Rano obudziłam się pierwsza, nie chciałam budzić Harry'ego więc wstałam i poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Znalazłam czyste ręczniki i damski żel pod prysznic. Postanowiłam się nie zastanawiać jak się tu znalazł, przeszłość Harry'ego należy do niego, ale przyszłość jest nasza. Kiedy byłam już pod prysznicem poczułam podmuch chłodnego powietrza na plecach a zaraz po nim ramiona oplatające moje palce.
-Hej- szepnęłam zawstydzona.
-Cześć skarbie, dlaczego mnie nie obudziłaś?
-Chciałam żebyś się wyspał, sam mówiłeś, że nie lubisz wstawać wcześnie.
-Ale wtedy nie spałem z tobą- powiedział przytulając mnie jeszcze mocniej, obdarował mnie czułym pocałunkiem w kark.- Mogę ci pomóc?
-Yhm... tak.
Harry nalał sobie na dłoń porcję żelu i zaczął namydlać moje plecy, robił okrężne ruchy które mnie rozluźniały.
-Wczorajsza noc- zaczął mówić- była wspaniała, była najlepszą w moim życiu, nigdy nie czułem się tak jak wczoraj. To co mi dałaś było wyjątkowe. Jestem bardzo szczęśliwy, że to właśnie ja jestem twoim pierwszym mężczyzną.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, jego dłonie błądzące po moim ciele zupełnie mnie rozpraszały, czułam się zawstydzona stojąc przed nim zupełnie nago.-Dlaczego nic nie mówisz?
-Chyba nie przywykłam do prowadzenia konwersacji pod prysznicem.
Harry zaczął się śmiać, odwrócił mnie przodem do siebie.
-Cleo jesteś wspaniała, uwielbiam twoje poczucie humoru- uśmiechał się szeroko- kocham cię- powiedział i mocno mnie pocałował.
-Ja ciebie też kocham- szepnęłam prosto w jego usta.
Nasze ciała ściśle do siebie przywierały co powodowało, że w moim ciele znów zaczęło rodzić się podniecenie. Harry gładził moje plecy coraz niżej i niżej aż wreszcie jego dłonie spoczęły na moich pośladkach. Mocno je ścisnął aż pisnęłam zaskoczona. Zaraz potem jego dłonie znalazły się na moich piersiach, z trudem łapałam oddech. Kiedy wziął jedną z piersi do ust nogi się pode mną ugięły i musiałam się przytrzymać jego ramion.
-Czy my zamierzamy się kochać pod prysznicem?
-Nie kochanie, dzisiaj nie będziemy się kochać.
-Dlaczego?- spytałam z żalem w głosie.
Harry znów wybuchnął śmiechem tak czystym jak jeszcze nigdy, zapragnęłam móc codziennie słyszeć ten dźwięk.
-Cleo, musisz odpocząć, dzisiaj też by cię bolało a tego nie chcę.
-Och...
-Podobało ci się?- spytał bez ogródek.
Czułam, że oblałam się szkarłatnym rumieńcem, ale odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą.
-Tak.
-Zobaczysz, że teraz będzie już tylko lepiej.
Przytuliłam się do niego. Harry zakręcił wodę i wyszedł spod prysznica, wziął ręcznik i rozłożył go szeroko przed sobą.
-Chodź.
Posłusznie stanęłam przed nim a on owinął mnie miękkim materiałem.
-Co chcesz na śniadanie?
-Tosty.
-W takim razie ty się połóż a ja zrobię nam śniadanie- Harry ruszył w stronę drzwi prowadzących do pokoju.
-Harry?
-Tak?
-Ale chyba zamierzasz się ubrać?
-Nie chcesz mnie takim oglądać?- stanął na przeciw mnie pewny siebie.
-Hmm myślę, że lepiej będzie jeśli tylko ja będę cię takim oglądać.
-Jesteśmy sami.
-Ale zaraz ktoś może wrócić.
-Chłopaki już mnie widzieli...
-A co jeśli przyjdzie tu Rose albo Jazz?
-Masz rację już się ubieram- puścił mi oczko i wyszedł z łazienki.
TRZY TYGODNIE PÓŹNIEJ
-Podobają mi się twoje okulary- kilka dni wcześniej odwiedziłam okulistę i okazało się, że mam wadę wzroku i dlatego tak często uderzałam się o coś lub potykałam.
-Na pewno? Sama nie mogę się jeszcze do nich przyzwyczaić, ale dzięki nim przestałam się wreszcie o wszystko potykać.
-Myślałem, że to moja zasługa- Harry zrobił smutną minę, która chyba miała odwrócić moją uwagę od jego dłoni manipulujących przy moim staniku.
-Harry! Proszę cię przestań się wygłupiać! Zaraz tu będą twoja mama z siostrą a ty nie pozwalasz mi się ubrać.
-Cleo czy myślisz, że moja mam nie wie, że ze sobą sypiamy?
-Myślę, że nie chciała by tego oglądać.
-Masz cudowne ciało i ...
-Harry! Proszę cię.
-Ok, ale musisz mi obiecać, że później będę mógł cię rozebrać- próbował mnie mocniej przytulić.
-Zobaczymy.
-O nie, musisz mi to obiecać.
Zaczęłam się śmiać.
-Dobrze obiecuję, jeśli ty obiecasz, ze będziesz się dzisiaj zachowywał przyzwoicie.
-Obiecuję.
Wysunęłam się z jego ramion i stanęłam przed szafą, wybrałam sukienkę w kremowym kolorze, prostą idealną na spotkanie z mamą swojego chłopaka. Byłam bardzo zdenerwowana, nie wiedziałam czy mnie zaakceptują.
-Kochanie nie denerwuj się, jestem przekonany, że polubią cię od razu tak jak ja.
-Aż tak to widać?
-Skarbie od samego rana siedziałaś w kuchni, nie pozwoliłaś mi się dotknąć choćby jeden raz to, że jesteś zdenerwowana widać na kilometr.
-Boję się.
-Nie martw się skarbie pokochają cię.
-Jesteś pewien?
Harry nie zdążył mi odpowiedzieć bo usłyszeliśmy dzwonek.
-Pójdę otworzyć.
Harry wyszedł z pokoju a ja jeszcze raz spojrzałam w lustro wzięłam głęboki oddech i skierowałam się do salonu.
-Cleo to moja mama Anne a to moja siostra Gemma.
Spojrzałam na dwie kobiety stojące przede mną.
-Witam, jestem Cleo.
-Och Harry rzeczywiście jest tak śliczna jak mówiłeś- powiedziała Anne.
Spłonęłam rumieńcem.
-I tak samo nieśmiała- dodała Gemma.
Uśmiechnęłam się na te słowa. Dziewczyna podeszła do mnie i uścisnęła mocno.
-Cześć jestem Gemma.
-Cześć.
-Witaj Cleo, bardzo się cieszę, że mogę cię poznać, Harry dużo o tobie opowiadał.
-Mi też jest bardzo miło panią poznać. Proszę siadajcie, zaraz podam kolację.
-Może ci pomogę?- spytała Gemma.
-Jeśli chcesz to bardzo chętnie przyjmę pomoc.
Ruszyłyśmy razem do kuchni.
-Właściwie to wszystko jest już gotowe tylko kaczka jeszcze jest w piekarniku.
-Harry mówił, że masz swoją cukiernię, upiekłaś co dla nas dzisiaj?
-Tak, tartę cytrynową i babeczki.
-Moja babcia mówiła, że kobieta która pachnie domowym ciastem na pewno jest dobra.
-Z kolei moja babcia mówiła, że mężczyzna musi uważać na kobietę, która pachnie czekoladą, bo może na początku będzie słodka ale później już tylko gruba- obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-To spotkanie wiele znaczy dla mojej mamy, Harry pierwszy raz od czasów szkoły przedstawił jej swoją dziewczynę.
-Dla mnie to też jest bardzo ważne, cieszę się, że mogłam was poznać- powiedziałam i wyciągnęłam gotową już kaczkę z piekarnika.
-Może jutro pójdziemy razem na zakupy? Mama chce iść do galerii na wystawę jakiegoś postmodernistycznego artysty a ja zupełnie nie mam na to ochoty.
-Oczywiście, że możemy.
-Super, uratowałaś mnie przed śmiercią z nudów.
-A gdzie byś się tak nudziła?- spytała mama Harry'ego.
-Och mamo przecież wiesz, że nie mam twojego wyczucia w sztuce, nudziłabym się tylko w tej galerii a tak Cleo i ja lepiej się poznamy i przy okazji kupimy sobie coś ładnego.
-No tak, wyjazd do Londynu byłby nieudany gdybyśmy nie przywiozły czegoś nowego- zaśmiała się Anne.
-No właśnie!
Śmiejąc się ruszyłyśmy do salonu.
-Uhm... Cleo to jest przepyszne, świetnie gotujesz- mówiła mama Harry'ego- od kogo nauczyłaś się tak gotować?
-Mój tato nauczył mnie wszystkiego co związane z kuchnią, już odkąd skończyłam trzy lata pomagałam mu w kuchni.
-Bardzo mi przykro, że umarł, musiało być ci ciężko kiedy zostałaś sama ze szkołą i pracą.
-Owszem, ale miałam też przyjaciół, którzy mi pomogli wszyscy pracownicy taty okazali się bardzo lojalni.
-Musiałaś mieć dużo odwagi, żeby podjąć się tego wszystkiego. Harry mówił, że chciałaś po zakończeniu studiów wyjechać do mamy do Australii, dlaczego zrezygnowałaś z tych planów?
-Pracownicy cukierni bardzo mi pomogli nie mogłam ich zostawić po tym wszystkim.
-Gdyby nie zmieniła zdania nie poznalibyśmy się- wtrącił się Harry.
Reszta wieczoru minęła w tak samo miłej atmosferze. Anne i Gemma zajadały się wypiekami Cleo chwaląc ją gorąco.
-To był bardzo miły wieczór, Cleo kolacja była przepyszna.
-Dziękuję, bardzo miło było was poznać.
-Mam nadzieję, że następnym razem to ja będę mogła was gościć, prawda Harry?- Anne spojrzała znacząco na swojego syna.
-Tak mamo obiecuję, że będę częściej wpadał do domu.
-Zawsze to samo Cleo, mama czeka aż Harry jej to obieca on jej to mówi a i tak rzadko przyjeżdża do domu.
-Jestem zapracowany, śpiewam w najsławniejszym zespole na świecie- powiedział Harry prężąc się dumnie.
Wszystkie skwitowałyśmy to śmiechem, Gemma wbiła mu łokieć pod żebro a Anne potargała włosy.
-Do zobaczenia jutro Cleo, przyjadę po ciebie o dwunastej.
-Świetnie, do zobaczenia jutro.
Anne uściskała mnie i Harry'ego, następnie razem z Gemmą wsiadły do taksówki i pojechały do hotelu.
-Widzisz mówiłem Ci, że nie masz się czego obawiać, mama cię pokochała.
-Ja też je bardzo polubiłam.
Weszliśmy na górę do mieszkania. Kiedy tylko zamknęły się za nami drzwi Harry złapał mnie w talii i pobiegł do sypialni.
-Harry co ty robisz?- piszczałam i śmiałam się jednocześnie.
-Pomagam ci spełnić twoją obietnicę.
-A kto posprząta po kolacji?
-Jutro się tym zajmiemy, teraz zajmę się tobą.
Jego usta przywarły do moich, całował mnie mocno i natarczywie jakby nie robił tego od bardzo dawna. Jego dłonie błądziły po moim ciele zachłannie biorąc je w posiadanie. Bez reszty oddaliśmy się namiętności.
ROK PÓŹNIEJ
Stałam pod ołtarzem w pięknej czerwonej sukni. Nie myślcie, że wychodzę za mąż, o nie. Bardzo kocham Harry'ego ale nie chcę jeszcze wychodzić za mąż. Jestem druhną Sophie. Spojrzałam z siebie Sophie w pięknej sukni w kolorze kości słoniowej szła do ołtarza wsparta na ramieniu swojego taty. Max stał przy ołtarzu wpatrzony w swoja przyszłą żonę, widziałam w jego oczach miłość i oddanie.
Słowa przysięgi składane przez nich tak mnie wzruszyły, że nie mogłam powstrzymać łez. Kilka słonych kropel stoczyło się po moich policzkach. Dyskretnie je starłam. Spojrzałam na Harry'ego który siedział obok chłopców i ich dziewczyn. Uśmiechnął się do mnie szeroko. Odwzajemniłam ten uśmiech wkładając w niego całą moją miłość do niego. Po ceremonii udaliśmy się do sali w której miało się odbyć wesele. Bawiłam się świetnie tańczyłam niemal z wszystkimi gośćmi płci męskiej jednak najwięcej z Harry'm.
-Za dziesięć minut zniknę na jakiś czas, muszę pomóc Sophie się przebrać.
-Będę bardzo tęsknił- zrobił minę zbitego psa.
-Och nie martw się wrócę do ciebie.
-Wiesz, że wyglądasz w tej sukni wspaniale?
-Dziękuję.
-Jednak wiem, że bez niej wyglądasz jeszcze lepiej.
-Harry jeszcze nie masz dość?- spytałam ze śmiechem.
-Zdecydowanie nie. Byłem w trasie przez sześć miesięcy i bardzo mi ciebie brakowało.
-Mi ciebie też, ale nie mogę konkurować z twoją pracą.
-Wiesz, że gdybyś tylko powiedziała, że chcesz żebym to wszystko rzucił to bym to zrobił- spojrzał na mnie poważnie.
-Wiem Harry, wiem też, że nigdy tego nie zrobię, wiem ile to dla ciebie znaczy, że jesteś dzięki temu szczęśliwy.
-Jestem szczęśliwy z tobą.
-Praca czyni cię spełnionym, ja to doskonale rozumiem mimo, że bardzo tęsknię.
-Jesteś wspaniała- powiedział uśmiechając się szeroko.
-Wiem- odparłam pewna siebie.
-Sophie macha w naszą stronę, chyba już czas na ciebie.
-Tak.
Złożyłam na jego ustach szybki pocałunek i ruszyłam w stronę Sophie.
-Cleo nie sądziłam, że ten dzień może być tak wspaniały, jestem taka szczęśliwa.
-A ja jestem szczęśliwa z tobą- uścisnęłam przyjaciółkę.
-Mam nadzieję, że Harry też się oświadczy.
-Och Sophie, odkąd Max ci się oświadczył wszystkich byś chciała ożenić.
-A ty nie chcesz ślubu?
-Jeszcze nie teraz, moja mam wyszła za mąż mając dwadzieścia lat i skończyło się to rozwodem moich rodziców, byli za młodzi na taką odpowiedzialność, w końcu zaczęli się o wszystko obwiniać.
-Kochanie nie możesz porównywać się do rodziców, każdy jest inny.
-Myślę, że Harry nie jest jeszcze gotowy na tak poważny krok.
-Wiem, że cię kocha.
-I ja kocham jego, tak jak jest teraz jest dobrze.
Pomogłam Sophie zmienić suknię i ruszyłyśmy na sale pełną gości.
Witajcie,
wiem, że niewiele dzieje się w tym rozdziale, ale nie mam ostatnio wiele czasu na pisanie, mam nadzieję, że coś mnie natchnie do pisania bo ostatnio wena mnie opuściła. Miłego czytania.