezpośrednie pytanie, że nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Po prostu, ja... nie mam czasu.
-To chyba kiepska wymówka- powiedział a na jego twarzy ukazał się grymas.
-To nie jest wymówka, mam dużo na głowie.
-Cleo... - zaczął, ale w tym momencie podjechała taksówka do której podeszłam.
-Hmmm... czy masz jakieś trudności z tym, że ktoś mówi ci nie?- rzuciłam wsiadając auta, chciałam zatrzasnąć drzwi, ale on je przytrzymał.
-Muszę przyznać, że zdarzyło mi się to pierwszy raz.
-No cóż, zawsze kiedyś musi być ten pierwszy raz. Dobranoc.
-Dobranoc Cleo- zatrzasnął drzwi.
czwartek, 14 listopada 2013
Rozdział 2
Na miejscu kelner zaprowadził nas do naszego stolika, wręczył karty z menu i oddalił się dyskretnie.
-Cleo- zaczęła Hannah- nie chciałabym już na początku psuć tej miłej atmosfery, ale teraz kiedy skończyłaś szkołę czy zamierzasz wyjechać do mamy tak jak mówiłaś wcześniej?
Widziałam jak oczy wszystkich moich gości spoczęły na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź. Wiedziałam czego się boją, że wyjadę zamknę cukiernie lub ją sprzedam a oni nie będą mieli pracy. Moją decyzję podjęłam ju,z dawno, przecież nie mogłam ich zawieść.
Uśmiechnęłam się do nich i zaczęłam mówić:
-Wiecie, że kiedy tata umarł dwa lata temu i zostawił mi cukiernię nie byłam pewna czy poradzę sobie ze wszystkim, ale wtedy mogłam liczyć na was. Bardzo mi wtedy pomogliście i jestem wam
za to bardzo wdzięczna. Chciałabym abyście wiedzieli, że wy także możecie na mnie polegać. Zostane w Londynie i będę dalej prowadzić cukiernię.
Na ich twarzach wymalowana była ulga, odetchnęli wszyscy i zrozumiałam, że na prawdę bali się,
że mogłabym ich zostawić.
-Cleo dziękujemy- powiedziała Hannah. Jej oczy wyrażały wdzięczność. Wiedziałam, że będę szczęśliwa zostając tu z nimi, mamę mogę po prostu odwiedzać.
Do naszego stolika podszedł kelner.
-Czy mogę przyjąć od państwa zamówienie?- spytał uprzejmie.
-Na sam początek poprosimy szampana.
Kiedy kelner po kilku minutach zjawił się z butelką szampana i rozlał złocisty płyn do kieliszków, wznieśliśmy toast.
-Za nowy początek- powiedział Josh.
Każde z nas wyciągnęło kieliszek przed siebie. Upiłam łyk i poczułam jak bąbelki przyjemnie gilgoczą moje podniebienie.
Później złożyliśmy zamówienie na kolację i cały czas się śmiejąc rozmawialiśmy.
Po przepysznej kolacji ruszyliśmy do klubu.
-Mamy szczęście, że Jasper jest naszym stałym klientem a jednocześnie właścicielem klubu- powiedziała Hannah wykonując przy tym dziwne ruchy rękoma.
-Wiem, dzięki temu nie będziemy musieli stać w tej kolejce- wszyscy zgodnie popatrzeliśmy
na stojące osoby, które czekały by wejść do środka.
Podeszliśmy do ochroniarza.
-Moge prosić o nazwisko?
-Cleo Spenser.
Mężczyzna spojrzał na listę i uśmiechnął się.
-Zapraszam panią i pani gości- ściągną szarfę i odsunął się na bok abyśmy mogli wejść do środka.
Byłam zdziwiona jak elegancko może być w takim klubie, czerń i biel na ścianach, kryształowe żyrandole. Białe skórzane fotele przy stolikach.
-Cleo!- usłyszałam swoje imię, odwróciłam się w stronę, z której dochodziło wołanie.
-Cześć Jasper! Tutaj jest naprawdę pięknie.
-Dzięki Cleo, chodźcie pokaże wam wasz stolik.
Jasper poprowadził nas do miejsca, w którym mieliśmy usiąść.
-Cleo pozwól, że postawie wam drinki, w końcu to wielki dzień kiedy kończy się szkołę.
-Och dziękuje Jazz.
Kiedy rozmawiałam z przyjaciółmi usłyszałam piski, odwróciłam się aby zobaczyć co się stało. Większość dziewczyn z sali kręciło się wokół jakiś chłopaków, kiedy chciałam odwrócić się odwrócić ponownie moją uwagę przykuł chłopak o kręconych włosach, wtedy on spojrzał w moim kierunku. To ten chłopak z cukierni- uśmiechnął się do mnie a ja znów poczułam, że moje policzki płoną. Boże przecież on przyłapał mnie jak gapiłam się na jego tyłek, uśmiechnęłam się lekko do niego i odwróciłam z powrotem do moich współtowarzyszy.
-Wszystko w porządku?- spytała Mell.
-Tak, wszystko jest ok.
-Zatem wypijmy kolejnego drinka i chodźmy tańczyc.
Akurat z głośników zaczęła lecieć jedna z moich ulubionych piosenek. Zabrałam wszystkich
na parkiet. czułam się fantastycznie, nie wychodziłam ze znajomymi od trzech lat, czyli odkąd przeprowadziłam się do Londynu do taty. Na początku byłam skoncentrowana na szkole a później musiałam przejąć cukiernie kiedy tata umarł na zawał. Nagle poczułam jak ktoś chwyta moją dłoń, obróciłam się myśląc, że to może Mell chce znów pić, ale zobaczyłam przed sobą męską klatkę piersiową, uniosłam głowę do góry by zobaczyć kto to. Otworzyłam buzie ze zdziwienia.
-Witaj zatańczysz ze mną?
Witajcie!
Mam nadzieje, ze to co wam już przedstawiłam podoba Wam się. Nie denerwujcie się, że akcja tak powoli się rozkręca, muszę zbudować odrobinę napięcia.
Pozdrawiam Was bardzo gorąco w ten zimny listopadowy wieczór.
Buziaki.
-Cleo- zaczęła Hannah- nie chciałabym już na początku psuć tej miłej atmosfery, ale teraz kiedy skończyłaś szkołę czy zamierzasz wyjechać do mamy tak jak mówiłaś wcześniej?
Widziałam jak oczy wszystkich moich gości spoczęły na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź. Wiedziałam czego się boją, że wyjadę zamknę cukiernie lub ją sprzedam a oni nie będą mieli pracy. Moją decyzję podjęłam ju,z dawno, przecież nie mogłam ich zawieść.
Uśmiechnęłam się do nich i zaczęłam mówić:
-Wiecie, że kiedy tata umarł dwa lata temu i zostawił mi cukiernię nie byłam pewna czy poradzę sobie ze wszystkim, ale wtedy mogłam liczyć na was. Bardzo mi wtedy pomogliście i jestem wam
za to bardzo wdzięczna. Chciałabym abyście wiedzieli, że wy także możecie na mnie polegać. Zostane w Londynie i będę dalej prowadzić cukiernię.
Na ich twarzach wymalowana była ulga, odetchnęli wszyscy i zrozumiałam, że na prawdę bali się,
że mogłabym ich zostawić.
-Cleo dziękujemy- powiedziała Hannah. Jej oczy wyrażały wdzięczność. Wiedziałam, że będę szczęśliwa zostając tu z nimi, mamę mogę po prostu odwiedzać.
Do naszego stolika podszedł kelner.
-Czy mogę przyjąć od państwa zamówienie?- spytał uprzejmie.
-Na sam początek poprosimy szampana.
Kiedy kelner po kilku minutach zjawił się z butelką szampana i rozlał złocisty płyn do kieliszków, wznieśliśmy toast.
-Za nowy początek- powiedział Josh.
Każde z nas wyciągnęło kieliszek przed siebie. Upiłam łyk i poczułam jak bąbelki przyjemnie gilgoczą moje podniebienie.
Później złożyliśmy zamówienie na kolację i cały czas się śmiejąc rozmawialiśmy.
Po przepysznej kolacji ruszyliśmy do klubu.
-Mamy szczęście, że Jasper jest naszym stałym klientem a jednocześnie właścicielem klubu- powiedziała Hannah wykonując przy tym dziwne ruchy rękoma.
-Wiem, dzięki temu nie będziemy musieli stać w tej kolejce- wszyscy zgodnie popatrzeliśmy
na stojące osoby, które czekały by wejść do środka.
Podeszliśmy do ochroniarza.
-Moge prosić o nazwisko?
-Cleo Spenser.
Mężczyzna spojrzał na listę i uśmiechnął się.
-Zapraszam panią i pani gości- ściągną szarfę i odsunął się na bok abyśmy mogli wejść do środka.
Byłam zdziwiona jak elegancko może być w takim klubie, czerń i biel na ścianach, kryształowe żyrandole. Białe skórzane fotele przy stolikach.
-Cleo!- usłyszałam swoje imię, odwróciłam się w stronę, z której dochodziło wołanie.
-Cześć Jasper! Tutaj jest naprawdę pięknie.
-Dzięki Cleo, chodźcie pokaże wam wasz stolik.
Jasper poprowadził nas do miejsca, w którym mieliśmy usiąść.
-Cleo pozwól, że postawie wam drinki, w końcu to wielki dzień kiedy kończy się szkołę.
-Och dziękuje Jazz.
Kiedy rozmawiałam z przyjaciółmi usłyszałam piski, odwróciłam się aby zobaczyć co się stało. Większość dziewczyn z sali kręciło się wokół jakiś chłopaków, kiedy chciałam odwrócić się odwrócić ponownie moją uwagę przykuł chłopak o kręconych włosach, wtedy on spojrzał w moim kierunku. To ten chłopak z cukierni- uśmiechnął się do mnie a ja znów poczułam, że moje policzki płoną. Boże przecież on przyłapał mnie jak gapiłam się na jego tyłek, uśmiechnęłam się lekko do niego i odwróciłam z powrotem do moich współtowarzyszy.
-Wszystko w porządku?- spytała Mell.
-Tak, wszystko jest ok.
-Zatem wypijmy kolejnego drinka i chodźmy tańczyc.
Akurat z głośników zaczęła lecieć jedna z moich ulubionych piosenek. Zabrałam wszystkich
na parkiet. czułam się fantastycznie, nie wychodziłam ze znajomymi od trzech lat, czyli odkąd przeprowadziłam się do Londynu do taty. Na początku byłam skoncentrowana na szkole a później musiałam przejąć cukiernie kiedy tata umarł na zawał. Nagle poczułam jak ktoś chwyta moją dłoń, obróciłam się myśląc, że to może Mell chce znów pić, ale zobaczyłam przed sobą męską klatkę piersiową, uniosłam głowę do góry by zobaczyć kto to. Otworzyłam buzie ze zdziwienia.
-Witaj zatańczysz ze mną?
Witajcie!
Mam nadzieje, ze to co wam już przedstawiłam podoba Wam się. Nie denerwujcie się, że akcja tak powoli się rozkręca, muszę zbudować odrobinę napięcia.
Pozdrawiam Was bardzo gorąco w ten zimny listopadowy wieczór.
Buziaki.
środa, 13 listopada 2013
Rozdział 1
- Cleo, przynieś zamówienie numer 32 na nazwisko Styles- krzyknęła Mell zza lady.
- Ok- odkrzyknęłam i o razu odnalazłam tort, który kończyłam ozdabiać dziś rano.
Weszłam do głównego pomieszczenia cukierni, w którym nasi klienci mogli usiąść przy małych stolikach i wypić kawę oraz zjeść nasze produkty. Kiedy zauważyłam chłopaka, który oczekiwał
na zamówienie lekko się zawahałam. Był on olśniewająco przystojny, kręcone włosy próbowały
się wydostać spod czapki, jego szeroki uśmiech kończył się cudownymi dołeczkami w obu policzkach.
- Cleo, wszystko w porządku?- spytała Mell a ja wróciłam do rzeczywistości.
- Tak, oczywiście- podeszłam z tortem i postawiłam go na blacie.- Proszę oto pański tort- popatrzyłam w górę na twarz chłopaka, czy ja już go wcześniej widziałam?
- Wygląda świetnie- powiedział niskim głosem.
- Czy napis się zgadza?- spytałam aby upewnić się, że wszystko zostało wykonane zgodnie
z życzeniem klienta.
- Wszystkiego najlepszego Niall stary byku!- przeczytał na głos.- Tak zgadza się.
- Doskonale, zaraz go zapakuję do pudełka.
Odwróciłam się tyłem i zaczęłam pakować tort w firmowe pudełko, które miało kolor blado żółty, przewiązałam je jeszcze białą wstążką i zwróciłam się w stronę chłopaka, który bawił
się swoim telefonem.
-Proszę bardzo- przesunęłam pudełko w jego stronę.
- Dziękuję- położył na blacie banknot, szybko wydałam mu resztę.
Odwrócił się w stronę wyjścia a ja po prostu nie mogłam się powstrzymać przed spojrzeniem na jego tyłek. Po chwili zorientowałam się, że chłopak którego pupę właśnie oceniałam na piątkę patrzy
na mnie z miną "wiem, że patrzyłaś na mój tyłek". Moje policzki spłonęły. Chciałam się schować,
ale co miałam zrobić, wybiec stąd na zaplecze, czy skryć się pod ladą? Na szczęście uratowała mnie Mell mówiąc:
- Cleo już jest szósta, zamykamy i idziemy świętować twoje zdane egzaminy- pisnęła trochę
za głośno i ze zbyt dużym entuzjazmem.
Kiedy spojrzałam na wejście do cukierni chłopaka już nie było, odetchnęłam z ulgą. A co do słów Mell, tak właśnie dziś wychodzimy na imprezę moją pierwszą od bardzo, bardzo dawna. Zakończenie szkoły należy oblać dlatego zaprosiłam wszystkich moich współpracowników na kolację, po której pojedziemy do jednego z modniejszych klubów w Londynie.
-Idź się przebrać ja tu wszystko zrobię- podeszłam do drzwi by je zamknąć.
Posprzątałam stoliki, pozbierałam kubki zostawione przez ostatnich klientów i poszłam na tył cukierni aby się przebrać w to co przygotowałam sobie na wieczór. Weszłam do mojego biura, uśmiechnęłam się na widok szmaragdowej sukienki, którą kupiłam parę dni wcześniej, naprawdę bardzo rzadko mogę ubrać coś tak eleganckiego. Postanowiłam poprawić mój dzienny makijaż i dodać mu trochę koloru. Czarno-granatowe cienie doskonale podkreślały moje zielone oczy. Włosy związałam w wysokiego kucyka.
Usłyszałam pukanie do drzwi i po chwili słowa:
-Cleo, jesteś gotowa?
-Tak, wejdź John- odpowiedziałam i dosunęłam do końca zamek sukienki.
-Ooo, wyglądasz oszałamiająco- powiedział z uśmiechem.
-Dziękuję John, ty również wyglądzasz bardzo dobrze w tym garniturze.
-To dzięki mojej zonie, ona go wybrała i no cóż dba też o to bym się w niego mieścił- John wybuchnął śmiechem a ja mu zawtórowałam.
Wyszliśmy z biura ciągle się śmiejąc.
-Wszyscy gotowi?- spytałam.
-Tak- odrzekli chórem.
-Cleo czy ty kiedyś włożysz obcasy?- spytała Mell zrezygnowanym głosem.
-Hmm...- udałam, że się zastanawiam- raczej nie.
Wszyscy moi przyjaciele, z którymi pracowałam wiedzieli, że jestem niezdarna i wolałam dodatkowo nie pogarszać sprawy wysokimi obcasami.
Ruszyliśmy do wyjścia by udać się do restauracji.
- Ok- odkrzyknęłam i o razu odnalazłam tort, który kończyłam ozdabiać dziś rano.
Weszłam do głównego pomieszczenia cukierni, w którym nasi klienci mogli usiąść przy małych stolikach i wypić kawę oraz zjeść nasze produkty. Kiedy zauważyłam chłopaka, który oczekiwał
na zamówienie lekko się zawahałam. Był on olśniewająco przystojny, kręcone włosy próbowały
się wydostać spod czapki, jego szeroki uśmiech kończył się cudownymi dołeczkami w obu policzkach.
- Cleo, wszystko w porządku?- spytała Mell a ja wróciłam do rzeczywistości.
- Tak, oczywiście- podeszłam z tortem i postawiłam go na blacie.- Proszę oto pański tort- popatrzyłam w górę na twarz chłopaka, czy ja już go wcześniej widziałam?
- Wygląda świetnie- powiedział niskim głosem.
- Czy napis się zgadza?- spytałam aby upewnić się, że wszystko zostało wykonane zgodnie
z życzeniem klienta.
- Wszystkiego najlepszego Niall stary byku!- przeczytał na głos.- Tak zgadza się.
- Doskonale, zaraz go zapakuję do pudełka.
Odwróciłam się tyłem i zaczęłam pakować tort w firmowe pudełko, które miało kolor blado żółty, przewiązałam je jeszcze białą wstążką i zwróciłam się w stronę chłopaka, który bawił
się swoim telefonem.
-Proszę bardzo- przesunęłam pudełko w jego stronę.
- Dziękuję- położył na blacie banknot, szybko wydałam mu resztę.
Odwrócił się w stronę wyjścia a ja po prostu nie mogłam się powstrzymać przed spojrzeniem na jego tyłek. Po chwili zorientowałam się, że chłopak którego pupę właśnie oceniałam na piątkę patrzy
na mnie z miną "wiem, że patrzyłaś na mój tyłek". Moje policzki spłonęły. Chciałam się schować,
ale co miałam zrobić, wybiec stąd na zaplecze, czy skryć się pod ladą? Na szczęście uratowała mnie Mell mówiąc:
- Cleo już jest szósta, zamykamy i idziemy świętować twoje zdane egzaminy- pisnęła trochę
za głośno i ze zbyt dużym entuzjazmem.
Kiedy spojrzałam na wejście do cukierni chłopaka już nie było, odetchnęłam z ulgą. A co do słów Mell, tak właśnie dziś wychodzimy na imprezę moją pierwszą od bardzo, bardzo dawna. Zakończenie szkoły należy oblać dlatego zaprosiłam wszystkich moich współpracowników na kolację, po której pojedziemy do jednego z modniejszych klubów w Londynie.
-Idź się przebrać ja tu wszystko zrobię- podeszłam do drzwi by je zamknąć.
Posprzątałam stoliki, pozbierałam kubki zostawione przez ostatnich klientów i poszłam na tył cukierni aby się przebrać w to co przygotowałam sobie na wieczór. Weszłam do mojego biura, uśmiechnęłam się na widok szmaragdowej sukienki, którą kupiłam parę dni wcześniej, naprawdę bardzo rzadko mogę ubrać coś tak eleganckiego. Postanowiłam poprawić mój dzienny makijaż i dodać mu trochę koloru. Czarno-granatowe cienie doskonale podkreślały moje zielone oczy. Włosy związałam w wysokiego kucyka.
Usłyszałam pukanie do drzwi i po chwili słowa:
-Cleo, jesteś gotowa?
-Tak, wejdź John- odpowiedziałam i dosunęłam do końca zamek sukienki.
-Ooo, wyglądasz oszałamiająco- powiedział z uśmiechem.
-Dziękuję John, ty również wyglądzasz bardzo dobrze w tym garniturze.
-To dzięki mojej zonie, ona go wybrała i no cóż dba też o to bym się w niego mieścił- John wybuchnął śmiechem a ja mu zawtórowałam.
Wyszliśmy z biura ciągle się śmiejąc.
-Wszyscy gotowi?- spytałam.
-Tak- odrzekli chórem.
-Cleo czy ty kiedyś włożysz obcasy?- spytała Mell zrezygnowanym głosem.
-Hmm...- udałam, że się zastanawiam- raczej nie.
Wszyscy moi przyjaciele, z którymi pracowałam wiedzieli, że jestem niezdarna i wolałam dodatkowo nie pogarszać sprawy wysokimi obcasami.
Ruszyliśmy do wyjścia by udać się do restauracji.
Bohaterowie
Harry Styles - lat 20, członek najsławniejszego boysband'u. Uważany za największego flirciarza w zespole.
Cleo Spenser- lat 21, właścicielka londyńskiej cukierni, dziewczyna bardzo dojrzała jak na swój wiek niestety nie potrafi otworzyć się na ludzi. Ceni sobie przyjaźń i szczerość.
Bohaterowie drugoplanowi:
Sophie Clark- lat 25 modelka (posłużę się tu zdjęciem Rosie Huntington Whiteley)
Niall Horan
Zayn Malik
Liam Payne
Louis Tomlinson
Na dzień dobry!
Ten blog poświęcam opowiadaniom na temat One Direction. Przeczytałam kilka opowiadań na ich temat, niektóre mnie zachwyciły inne wręcz przeciwnie dlatego sama postanowiłam coś dla Was napisać. Zacznę od opowiadania o Harry'm bo wydaje mi się, że ma on najwięcej fanek i jest wolny przez co łatwiej będzie się pisało. Zatem zapraszam do czytania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)